Bez względu na to, z którego pokolenia i o jakich zainteresowaniach jesteś czytelniku, uporządkujmy historię. Flapjack powstał jako projekt poboczny do bardzo popularnego w offie Acid Drinkers.
"W tamtych czasach brakowało Acid czadu. Człowiek ma różne zachcianki. Jesz czekoladę, a masz ochotę na kiełbasę. I odwrotnie. Trzeba zaspakajać swoje potrzeby. Mnie wtedy brakowało czadu. Creation of Death nie grało, a Acid nagrał 'Vile Vicious Vision', czyli piosenki. Postanowiliśmy ze Ślimakiem, że coś nagramy" - tak mówił Robert "Litza" Friedrich w książce Leszka Gnoińskiego "Raport o Acid Drinkers". Opowiadał też, że sprzedał swój sprzęt, aby opłacić trzy tygodnie studia nagraniowego. Nagrywali w najlepszym wtedy studiu w Polsce, Modern Sound w Gdyni. Był luty 1994 roku.
Pierwotnie wszystkie wokale miała zaśpiewać Amerykanka Elizabeth, którą Litza znał z zespołu Mellow Driver. Jednak podczas sesji do studia wpadli Tomek "Lipa" Lipnicki z Illusion i Grzesiek "Guzik" Guziński, wówczas dziewiętnastoletni maturzysta z Gdańska. Guzik śpiewał w zespołach Red Rooster i N'dingue. Litza kilka miesięcy wcześniej widział Guzika na scenie, spodobała mu się jego energia i zaproponował mu współpracę.
"W paru numerach nie było wokali. Przygotowałem teksty i zaśpiewałem. Tak samo było z utworami, które miała wykonać Elizabeth" - mówił Guzik w "Raporcie o Acid Drinkers". Okazało się, że Amerykanka mniej pasuje do Flapjacka i to właśnie młodziutki Polak został jego głównym wokalistą. Tak powstała płyta "Ruthless Kick", jedna z najcięższych i najnowocześniejszych polskich płyt początku lat 90.
Jedną z największych przygód Flapjacka był występ przed Faith No More 15 lipca 1997 roku w katowickim Spodku. Szczególnie, że amerykańscy muzycy sami wybrali grupę, która miała ich supportować. Dostali kilkadziesiąt zgłoszeń i spośród nich wskazali właśnie Flapjacka. "Wybrali nas. Raczej komplementowali, a my byliśmy oczywiście w totalnym szoku. Kiedy rozmawiali z nami, posługiwali się tytułami poszczególnych naszych kawałków" - wspominał Guzik wiele lat później w wywiadzie z Jackiem Nizinkiewiczem z "Rzeczpospolitej".
Ale Guziński to nie tylko Guzik, ale również Guezmir - alter ego Grzegorza na okoliczność pracy w zespole Homospiens.
Wspomina Paweł Sito, na przełomie wieków dyrektor programowy Radiostacji: "Kiedy pojawiły się nagrania psychodelicznej grupy Homosapiens słuchacze reagowali na nie, jak na produkcje z kosmosu. Początkowo prezenterzy nie wiedzieli, czy zapowiadają grupę polską, czy zagraniczną, nie było tego brzmienia i nutki skłaniającej do mówienia: 'jak na Polskę to całkiem niezłe'. Utwór 'Ricardo' stał się jednym z najbardziej kojarzących się czarodziejskich nagrań czarodziejskiego radia.
Na koniec wiadomość radosna: nadchodzą czasy Flapjacka, Homosapiens i Grzegorza Guzińskiego. Nadeszło przygotowane muzycznie i mentalnie pokolenie, które jeszcze nie wie, jak bardzo swoją muzykę ma na wyciągnięcie dłoni. Szkoda, że już nie pogada o niej z jej twórcą.