Doglądanie roślinek

Kings Of Leon "Come Around Sundown", Sony Music

"Come Around Sundown" to nie jest kamień milowy w historii rocka
"Come Around Sundown" to nie jest kamień milowy w historii rocka 

Bracia Followill i ich kuzyn Matthew, też Followill, od kiedy stali się nowymi specjalistami od stadionowego rocka, eksplorują ten właśnie kierunek swojej twórczości.

Na albumie "Come Around Sundown" nie brakuje więc podniosłych refrenów, którym towarzyszą monumentalne, gitarowe ściany dźwięku. Rozświetlające mrok uderzenia w struny przeplatane są subtelnymi zwrotkami, w których pięknie brzmi zwłaszcza dźwięczny, a jak trzeba to i zachrypnięty, wokal Caleba Followilla. Z kolei grający na wiodącej gitarze Matthew - zanim odpali głośne fajerwerki - skupia się na delikatnym plumkaniu; całość bardzo przypomina styl gry The Edge'a. Zresztą Kings Of Leon porównywani są do U2 nadzwyczaj często, nie tylko ze względu na stadionowe ambicje.

Słuchając "Come Around Sundown", nie da się nie zauważyć silnych inspiracji twórczością Bono i spółki. Utwory "Pyro" czy "Birthday" brzmią bardzo jak U2, ale nie nazwałbym tego w żadnym wypadku popłuczynami po Irlandczykach, to raczej udane kontynuowanie drogi starszych kolegów. Piosenki, do których łatwo sobie wyobrazić ryk tysiąca gardeł na plenerowym koncercie, doprawione są szczyptą leniwej atmosfery amerykańskiej prerii, co Kings Of Leon od U2 zdecydowanie odróżnia. Odniesieniom do country, np. w utworze "Back Down South", trudno się dziwić - panowie Followill pochodzą przecież z Nashville, stolicy tego gatunku.

Młodzi rockmani bardzo zręcznie obracają się między tą stadionową podniosłością a countrową lekkością. Dobre wrażenie robią zwłaszcza utwory "Pickup Truck", wspomniany "Pyro" czy "No Money", z interesującą, brudną solówką. Kings Of Leon są na tej płycie mniej zadziorni niż dotychczas, więcej jest tu fragmentów tęsknych, nieco sentymentalnych, na szczęście niespokojny bas Jareda i często szorstkie brzmienie gitar, nie pozwalają na przesadną ckliwość. Całość jednak nie uwodzi, nie porywa, nie zapominamy o Bożym świecie, to nie jest kamień milowy w historii rocka.

Kings Of Leon to profesjonaliści, którzy na bestsellerowej płycie "Only By The Night" z 2008 roku odkryli swoje największe atuty i zdobyli wielomilionową publiczność. Teraz jedynie doglądają roślinek w swoim ogrodzie.

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas