Royal Blood: Porozumiewamy się za pomocą instrumentów (wywiad)

Krytycy zakochali się w nich od pierwszego wejrzenia, a widzowie wracają z ich koncertów cali spoceni i ze zdartymi gardłami. Poznajcie angielski duet Royal Blood, najgłośniejszy debiut roku.

Ben i Mike, czyli Royal Blood
Ben i Mike, czyli Royal Bloodmateriały prasowe

25 sierpnia ukazała się debiutancka płyta Royal Blood zatytułowana po prostu "Royal Blood".

Wokalista i basista Mike Kerr wraz z perkusistą Benem Thatcherem już na wiele miesięcy przed premierą albumu mogli o sobie przeczytać, że "są w stanie rozpalić każdą publiczność" ("Daily Mirror").

Royal Blood dali się poznać również polskiej widowni, bowiem w lipcu wystąpili na Open'erze. Ostrożni organizatorzy umieścili ich na mało istotnej scenie, a tymczasem panowie dali jeden z najlepszych koncertów na festiwalu.

"Jak dzika to była zabawa, świadczyć mogą połamane deski w podłodze pod sceną" - relacjonował nasz korespondent (zobacz całą relację).

Obiecująca kariera Royal Blood wystartowała dzięki perkusiście grupy Arctic Monkeys, który założył t-shirt z nazwą zespołu młodszych kolegów na festiwalu Glastonbury. Zobacz, jak Royal Blood opowiadają tę anegdotę:

Po historii z t-shirtem sprawy nabrały rozpędu. Rok później Royal Blood już sami byli gwiazdami Glastonbury. I to przed wydaniem debiutanckiej płyty!

Duet wokalista&perkusista nieuchronnie kojarzy się z takimi gwiazdami jak choćby The Black Keys (z tą różnicą, że Dan Auerbach gra na gitarze elektrycznej, a Mike Kerr na basie). Zapytaliśmy członków Royal Blood, czy mają szansę osiągnąć status kolegów zza Wielkiej Wody.

- Ja nigdy nie będę tak duży jak perkusista The Black Keys. No chyba że poddam się operacji. Kawał chłopa! - zażartował bębniarz Royal Blood.

- Nie mamy żadnych oczekiwań czy marzeń. Naprawdę! Robimy to co robimy i uwielbiamy to. Po prostu nie zdejmujemy nogi z gazu - opisał credo duetu Mike Kerr.

Panowie zgodnie zapewniają, że między nimi nie dochodzi do sprzeczek.

- Nie kłócimy się. Właściwie to nawet ze sobą nie rozmawiamy. Porozumiewamy się za pomocą instrumentów - deklaruje wokalista.

- Bycie duetem jest kwestią chemii między obiema połowami - zauważa.

O procesie twórczym w swoim wykonaniu opowiadają tak:

- Tworzenie muzyki w naszym wykonaniu jest procesem prymitywnym i pozbawionym pomyślunku. Wchodzimy do pomieszczenia, podłączamy instrumenty i dajemy czadu. Nigdy nie siadamy, żeby przedyskutować nasze priorytety. Nigdy się nie zastanawiamy nad tym, co i jak powinniśmy zrobić. Nasza muzyka jest tym, co wypływa z nas w naturalny sposób - charakteryzuje Mike Kerr.


Muzycy Royal Blood nie przejmują się faktem, że w muzycznym show-biznesie coraz trudniej jest zarobić duże pieniądze.

- Pieniądze? Mamy to w dupie. Jeżeli możemy jeździć po świecie i grać koncerty, to znaczy, że wszystko się zgadza - przekonują.

Zapytani o swoje rytuały przed koncertami wskazują na...

- Przed występem często biegamy do toalety. Ale to nie ze stresu. Po prostu nie chcemy się posikać na scenie. Byłoby to bardzo zawstydzające.

Royal Blood nie zgadzają się z tezą, jakoby w muzyce wszystko już zostało wymyślone.

- Mówiono też, że Ziemia jest płaska - odparł Kerr.

- To bardzo pesymistyczne stwierdzenie. Moim zdaniem dobra muzyka inspiruje kolejne przejawy dobrej muzyki. Być może coś co nie wydaje się wyjątkowe w danym momencie, zostanie za takie uznane w przyszłości - uważa śpiewająca połowa Royal Blood, a druga połowa przytakuje. Póki co, pełna komitywa.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas