Aaron Carter miał poważny wypadek: Życie jest bardzo cenne
Kolejne kłopoty Aarona Cartera, walczącego o swoje dobre imię gwiazdora lat 90.

29-letni wokalista poinformował, że w poniedziałek (4 września) miał poważny wypadek samochodowy w pobliżu swojego domu w St. Petersburgu na Florydzie.
"Życie jest tak bardzo cenne" - napisał na Twitterze Aaron Carter, ujawniając, że "kompletnie skasował" swoje BMW M4.
Na skutek wypadku złamał nos. "Mówiąc szczerze, to g**no boli, bolą mnie ramiona, bolą mnie nogi. Wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne" - informuje.
Carter nie zdradził jednak, jak doszło do wypadku. Napisał, że "wszyscy przeżyli i mają się w porządku". Podziękował też fanom za okazane mu wsparcie.
W ostatnim czasie o Aaronie Carterze było głośno, gdy w połowie lipca został aresztowany przez policję za jazdę pod wpływem używek. Zatrzymano go w stanie Georgia pod zarzutem posiadania mniej niż uncji marihuany (ok. 28 gramów).
Po wyjściu na wolność wokalista przedstawił swoją wersję zdarzeń. Gwiazdor twierdził, że został zatrzymany w sklepie (a nie w aucie), kiedy zjechał do warsztatu samochodowego, by poprosić o pomoc przy samochodzie. Carter dodał, że spotkał się z agresją funkcjonariuszy, którzy odmówili mu prawa do kontaktu z adwokatem.
Kolejne wyjaśnienia przyszły w wywiadzie dla Entertainment Tonight. W trakcie rozmowy wokalista z trudem ukrywał łzy i przekonywał, że jego zatrzymanie było niesłuszne, a całość miała na celu zdyskredytowanie jego osoby. Aaron dodał także, że skończył z narkotykami. Oświadczył, że przyjmuje tylko określone leki, a marihuana była lecznicza.

"Nie brałem niczego. Jestem gotów poddać się testowi na wariografie. Zatrudnijcie specjalistę. Podepnijcie mnie" - zapowiadał.
"Mam problemy zdrowotne. W wieku 19 lat przeszedłem endoskopię, po której zdiagnozowano u mnie przepuklinę rozworu przełykowego. Lekarz powiedział mi, że muszę unikać stresu. Jeżeli tego nie zrobię, mogę zachorować na raka" - tłumaczył.
Entertainment Tonight postanowiło ujawnić kolejne fragmenty ekskluzywnego wywiadu z gwiazdorem. Tym razem wokalista zapewnił, że nigdy nie dotknął w swoim życiu amfetaminy, a komentarze, które czyta w sieci i słyszy na ulicy są uwłaczające.
"Jakbyś się czuła, gdybyś co dwie sekundy czytała, że masz AIDS, że umrzesz? 'O, spójrzcie na tego ćpuna. Meta zabija. Crack zabija'" - mówił dziennikarce.
"Przez wysoki poziom stresu, czuję się jak 80-letni mężczyzna" - zdradził Carter.
Wokalista dodał, że na chwilę obecną nie widzi szans na porozumienie się z bratem. Przypomnijmy, że Nick Carter (wokalista Backstreet Boys) publicznie wyraził wsparcie dla brata na Twitterze, Aaron określił ten ruch jako zagranie pod publiczkę.
"Jest między nami zbyt dużo animozji i zbyt duży konflikt interesów" - stwierdził. Nieco wcześniej dowiedzieliśmy się, że Aaron jest przekonany o tym, że rodzina i przyjaciele dawno go skreślili.
Ostatnie miesiące są dla Cartera wyjątkowo trudne. W maju zmarł ojciec gwiazdora, wokalista ma też problemy finansowe. W 2013 roku ogłosił bankructwo. Od tamtego czasu próbuje stanąć na nogi i ratować swoją karierę.
Aaron Carter największe sukcesy święcił w młodości. Na całym świecie sprzedał ponad 10 milionów egzemplarzy swoich płyt, w tym cztery miliony w samych Stanach Zjednoczonych.