Reklama

Selector Festival: Popis Katy B

Drugiego i zarazem ostatniego dnia Selector Festival 2011 (sobota, 4 czerwca) miały miejsce dwa największe zaskoczenia imprezy. Autorką tego pozytywnego była młodziutka wokalista Katy B. Za negatywne odpowiedzialny jest niestety duet La Roux.

Po sobotnim koncercie Katy B na krakowskich Błoniach można już oficjalnie potwierdzić, że słynna Brit School, szkoła m.in. Amy Winehouse, Adele czy Jessie J, wydała na świat kolejną gwiazdę. 22-letnia piosenkarka mogła mieć naprawdę sporą tremę przed występem w Krakowie. Po pierwsze, był to jej pierwszy festiwalowy koncert poza granicami rodzimej Wielkiej Brytanii. Po drugie, wokalistka zadebiutowała na scenie z nowym zespołem. Wreszcie po trzecie, był to pierwszy występ Brytyjki w Polsce, a występ w nowym miejscu chyba dla każdego artysty wiąże się z dodatkowym stresem.

Reklama

Jak się okazało, żadna z tych okoliczności nie stanowiła przeszkody dla Katy B. Pomimo młodego wieku i wciąż niewielkiego doświadczenia, artystka zaskoczyła nie tylko znakomitą dyspozycją wokalną, porywającym flow, ale też umiejętnym zachowaniem scenicznym, które miało w sobie sporo spontaniczności i dziewczęcego uroku, ale jednocześnie energię wyjętą z tanecznego klubu.

Krakowska publiczność nie pozostawała dłużna Brytyjce, która miała bardzo gorące przyjęcie. Zdumiona entuzjastycznym zachowaniem widzów, Katy B z niedowierzaniem pytała ze sceny, czy w Polsce właśnie tak wyglądają koncerty. "Jeżeli tak, to muszę bywać tutaj częściej" - stwierdziła.

Dodajmy, że Katy B to jednocześnie bardzo sympatyczna, elokwentna i inteligentna rozmówczyni. W trakcie wywiadu udzielonego INTERIA.PL przed koncertem, wokalistka nie tylko interesująco opowiadała o londyńskiej scenie undergroundowej muzyki elektronicznej, ale też potrafiła z dystansem spojrzeć na swoje niewątpliwe osiągnięcia.

- Czy kiedykolwiek miałam taki moment, kiedy pomyślałam o sobie, że jestem gwiazdą? Nie, nie było takiej sytuacji - powiedziała bez zająknięcia Katy B, która za sprawą fenomenalnego koncertu w Krakowie na pewno dorobiła się takiego statusu w oczach uczestników Selector Festival.

Na drugim biegunie znalazł się koncert La Roux. Na przyjazd brytyjskiego duetu czekaliśmy bardzo długo, za co wokalistka Elly Jackson przepraszała ze sceny. Zresztą nie tylko za to. Piosenkarka szybko przyznała, że nie jest w szczytowej formie wokalnej, co niestety było słychać przez większość występu La Roux. Jak tłumaczyła, było to ponoć spowodowane problemami zdrowotnymi oraz faktem, że krakowski koncert był pierwszym występem La Roux od dłuższego czasu, co akurat wytłumaczeniem nie jest żadnym. Tak czy inaczej, czysto muzyczne i brzmieniowe wrażenie po występie La Roux było fatalne.

Symbolem tego koncertu był moment, kiedy poirytowana katastrofalną formą wokalną Elly Jackson gwałtownym ruchem wyjęła z ucha słuchawkę z odsłuchem, który na wiele jej się nie przydał. Pomimo tego publiczność znakomicie bawiła się na tym występie, jakby niedyspozycja głosowa gwiazdy La Roux w ogóle nie miała miejsca. No ale jeśli tak długo czeka się na swój ulubiony zespół, to można mu wybaczyć nawet tak przykre wpadki.

Nie do końca udany był również set legendarnej formacji The Orb. Nie wiem, czy zawiniła pora koncertu, czy może zbyt rozległa przestrzeń namiotu Cyan Stage, ale muzyczna propozycja Alexa Patersona i Thomasa Fehlmanna rozmyła się w powietrzu sobotniego wieczoru. To nie był zły występ. Nie dopisały najprawdopodobniej jego okoliczności, bo pewnie po północy chill-outowe pejzaże The Orb zabrzmiałby o niebo lepiej.

Natomiast koncert Hercules & Love Affair był z gatunku tych, na których artyści po prostu znakomicie bawią się na scenie. Trójka wokalistów zadbała o to, by widzowie nie nudzili się, wprowadzając na scenę kontrolowany chaos i bałagan, biegając, tańcząc i co chwile uśmiechając się do siebie. Wszystko to bardzo wystudiowane i wyćwiczone, ale jednocześnie sympatyczne i ujmujące.

"Guys, you are a real fun" - rzucił ze sceny lider Andrew Butler słowa, których tłumaczyć chyba nie trzeba. Właśnie taki był również koncert Hercules & Love Affair - "a real fun".

Dodajmy, że w sobotę w Krakowie zabrakło dwóch awizowanych gwiazd. Do nieobecnych Fenech-Soler ,o których absencji wiedzieliśmy dużo wcześniej, niespodziewanie dołączył SebastiAn, który - jak poinformowali organizatorzy - na Selector Festival nie dotarł z własnej winy.

Na koniec wspomnijmy o więcej, niż udanym występie polskiego zespołu Rebeka, który pozostawił bardzo pozytywne wrażenie. Choć to kolejny damsko-męski electropopowy duet, to jednak jakimś sposobem zespół potrafił zaangażować publiczność w zabawę. A to akurat w przypadku polskich supportów na tym festiwalu nie było wcale takie oczywiste. Muzyka duetu do super oryginalnych nie należy, ale plusem Rebeki jest zaskakująco zadziornie śpiewająca wokalistka, która ma również zadatki na charyzmatyczną frontmankę. Z uwagą będziemy się przyglądać dalszym dokonaniom duetu.

Artur Wróblewski, Kraków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Dumplings
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama