"Mam talent": Koniec śpiewania!

Po czterech edycjach w końcu ziściły się postulaty dużej części widzów "Mam talent". Śpiewanie zeszło na drugi plan. Swoje pięć minut mają inne talenty.

Śpiewanie zaczęło już nudzić nawet Marcina Prokopa - fot. Paweł Wrzecion
Śpiewanie zaczęło już nudzić nawet Marcina Prokopa - fot. Paweł WrzecionMWMedia

O przełomie możemy mówić już po trzech odcinkach piątej serii "Mam talent" - liczba pokazywanych wokalistów znacznie się zmniejszyła w stosunku do poprzednich edycji, na dodatek żaden z nich nie występował w roli bohatera odcinka (ostatni występ).

To świadoma decyzja twórców, nieco wymuszona sytuacją rynkową - po tylu edycjach tylu różnych programów coraz trudniej o wokalną perełkę, która nie występowałaby jeszcze w żadnych show (a więc której można by nadać status odkrycia).

Ci nieliczni pokazani w piątej edycji "Mam talent" wokaliści powyższe tylko potwierdzają. Żadnemu nie udało się rzucić na kolana - nie sugerujcie się euforycznymi opiniami jurorów, oni już tak mają, że przed każdym dobrze śpiewającym uczestnikiem padają na kolana i składają mu nieadekwatne do sytuacji hołdy (vide Dawid Rajfur).

Pierwsze efekty zabiegu polegającego na marginalizacji wokalistów wyglądają dla stacji obiecująco - po fatalnej oglądalności pierwszego odcinka liczba widzów zaczęła znacząco rosnąć (ostatnio 3,6 mln widzów).

Twórcy najwyraźniej wyciągnęli wnioski z poprzednich edycji, kiedy to w finale lądowało siedmiu, ośmiu wokalnych uczestników. A przecież TVN od 2011 roku pokazuje "X Factor" - nie ma więc sensu dublowanie tych programów.

(mim)

Podoba wam się "Mam talent" bez dominacji śpiewających uczestników? Komentujcie!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas