Reklama

Rush chcą milionów dolarów

Kanadyjska formacja Rush pozwała policję stanu Floryda na "dziesiątki milionów dolarów" z powodu bezprawnego aresztowania gitarzysty Alexa Lifesona. Według muzyków było to przyczyną utraty pieniędzy w wyniku ograniczenia działalności koncertowej i studyjnej.

Przypomnijmy, że 31 grudnia 2003 roku Lifeson wraz z synem Justinem Zivojinovichem został aresztowany w hotelu "Ritz-Carlton" w Naples na Florydzie. Podczas imprezy Justin chciał zaśpiewać swojej żonie piosenkę ze sceny. Hotelowa ochrona wezwała policję, a w przepychanki włączył się Alex Lifeson.

Będący pod wpływem alkoholu miał zepchnąć ze schodów policjantkę, a także opluć krwią (wcześniej złamano mu nos) pomagającemu jej koledze. Do sądu trafiła sprawa przeciw ojcu i synowi o "zachowanie zakłócające porządek społeczny". W maju 2005 roku doszło do ugody, na mocy której na muzyka i jego syna nałożony roczny okres próby. Gitarzysta musiał także zapłacić koszty procesu.

Reklama

Jednak gitarzysta wystosował pozew przeciwko policji twierdząc, że funkcjonariusze przekroczyli swoje kompetencje i zachowywali się agresywnie.

"Przecież mam 50 lat i byłem w jednych z najlepszych hoteli w Stanach Zjednoczonych. To niedorzeczne, żebym z własnej woli zaatakował trzech wielkich gliniarzy! Złamali mi nos i pokiereszowali" - tłumaczy Alex.

"Ich dowody były naciągane i z tego powodu moje życie przez 15 miesięcy było koszmarem. Wydałem 300 tysięcy dolarów na proces, ale i tak zmuszono mnie do ugody. Tu nie chodzi o kasę, tylko o sprawiedliwość" - dodaje gitarzysta Rush.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rush
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama