Open'er 2007
Reklama

Open'er: W hip hopie najmocniejsi

"Stawiamy na uznanych artystów. Mogę śmiało powiedzieć, że wśród innych festiwali w hip hopie w tym roku jesteśmy najmocniejsi" - komentował Mikołaj Ziółkowski, szef Alter Art, organizatora Heineken Open'er Festival. A właśnie hip hop zdominował sobotę, 8 lipca, która była ostatnim dniem festiwalu.

Na początku główną scenę opanował Abra Dab, któremu towarzyszyli Joka, Gutek i gościnnie Numer Raz. Skład miał świetne przyjęcie - chyba najlepsze spośród wszystkich wykonawców otwierających koncerty na dużej scenie.

Dab i spółka zarapowali między innymi ostatni singel artysty "Rap to nie zabawa już", przebojowy "Szyder rap" z debiutanckiego "Czerwonego albumu" i utwory Kaliber 44, które wzbudziły największy entuzjazm (m.in. "Wena", "Normalnie o tej porze" czy mocno zmienioną wersję "Filmu"). Na koniec występu, już z zaplecza sceny, dobiegł nas wszystko mówiący okrzyk "Legalizacja!" i mocno politycznie niepoprawny tekst odnoszący się do braci Kaczyńskich, który wzbudził nie mniejszą owację, niż przeboje Daba i Kaliber 44.

Reklama

Koncert The Streets zaczął się również od "narkotykowego" akcentu. Mike Skinner na pierwszy ogień rzucił "Pranging Out", czyli utwór o druzgoczących skutkach zażywania kokainy. A później zaczęło się poszukiwanie... paska do spodni, które spadały brytyjskiemu raperowi.

Niestety, występ The Streets, których jestem wielkim fanem, rozczarował mnie. Być może negatywne wrażenie wynikało z faktu, że tydzień wcześniej oglądałem fantastyczny set Skinnera w Roskilde (jeden z najlepszych na tamtym festiwalu), przy którym ten gdyński wypadł trochę blado. Na Open'erze zespół towarzyszący Mike'owi na dzień dobry nie mógł złapać rytmu, a później Skinner nie mógł złapać kontaktu z publicznością. Początkowo nie wypaliła zabawa ze wspólnym skakaniem. Dopiero w drugiej części koncertu udało się raperowi nakłonić ludzi do... przysiadów.

Poza tym Brytyjczyk prowadził monolog skierowany do jednego z ochroniarzy i zauroczył się zachodem słońca ("What a beautiful sky"), które miało miejsce akurat podczas wykonywania "Never Went to Church", kompozycji poświęconej zmarłemu ojcu Mike'a.

Co do repertuaru, to The Streets zaprezentowali największe przeboje: "Don't Mug Yourself", "Let's Push Things Forward", "Blinded By The Light" i oczywiście "Dry Your Eyes". Set zakończył "Fit But You Know It", po którym The Streets otrzymali gromkie brawa.

Koncerty Kanye Westa, obecnie chyba najjaśniejszej gwiazdy hip hopu, to pełne rozmachu, wyreżyserowane show. Na scenie, oprócz elegancko ubranego rapera (białe spodnie, gustowny sweter w paski), zainstalowali się DJ, cztery skrzypaczki, dwie wiolonczelistki, harfistka i dwuosobowy chórek. Dodajmy, że wokalistka okazała się także świetna tancerką, wzbudzając gorącym występem entuzjazm przede wszystkim męskiej części publiczności.

Występ zaczął się świetnym "Diamonds from Sierra Leone", a później nastąpiła... niespodziewana, kilkunastominutowa przerwa, podczas której Kanye zawzięcie dyskutował o czymś z technicznymi i organizatorami.

Poza wspomnianym przebojem opartym na samplu z "Diamonds Are Forever" Shirley Bassey, chicagowski raper przedstawił także "Through The Wire", "Gold Digger", "Heard 'Em Say" czy "Touch The Sky". Nie zabrakło także fragmentów kompozycji innych artystów, zagranych przez wspomniany septet smyczkowy ("Eleonor Rigby" The Beatles, "Crazy" Gnarls Barkley czy znany motyw z "Bitter

Sweet Symphony" The Verve, który pochodzi oryginalnie z "Last Time" The Rolling Stones.).

West pochwalił się także własnymi produkcjami dla innych artystów (m.in. Jay-Z, Talib Kweli, Ludacris czy Alicia Keys).

Podczas wspomnianego "Touch The Sky" Kanye pomylił się, śpiewając jeden wers zbyt wcześnie i postanowił rozpocząć cały utwór od początku, co oczywiście bardzo spodobało się festiwalowiczom. Później raper zszedł ze sceny, na której pozostali muzycy z zespołu. Jednak spodziewany bis nie nastąpił, co zaskoczyła chyba także muzyków towarzyszących Kanye. Czyżby ten fakt miał związek z opisaną wcześniej dyskusją artysty z technicznymi?

Na koniec główna scena utonęła w tanecznych klimatach, a mocno już zmęczonych uczestników Open'era do zabawy zaprosili na początku Basement Jaxx, a później Roger Sanchez.

Zobacz zdjęcia z ostatniego dnia Open'era 2006 tutaj!

Artur Wróblewski, Gdynia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mikołaj Ziółkowski | Heineken Open'er | hip hop | ostry dyżur | Open'er
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy