Reklama

(S)thrash(na) Metalmania

Duński Artillery, amerykańskie formacje Flotsam And Jetsam i Overkill, a w finale Megadeth, jedna z największych gwiazd San Francisco Bay Area. Metalmania 2008 stała pod znakiem odradzającego się po latach thrash metalu.

Jeszcze trzy lata temu nikt nie przypuszczałby, że ów szlachetny metalowy styl powstały w latach 80. raz jeszcze zagości na pierwszych stronach branżowych magazynów. A jednak! Chłoszczące riffy znów w modzie. Wracają starzy, młodzież zapełnia przekrojowe kompilacje.

Organizatorzy Metalmanii nie pozwolili sobie na przeoczenie tego faktu, choć jak należy podejrzewać aktualnie panujący trend, widoczny głównie w USA i Wielkiej Brytanii, zawita do Polski, tradycyjnie, z pewnym opóźnieniem.

Zestaw zespołów na XXII edycji Metalmanii, która odbyła się w sobotę, 8 marca, nie był jedynie prezentem dla kobiet, które w tym dniu obchodziły swoje święto. Najbardziej cieszyli się fani thrashu.

Reklama

Pierwszym przedstawicielem tego gatunku, który pojawił się na deskach katowickiego "Spodka" była duńska grupa Artillery, reaktywowana w roku 2007. Prawdziwi weterani sceny, którzy w latach 80. stawali w szranki z najlepszymi reprezentantami niemieckiego thrashu. Nie ma też co ukrywać, widać było, że ząb czasu pozostawił pewien ślad na aparycji Duńczyków. Siwe włosy, większe brzuszki lub też mało przydatna w moshingu łysinka, nie przeszkodziły jednak duńskiemu kwintetowi w daniu z siebie tego co najlepsze. Emerytura jeszcze przed nimi.

Ci, którzy stawili się w Katowicach mieli okazję zobaczyć, po raz pierwszy na polskiej ziemi, amerykański Flotsam And Jetsam, heavy / thrashmetalową formację powołaną do życia w 1982, dokładnie tym samym roku co Artillery. Przypomnijmy, że przez pierwsze cztery lata grał w niej Jason Newsted, późniejszy basista Metalliki.

Podczas 70-minutowego koncertu grupa z Arizony zagrała m.in. tytułowy numer z debiutanckiego albumu "Doomsday For The Deciever" oraz utwory z płyt "No Place For Disgrace" (tytułowy, "Dreams Of Death", "Escape From Within", "I Live You Die"), "When The Storm Comes Down" ("The Master Sleeps") i "Cuatro" ("Swatting At Flies", "Never To Reveal").

Nieco krócej, bo około 45 minut przebywała na scenie inna thrashowa legenda z USA - brooklyński Overkill, który koncertową energią mógłby obdarować wszystkich pozostałych uczestników tegorocznej Metalmanii.

Mistrzem ceremonii był tu oczywiście, wyrzeźbiony niczym Bruce Lee, wokalista Bobby "Blitz" Ellsworth, dla którego czas najwidoczniej stanął w miejscu. Poleciały m.in. takie klasyki jak "Rotten To The Core" z pierwszej płyty "Feel The Fire" (1985), "Necroshine", "Hello From The Gutter" z albumu "Under The Influence". Z nowej płyty "Immortalis" usłyszeliśmy choćby "Skull And Bones". Nowojorczycy pożegnali się numerem "Fuck You" z EP-ki o tym samym tytule, wydanej dokładnie 20 lat temu.

Równie przekrojowy zestaw utworów przygotował dla polskich fanów Dave Mustaine i jego Megadeth, tym razem w składzie z gitarzystą Chrisem Broderickiem, doskonale znanym z Nevermore, a wcześniej Jag Panzer.

W chronologicznej kolejności ukazywania się płyty były to m.in.: "Wake Up Dead", "Peace Sells" (album "Peace Sells... But Who's Buying?"), "In My Darkest Hour" ("So Far, So Good? So What!"), "Holy Wars... The Punishment Due", "Hangar 18", "Take No Prisoners", "Tornado Of Souls" ("Rust In Peace").

Z albumu "Countdown To Extinction" wybrzmiały "Skin O' My Teeth", "Ashes In Your Mouth" i oczekiwany przez wszystkich "Symphony Of Destruction".

Nie zabrakło też "A Tout le Modne" z longplaya "Youthanasia" oraz kilku numerów z ostatnich płyt: "Trust" z "Cryptic Writings", "Kick The Chair" z "The System Has Failed" oraz "Washington Is Next!" z wydanego w połowie 2007 roku albumu "United Abominations".

Jak na gwiazdę przystało, wszystko rozkręcono na ful. W przypadku brzmienia nie był to do końca strzał w dziesiątkę. Nieprzyjemne dudnienie nieco przeszkadzało. Tę drobną rysę wymazała jednak przepiękna gra świateł. Sam Mustaine, wbrew powszechnej opinii, wyniesionej jeszcze z dawnych czasów, okazał się na scenie człowiekiem niezwykle pokornym.

Megadeth pewnie nigdy nie będzie tak wielki jak Metallica. Może i dobrze. W końcu nigdy nie nagrali swojego "Mama Said" a la country rock. I niech już tak zostanie...

Metalmania 2008 to jednak nie tylko thrash metal. Jednym z najciekawszych koncertów miał być występ amerykańskiej grupy The Dillinger Escape Plan. I tak też się stało. Wręcz atomowa żywiołowość Amerykanów wprawiła w osłupienie. Popis siły, nieokiełznanej ekspresji i technicznej alpinistyki. W Europie mało kto tak gra. Może właśnie dlatego kilku "dobrych ludzi" nie mogło powstrzymać się od gwizdów. Cóż, nie każdy musi mieć wysokie IQ...

Nikt nie narzekał za to na nasz ukochany death metal. Polski Vader i amerykański Immolation to w końcu uznane na całym świecie marki. Twórcy "De Profundis" obchodzą w tym roku jubileusz 25-lecia działalności, o czym wspomniał na scenie Peter, lider Vadera. Poza raz kolejny wyśpiewaliśmy "Carnal", "Dark Age" czy "Silent Empire". To się nigdy nie znudzi.

Pokaz brutalnej deathmetalowej siły stał się udziałem Immolation. Grupa Rossa Dolana i Roberta Vigny zagrała krótko, ale treściwie, udowadniając, że ekstremalną muzykę kosztować najlepiej z rąk wirtuozów. Kwintesencja technicznego death metalu. Formacja z Nowego Jorku zgrała kompozycje z ostatniej płyty "Shadows In The Light" oraz "Unholy Cult", "Harrnesing Ruin", "Here In After" oraz utwór "Immolation", kończący debiutancki longplay "Dawn Of Possession".

Z grona blackmetalowców najlepiej wypadł tym razem norweski Satyricon. Nie zapominajmy także, że Satyr, frontman zespołu - od niedawna z krótkimi włosami - to nie od dziś ulubieniec damskiej części publiczności. Setlista marzenie - tak najkrócej można by ująć koncert muzyków z Oslo. "Nemesis Divina", "Havoc Vulture", "Fuel For Hatred" czy odśpiewane chóralnie "K.I.N.G." i "Now, Diabolical" - mało kto mógłby prosić o więcej. A jednak dostaliśmy coś ekstra: "Storm (Of The Destroyer)" - bonusowy numer z ostatniej płyty "Now, Diabolical", jak mówił Satyr, zagrany po raz pierwszy na żywo!

Nieco inne oblicze black metalu pokazał szwedzki Marduk i irlandzki Primordial, który za sprawą wydanej niedawno płyty "To The Nameless Dead", wreszcie wspiął się szczyt blackmetalowej sceny.

Pancerna Dywizja Marduk zaatakowała najbardziej agresywnie. Swoje zadanie doskonale spełnił wokalista Mortuus, który w trakcie "Beyond The Grace Of God" wylał na siebie "krew". Po minach pań w obcasach - bo i takie były - dało się zauważyć pewne zdziwienie, a może i strach. Totalne opętanie. Po usłyszeniu takich utworach jak choćby "Baptism By Fire", po Legionie - poprzednim wokaliście - nikt już płakać raczej nie będzie.

Festiwal zakończył się niemal punktualnie, tuż po północy, co było miłą niespodzianką, pamiętając o poprzedniej edycji, która miała swój finał niemal we wczesnych godzinach rannych. Do dziś wielu współczuje My Dying Bride... Brawa za tę poprawę, i do zobaczenie za rok!

Bartosz Donarski, Katowice

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy