Reklama

Scorpions: Polski basista opowiada

Nasz rodak Paweł Mąciwoda-Jastrzębski został niedawno basistą słynnej niemieckiej formacji Scorpions. Nagrał z nią w studiu nową płytę "Unbreakable", która będzie mieć premierę wiosną. Wcześniej jednak opowiedział w rozmowie z INTERIA.PL, jak doszło do tego, że znalazł się w zespole.

Paweł znalazł się w Scorpions dzięki kilku osobom, które go poleciły. Pierwszą z nich był Wojciech Łuczaj-Pogorzelski, gitarzysta Oddziału Zamkniętego.

- Zaczęło się wszystko w Szczecinie. Zostałem polecony przez Wojtka Pogorzelskiego, lidera grupy Oddział Zamknięty, Alexowi Malkowi, który jest asystentem Rudolfa Schenkera. Muszę też zaznaczyć jedno nazwisko, niejakiego Jurka Bobrowicza.

- To jest człowiek ze Szczecina, który właściwie zorganizował wszystko, w odpowiednim momencie zadzwonił i przypomniał o całej sytuacji. On również zadzwonił do mnie przed pierwszym przesłuchaniem. To z jego inicjatywy to wszystko wyszło - mówi Paweł w rozmowie z INTERIA.PL.

Reklama

- Generalnie takie były początki. Idąc dalej, po tych telefonach zostałem zaproszony na pierwsze przesłuchanie, które odbyło się w prywatnym studiu Rudolfa pod Hanowerem. Tam odbyło się moje pierwsze spotkanie z zespołem.

- Poszło bardzo dobrze. Po tym pierwszym przesłuchaniu widziałem, że są mną zainteresowani. Później zostałem zaproszony do studia w Hanowerze, do Peppermint Studio, i tam już zacząłem nagrywać piosenki na najnowszą płytę Scorpionsów.

- Pierwsze przesłuchanie wyglądało tak, że właściwie nie graliśmy razem, tylko musiałem nagrać tracki basowe do już nagranych podkładów. Generalnie wychowałem się na muzyce rockowej, a Scorpionsi to już legendarne brzmienie.

- Dla mnie to było dość naturalne wskoczyć w ten cały rytm i to brzmienie, które wyniosłem od dzieciństwa, od najmłodszych lat. Jest to bardzo znane mi brzmienie. Nie jest to może muzyka skomplikowana, ale niesie ze sobą duży ładunek energii. Oni zawsze byli energetyczni, tak więc poszło, że tak powiem organicznie.

Paweł już zdążył się już zaprzyjaźnić ze swoim partnerem z sekcji rytmicznej, Jamesem Kottakiem (kiedyś Kingdom Come). Obaj panowie rozumieli się w studiu znakomicie.

- Z Jamesem zaprzyjaźniliśmy się od razu. W ogóle od pierwszych uderzeń, że tak powiem zażarło między nami. On jest Amerykaninem i gra po amerykańsku, a ja spędziłem 11 lat w Ameryce i po prostu rozumiem ich poczucie rytmu i tak zwanego groove'u.

- On zresztą sam to skomentował, że czynię jego pracę łatwiejszą. Dokładnie tak było. W studiu rozumieliśmy się bez słów. Było bezbłędnie - zapewnia Paweł Mąciwoda-Jastrzębski.

Przeczytaj wywiad z nowym basistą Scorpions!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paweł | muzyka | Scorpions | basista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy