Reklama

Koniec Boyzone

Wygląda na to, że obawy wielu fanów irlandzkiej grupy Boyzone, stały się faktem. Gazeta "Irish Mirror" podała w środę, 7 marca, iż zakończył on swoją działalność, gdyż Ronan Keating doszedł do wniosku, iż nie da rady pogodzić kariery solowej z pracą w zespole.

Wygląda na to, że obawy wielu fanów irlandzkiej grupy Boyzone, stały się faktem. Gazeta "Irish Mirror" podała w środę, 7 marca, iż zakończył on swoją działalność, gdyż Ronan Keating doszedł do wniosku, iż nie da rady pogodzić kariery solowej z pracą w zespole.

Keating zadzwonił niedawno do swego kolegi z zespołu Keitha Duffy'ego i poinformował go o swojej decyzji.

"Ronan zadzwonił i powiedział, że nie jest w stanie być dłużej członkiem Boyzone i nie wyruszy z nami w trasę, ponieważ ma zamiar zaprezentować się w Stanach z jak najlepszej strony, to znaczy sam. Tym samym oznacza to właściwie koniec istnienia zespołu. Wszyscy jesteśmy na niego wściekli, nie ukrywam tego. To była ostatnia szansa na to, aby pokazać ludziom, że coś potrafimy. To wstyd, że tak skończyliśmy, ale taka jest prawda" - stwierdził Duffy.

Reklama

Trasa koncertowa Boyzone na pewno nie dojdzie do skutku, a tym samym nie można w ogóle mówić o istnieniu zespołu, bo choć formalnie nie zakończył on swojej działalności, to przez najbliższe kilka lat jego członkowie nie mają nawet zamiaru się spotkać.

Co prawda powstał pomysł, wysunięty przez Mikey'a Grahama, aby wyruszyć w trasę bez Ronana, ale jest on raczej nierealny.

"Nie, to jest zły pomysł. Ronan jest podstawowym członkiem tego zespołu i coś takiego nie ma sensu. Chcę jednak zaznaczyć, że nie ma między nami żadnego konfliktu, rozumiemy jego decyzję, choć jest nam z jej powodu przykro. Na pewno wielu fanów jest tym zawiedzionych" - dodał Duffy.

Natomiast Ronan Keating przyjedzie do Polski 18 marca i wystąpi na gali wręczenia tegorocznych Fryderyków.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ronan | Ronan Keating
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy