W oazowym klimacie

KaCeZet i Fundamenty "KaCeZet i Fundamenty", Universal

Melodia lubi KaCeZeta z wzajemnością
Melodia lubi KaCeZeta z wzajemnością 

Słuchaczu, jeżeli reggae to dla ciebie ładny głos i wpadające w ucho melodie, płyta KaCeZeta i Fundamentów jest dla Ciebie. Ale naprawdę nie możesz oczekiwać wiele więcej.

Mamy reggae'owego debiutanta w Universalu. I - nie do wiary - nie jest ani trochę bednarkoidalny. Do tego ciekawie i z ogromnym wyczuciem operuje głosem. Kto wie, czy pod względem feelingu nie jest gdzieś w czołówce tej sceny. Czujny jej obserwator odnotował zapewne wspólną, funkcjonującą w niezależnym obiegu, płytę z Dreadsquadem, a warszawski imprezowicz minął się na pewno z soundsystemem Soundz of Freedom czy też zespołem Tabula Rasa. Mnie akurat Kacezet zaintrygował dopiero przy okazji bardzo fajnej, drugiej płyty Bauaganu Mistrzów, na której pojawiał się gościnnie. Nadzwyczaj lekko idzie mu śpiewanie. Melodia go lubi.

A on lubi melodie. Nie dziwię się, że duża wytwórnia go chciała, bo na krążku zawarł parę utworów od których żadną miarą nie można się uwolnić. Koniecznie należy tu wymienić "Nadciąga", "Ład i Chaos" oraz "Nie boję się życia", choć listę śmiało można by przedłużyć. Brzmienie kompozycji oparto na brzdąkaniu akustycznych gitar, a produkcja Jacka "Dżeksonga" Onaszkiewicza (Immanuel!) jest bardzo staranna i zupełnie nieinwazyjna.

Wszystko pięknie, i gdyby nie jedna rzecz, chodziłbym pewno po domu śpiewając te kacezetowe szlagiery. Nie chodzi o nienaturalnie poprzestawiane akcenty, czy też nawijaczy niezdolnych wnieść do płyty czegokolwiek fajnego. Po prostu trochę wstyd mi nucić pod nosem "pozamykać sądy" albo, że coś "nadciąga jak dym z bonga". Nie mam też ochoty gloryfikować tęczy w Łazienkach czy piętnować świata pasibrzuchów. Już skończyłem liceum, tak jakoś nie wypada.

Mądrzy ludzie mówią, że stawianie mądrych pytanie jest dużo ważniejsze od udzielania banalnych odpowiedzi. I KaCeZet rzeczywiście chętnie pyta, na przykład o to "skąd się wzięła myśl" i czy "Bóg jest odpowiedzią, czy odpowiedź Bogiem?". Tyle, że na poziomie umiarkowanie pilnego ucznia etyki. Tą dozą naiwności można by obdzielić parę dziewczyńskich blogów, a i tak zostało by jeszcze sporo na organizacje pokroju "Stop Wojnie".

Zabrakło też dobrego pomysłu na to, jak muzycznie odejść od klimatów oazowych, czy jak kto woli ogniskowo-harcerskich. Po latynosku rozbujany "Darwin" broni się jeszcze, dobre rzeczy dzieją się tu z rytmem, ale niedługo po nim, gdzieś na wysokości ósmego utworu płyta zaczyna irytować. "Masz ci los" zdąży się zdyskwalifikować jako numer dla kiddie bandów pokroju niegdysiejszego Hansona, gdyż o wiele za późno nadchodzi niespokojne, utrzymane we freejazzowym duchu rozwinięcie. "Sługa" wydaje się być dla KaCeZeta z kolei trackiem za szybkim i za chaotycznym. Próby grania bardziej bluesowego wywołują tylko tęsknotę za Indios Bravos pokazując, że Gutek miał sporo szczęścia trafiając na Banacha. Ciekawe, kto w przyszłości pozwoli się rozwinąć gospodarzowi tej płyty?

5/10

Zobacz teledysk "Nadciąga":

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas