Reklama

Kaśka Sochacka "Ciche dni": Gorzkie tęsknoty [RECENZJA]

Do swojej debiutanckiej płyty Kaśka Sochacka dołączyła opowieść, jak to sama nazywa, "love story". Jej list miłosny nie jest jednak opowieścią skierowaną do konkretnej osoby. To opowiadanie na temat jej drogi do wydania debiutu. I o mały krok płyta nie ukazałaby się w Jazzboyu, zaś sama Sochacka rozminęła by się z ludźmi, którzy wiedzą, na jaką uwagę zasługuje. Tym bardziej podziwiam konsekwencję i cierpliwość artystki. I że nigdy nie porzuciła swoich piosenek, choć mogło się wydawać, że nic z tego nie będzie.

Do swojej debiutanckiej płyty Kaśka Sochacka dołączyła opowieść, jak to sama nazywa, "love story". Jej list miłosny nie jest jednak opowieścią skierowaną do konkretnej osoby. To opowiadanie na temat jej drogi do wydania debiutu. I o mały krok płyta nie ukazałaby się w Jazzboyu, zaś sama Sochacka rozminęła by się z ludźmi, którzy wiedzą, na jaką uwagę zasługuje. Tym bardziej podziwiam konsekwencję i cierpliwość artystki. I że nigdy nie porzuciła swoich piosenek, choć mogło się wydawać, że nic z tego nie będzie.
Kaśka Sochacka na okładce płyty "Ciche dni" /

"Znowu jestem w punkcie, który dawno temu już minęłam" śpiewa zresztą o wracaniu do tego samego punktu. Zupełnie, jakby odnosiła się do historii wydania debiutanckiej płyty. Która to była długa i pełna zakrętów. Dużo znamy takich historii - świetnie zapowiadających się młodych artystów, którzy próbują zaistnieć na rynku, jednocześnie nie chcąc naginać się do utartych schematów, trzymając się własnego pomysłu na siebie i swoją twórczość, którym po drodze coś nie wychodzi i dają za wygraną. Sochacka na szczęście ma w sobie mnóstwo uporu.

Reklama

Sprawdź tekst utworu "Trochę tu pusto" w serwisie Teksciory.pl!

Chcąc nie chcąc, przygnębiająca "Wiśnia" stała się wizytówką Sochackiej. A wykonywanie jej na żywo razem z Kortezem doprawiło artystce metkę, którą mam nadzieję szybko zgubi. Wolę bowiem, aby słuchano jej przez pryzmat jej własnych dokonań i uczuć, które przekazuje, a nie tego, jakiego kolegę ma obok siebie w wytwórnianym katalogu.

Ale skoro już zaczęła od "Wiśni", trzeba przyznać, że zaczęła od wysokiego i zarazem smutnego C. "Wiśnia" to ubrana w proste sformułowania opowieść o tęsknocie, która opiera się temu, że świat w złym momencie nie staje w miejscu.

Na płycie oprócz głosu Sochackiej znalazło się miejsce na dwa duety, jednak obecność gości raczej nie wnosi szczególnej wartości do albumu. Choć "Boję się o ciebie", zaśpiewane razem z Vito Bambino, ujmuje tekstem. Ale takich gorzkich refleksji jest tu o wiele więcej. Wyśpiewane niskim głosem Sochackiej potrafią czasem naprawdę uderzyć.

W tej długiej drodze do debiutu Sochacką na różnych etapach wsparli między innymi Olek Świerkot i Agata Trafalska, która pomogła w napisaniu tekstów. Z ich udziałem pomysły na piosenki nabrały rumieńców i przeobraziły się w całkiem bogate kompozycje, które jednocześnie nie są zbyt przeładowane środkami wyrazu.

Bo najważniejsze są tu opowieści Sochackiej. Przede wszystkim o tęsknocie i rozstaniu. Ale także o stagnacji czy strachu o ukochaną osobę. Jeśli macie uczulenie na piosenkowe opowieści o sprawach okołozwiązkowych, nie słuchajcie tej płyty. Jeśli zaś lubicie napisane prostym językiem, czasem może nieco ckliwe, historie o dobrze znanych każdemu emocjach, sprawdźcie koniecznie "Wiśnię".

Kaśka Sochacka "Ciche dni", Jazzboy Records

7/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kaśka Sochacka | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama