Recenzja Pet Shop Boys "Super": Całkiem super

Paweł Waliński

Epoki się zmieniają, a Pet Shop Boys niewiele. Podobnie ich talent do pisania naprawdę fajnych numerów. Tych na "Super" zdecydowanie nie brak.

Pet Shop Boys robią konsekwentnie to, co wychodziło im kiedyś
Pet Shop Boys robią konsekwentnie to, co wychodziło im kiedyś 

Nail Tennant i Chris Lowe wygrywają jednym. Tym, że idą swoim tempem do przodu wraz z postępem technologicznym, zupełnie natomiast nie próbują ścigać się z młodszymi od siebie, na siłę ubierać w nowe szatki. Robią konsekwentnie to, co wychodziło im kiedyś. I nawet jeśli nie strzelą już nigdy singlem tak nośnym jak "Domino Dancing", czy "Suburbia", słucha się ich nadal z taką samą oślizłą przyjemnością, jak w głębokich ejtisach. To na pewno.

Kiedyś mówiło się o nich, że grają synth pop, albo new romantic. Dziś machnęłoby się jeszcze housem, czy wręcz french-touchem, czasem dorzuciło disco. Nieważne jednak terminy, bo Pet Shop Boys znakomicie wyciągają z nich synergię, potrafiąc naraz mieć naprawdę fajny power, a jednocześnie uwodząc melodiami i specyficzną melancholią, jak choćby w "The Dictator Decides", brzmiącym jak - nie przymierzając - klasycy zimnej fali, z Kas Product na czele. W podobnym brzmieniowym klimacie trzyma się "Twenty Something", gdzie rytm brzmi jak żywcem wycięty z jakiejś południowoamerykańskiej cumbii.

"The Pop Kids" to już absolutnie klasyczni Pet Shop Boys z refrenem chwytliwym jak podskoki Romana Giertycha na marszu KOD-u. "Groovy" ma killerskie i akordy, i piano staby. Trochę słabiej "Super" brzmi w okolicach "Pazzo!" i "Inner Sanctum", gdzie duet próbuje przekonać świat, że sięga wewnętrznego sanktuarium tłustego beatu. Szczęśliwie ten drugi numer rozładowuje odrobinę pasaż wokalny i niepoważne parapety w tle. "Undertow" zabiera nas do czasów, kiedy na dyskotekach laserdance'owe hiciory spotykały "Living on Video" Trans-X. A "Sad Robot World" na kilometr pachnie Garym Numanem. W dodatku wydaje się, że to album dużo lepiej napisany, niż poprzedzający go "Electric" (2013), czy właściwie wszystko, co zrobili od początku tego millenium.

Ozdobą "Super", poza znakomitymi melodiami są tu jak zwykle celne, inteligentne teksty Tennanta, komentujące tak rzeczywistość, jak i przeszłość. Jak zazwyczaj w muzyce tego typu tekst jest tylko usprawiedliwieniem wprowadzenia do muzyki dodatkowej ścieżki, czyli wokalu, tak tu czy to w opowieści o dyktatorze snującym marzenia o byciu obalonym, czy w puszczającym oczko do ich własnej młodości "The Pop Kids", Tennant sprawia, że naprawdę chce się wiedzieć, co wyśpiewuje.

Wszystko tu jest oczywiście za bardzo. Czy to wycieczki ku najntisowym eurodance'om, czy chłodne cytaty z dekady wcześniejszej, Pet Shop Boys zupełnie świadomie są w tym przerysowani tak, że aż niesmaczni. Tak było dawniej i nadal jest to strategia bardzo, ale to bardzo skuteczna. Jeśli czymś się przejmować, to może brakiem ballad, albo tym że to, co uprawiają Pet Shop Boys to praktycznie w 100% rzemiosło, wielkiej sztuki, czy szczególnych artystycznych ambicji tu nie dostrzeżecie. Ale sposobu w jaki składają wszystko do kupy i drygu do melodii nadal mogą im zazdrościć artyści młodsi i bardziej licujący z czasami, w których żyjemy. To coś, jak dziadek, albo stryjek, który tabletu nie ogarnia, ale jak trzeba zrobić procę, albo naprawić rower, jest absolutnie, absolutnie niezrównany.

Pet Shop Boys "Super", Mystic

7/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas