Reklama

Za kulisami finału "Bitwy na głosy"

Reżyser "Bitwy na głosy" opowiedział nam o walce z polsatowskim "Must Be The Music" i zachwycał się Hubertem Urbańskim. Byliśmy na planie finału programu - oto, co udało nam się podpatrzeć i podsłuchać:

Ogromne studio "Bitwy" zostało zlokalizowane w miejscu, w którym gubią się nawet taksówkarze - o czym nieraz miała się okazję przekonać ekipa INTERIA.PL. Upiorna fabryczna hala, wokół krajobraz rodem z postnuklearnego świata, pełno samochodów i... stanowisko z kiełbaskami.

Tylko w dawnej fabryce traktorów dało się zmieścić 300 osób realizujących "Bitwę", 128 uczestników, 8 gwiazd z ich świtą (menedżerowie, rodzina, partnerzy) i wreszcie publiczność.

Po wejściu do środka dominuje wrażenie wielkiej krzątaniny. Największe kolejki do makijażu i do toalety. Dziewczyny, które fryzury nie mają jeszcze zrobionej, zaczynają się denerwować. Kierownik planu okazję do denerwowania się ma wielokrotnie - trzeba założyć odsłuch, a uczestnika nie ma. Trzeba się ustawić do wyjścia na scenę, a kilku osób brakuje. Trzeba zrobić przejście dla Beaty Kozidrak, a przejścia nie ma.

Reklama

Tymczasem na piętrze, w ciasnym korytarzu wzdłuż garderób trwa międzydrużynowa integracja. Niektórzy z uczestników przyznają, że wolą towarzystwo ludzi z innych miast (w końcu swoich oglądają dzień w dzień). Są i romanse, i "kwasy". Atmosfera jak na koloniach.

Kiedy próbuję zrozumieć, kto biega w jakiej sprawie i kto się czym zajmuje, podchodzi do nas Roch Fortin, amerykański reżyser programu. Dumny z tego, co przez ostatnie kilka miesięcy tworzył. Zdaniem Fortina, to właśnie do "Bitwy" trafili najlepsi wokaliście z trzech muzycznych show.

Amerykanin bez ogródek przyznał, że walka o widza z polsatowskim "Must Be The Music" była tematem wiodącym w TVP. Fortin zdradził nam, że zdarzało mu się w trakcie "Bitwy" oglądać konkurencję - gdy Polsat nadawał reklamy, Hubert Urbański otrzymywał na słuchawkę polecenia, jak podkręcić show, by przechwycić widza. Gdy program Polsatu się przeciągał, reżyser przeciągał też "Bitwę". Najlepsi do rozciągania antenowego czasu byli Alicja Węgorzewska z Hubertem Urbańskim.

- Z tym gościem mogę zrobić wszystko, każdy program. Jest niesamowity, potrafi improwizować - nie mógł się nachwalić swojego prowadzącego.

Zapytałem o drugą edycję "Bitwy".

- Oficjalnie nic nie mogę ci powiedzieć. Ale jestem optymistą - uśmiechnął się szeroko.

Podczas prób do finału furorę robiła tryskająca humorem Urszula Dudziak - dowcipkowała, uwieszała się na Hubercie Urbańskim, liczyła mu plomby, biegała, skakała; tak jak Krzysztof Cugowski nie odnalazł się w rozrywkowym formacie, tak Dudziak czuła się jak u siebie.

Przed "godziną zero" bardzo angażowała się w dobre przygotowanie uczestniczek Grażyna Szapołowska. Na próbie instruowała dziewczyny, jak stanąć przed jurorami, żeby jak najkorzystniej wypaść w kamerze, a Klaudii z Zielonej Góry pokazywała, jak ruszać biodrami w "Lady Marmalade", żeby było jeszcze bardziej seksownie.

Po finałowym werdykcie ekipa programu i potwornie zmęczeni (co podkreślała Natasza Urbańska) uczestnicy udali się na wspólną imprezę. Na parkiecie prym wiodła Halina Mlynkova, natomiast bracia Golcowie nie mieli sobie równych w pałaszowaniu kolejnych potraw.

Plotkował (ale tylko trochę) Michał Michalak

"Bitwa na głosy" - zobacz nasz raport specjalny!

Czytaj blog "Język Elit" Michała Michalaka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: głos | Bitwa na Głosy | TVP | Hubert Urbański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy