Marianne Faithfull: Głos i twarz
W środę, 2 listopada w warszawskiej Sali Kongresowej wystąpiła z jedynym w Polsce koncertem brytyjska artystka Marianne Faithfull. Mogliśmy usłyszeć najsłynniejsze piosenki "pierwszej damy rocka", takie jak pierwszy nagrany przez nią utwór "As tears go by", "Sister Morphine", czy piosenki z nowej płyty "Before the Poison".
Sala Kongresowa wypełniona była mniej więcej w połowie, ale nie przeszkodziło to artystce w nawiązaniu elektryzującego kontaktu z publicznością. Po wrocławskim występie w 2002 roku Faithfull narzekała na brak intymnej atmosfery.
"To mój pierwszy raz tutaj" - rozpoczęła Faithfull swój koncert, choć lepiej byłoby go nazwać recitalem. Pomimo, że artystkę dzielnie i naprawdę sprawnie wspomagał zespół, złożony ze świetnych muzyków, to ona była niepodzielną królową sceny.
Niektórzy mogą narzekać, że Faithfull nie umie śpiewać - ona sama przyznaje, że cały czas uczy się, jak dobrze wykonywać piosenki. To, co najważniejsze w jej występach to nie poprawnie wykonane piosenki, a charakterystyczny klimat występu.
Nikomu ze zgromadzonych w Sali Kongresowej osób nie przeszkadzało przecież, to, że podczas wykonywania "Incarceration of the Flower Child" Faithfull zapomniała się i nie zdążyła wrócić do mikrofonu przed kolejną zwrotką. Została nawet za to zagapienie nagrodzona brawami.
Piosenkarka wykonała wszystkie wielkie piosenki napisane dla niej przez innych wielkich artystów. Zabrzmiały więc kolejno: "Incarceration of the Flower Child" Rogera Watersa, "Strange Weather" Toma Waitsa, "As tears go by" i "Sister Morphine" Micka Jaggera oraz "Crazy Love" Nicka Cave'a. Faithfull wykonała też własne wersje przebojów Harry Nilsona ("Don't forget me") i Johna Lennona ("Working Class Hero").
Najważniejszym elementem scenicznego występu Faithfull były, oprócz głosu, jej twarz oraz gesty. Artystka bardzo oszczędnie i z pasją wyśpiewywała kolejne piosenki, co jakiś czas obdarzając publiczność ujmującym uśmiechem. Z każdą wykonywaną przez nią piosenką, jej wewnętrzne napięcie rosło, by osiągnąć apogeum przed wykonaniem "As tears go by".
"A teraz doszliśmy do dramatycznego momentu" - Faithfull zapowiedziała piosenkę, która uczyniła ją sławną. Lecz mimo namowy w stronę publiczności do wsparcią jej wolkalnie, wyśpiewała ją sama.
Potem była "jeszcze jedna" "Sister Morphine", "Crazy Love" autorstwa Nicka Cave'a i już tylko bis, podczas któego publiczność wypłyneła wreszcie ze swych foteli i tuż pod samą sceną śpiewała z Faithfull kolejne zwrotki "Broken English".
"Moja nieruchliwość okazała się bardzo dobrą pozą. Teraz też tak robię. Trochę więcej spaceruję i pozwalam gestykulować moim rekom, ponieważ przekonałam się, że z widowni widać tylko to: ręce i twarz. Ubieram się na czarno, więc nic więcej nie widać, a ręce poruszają się mimowolnie" - pisała w swojej "Autobiografii", której świeżutkie polskie wydanie można było zakupić przed koncertem.
Oprócz głosu, Faithfull pokazała w Warszawie piękną twarz.
Zobacz z koncertu Marianne Faithfull.
Tomasz Bielenia, Warszawa