Mam talent
Reklama

Największe muzyczne skandale 2017 roku

Afera wokół festiwalu w Opolu, polityczne kontrowersje na tegorocznej Eurowizji oraz poważne oskarżenia o molestowania i gwałty w branży muzycznej. Tymi skandalami żyła opinia publiczna w 2017 roku.

Afera wokół festiwalu w Opolu, polityczne kontrowersje na tegorocznej Eurowizji oraz poważne oskarżenia o molestowania i gwałty w branży muzycznej. Tymi skandalami żyła opinia publiczna w 2017 roku.
Oto największe muzyczne skandale 2017 roku /Jan Bogacz /TVP

Festiwal w Opolu

Najpierw zaczęło się od informacji, że gościem jubileuszowego koncertu Maryli Rodowicz z okazji 50-lecia nie mogła zostać Kayah, gdyż jej udział w czarnych protestach nie podobał się rządzącym. Następnie doszło do wymianu kilka ostrych oświadczeń, co ostatecznie sprawiło, że goście Rodowicz (Kayah, Nosowska, Audiofeels), postanowili rezygnować z udziału w festiwalu.

Krótko po tym z swój koncert odwołała także sama Maryla Rodowicz. "Atmosfera politycznego skandalu oraz dramat rodzinny spowodowały, że zdecydowałam się zrezygnować z koncertu 50-lecia, który miał się odbyć na festiwalu w Opolu" - pisała wokalistka.

Reklama

Dodatkowo w sieci pojawiła się także informacja, że grupa Arkadiusza Jakubika, Dr. Misio, została wykluczona z koncertu Premier z powodu teledysku do utworu "Zmartwychwstaniemy", w którym muzycy przebrani są za księży. Te wydarzenia sprawiły, że artyści zaczęli masowo rezygnować z udziału w imprezie (zrobiło to kilkunastu wykonawców, w tym mający dać specjalny koncert w Opolu Andrzej Piaseczny, a ponadto reżyser koncertów oraz prowadzący Artur Orzech i Tatiana Okupnik).

W związku z tym prezydent Opola, Arkadiusz Wiśniewski, wypowiedział umowę na organizację festiwalu TVP, a ekipa telewizyjna nie została wpuszczona na teren Amfiteatru. Jacek Kurski na antenie TVP Info zrzucił całą winą na miasto i uznał, że na pewno znajdzie się alternatywne miejsce, w którym będzie mógł zorganizować festiwal piosenki polskiej.

Żadne miasto nie wyraziło jednak chęci na organizację takiego przedsięwzięcia, więc festiwal wrócił do Opola wraz z TVP dopiero we wrześniu. Również wtedy nie obyło się bez afery. Media informowały bowiem o statystach, którzy zostali zatrudnieni na koncert After Party, gdyż obawiano się niskiej frekwencji. Telewizja Polska w swoim oświadczeniu zdementowała te plotki.

Sekssakandale w branży muzycznej

Branżą rozrywkową w 2017 roku wstrząsnęła seria seksskandali związanych m.in. z producentem filmowym Harveyem Weinsteinem i Kevinem Spaceyem. Również w muzyce pojawiły się kobiety, które postanowiły głośno mówić o tym, co wydarzyło się w przeszłości.

"Moja prawda. Nie należałam do zespołu muzycznego, ale do 'kręgu prostytutek'. Przy okazji śpiewałyśmy i byłyśmy sławne, podczas gdy wiele osób zarabiało na nas grube pieniądze" - oświadczyła na Twitterze była członkini The Pussycat Dolls, Kayla Jones. Jej słowa wywołały gigantyczne zamieszanie, a inne członkinie grupy dementowały to co, powiedziała ich była koleżanka.

O gwałt gwiazdora lat 90., Nicka Cartera, oskarżyła Melissa Schuman, była wokalistka girlsbandu Dream. Piosenkarka twierdziła, że członek Backstreet Boys zmusił ją do stosunku, a następnie jego menedżment starał się wyciszyć sprawę. Carter w swoim oświadczeniu stanowczo odpowiedział na jej oskarżenia.

"Melissa nigdy nie mówiła mi, że cokolwiek robiliśmy, nie wydarzyło się za obopólną zgodą. Nagrywaliśmy i występowaliśmy razem, a ja zawsze ją wspierałem - zarówno prywatnie, jak i zawodowo" - podkreślał.

Na fali akcji #MeToo wśród osób oskarżonych o niestosowane zachowanie, molestowanie lub gwałt oskarżeni zostali producent The Gaslamp Killer, basista Matt Mondanile (Real Estate), basista Twiggy Ramirez (Marilyn Manson) oraz twórca Crystal Castles, Ethan Kath. Islandka Bjork oskarżyła natomiast o molestowanie cenionego reżysera Larsa Von Triera.

Jeszcze przed ujawnieniem afery Weinsteina, ponowne problemy miał R. Kelly, który został oskarżony o stworzenie erotycznej sekty, do której werbował swoje fanki. Rodziny poszkodowanych dziewczyn zgłosili sprawę na policję, ta postanowiła nie wszczynać jednak śledztwa.

Kłótnia Mel B z Simonem Cowellem w "Mam talent"

W kwietniu tego roku Mel B zdecydowała się na rozwód z wieloletnim partnerem Stephenem Belafonte. Szybko okazało się, że mąż gwiazdy chce od niej gigantycznego odszkodowania, na jaw zaczęły wychodzić też sekrety z życia prywatnego małżeństwa.

Równolegle w tym czasie gwiazda działała w branży rozrywkowej, m.in. będąc jurorem w amerykańskim "Mam talent". Jednak jak się okazało nawet w pracy, wokalistkę dogoniły sprawy prywatne.

W sierpniu, w trakcie jednego z odcinków na żywo show doszło do problemów technicznych podczas występu magika Demiana Aditya. Całą sytuację w niewybredny sposób skomentował Simon Cowell, który porównał wpadkę w programie do małżeństwa Mel B. "Wyobrażam sobie, że tak wyglądała noc poślubna Mel B. Wiele oczekiwań, niewiele obietnic i spełnień" - powiedział juror.

Na te słowa błyskawicznie zareagowała gwiazda, która oblała Cowella wodą i wyszła ze studia. Gdy wokalistka uspokoiła się, wróciła na plan. "Wcześniejszy występ mocno mnie wzruszył, ponieważ chodziło o ojca i raka, a mój tata niedawno zmarł, a następnie on (Cowell - przyp. red.) zaczął wygadywać głupstwa, więc się zdenerwowałam. Skąd on może wiedzieć, jak wyglądała moja noc poślubna?" - komentowała po programie Melanie.

Eurowizja - od Rosji do pośladków

Jako przedstawicielkę Rosji na tegoroczną Eurowizję wybrano niepełnosprawną wokalistkę Julię Samojłową. Niedługo potem okazało się jednak, że Rosjanka po występie na Krymie trafiła na czarną listę ukraińskich służb bezpieczeństwa, przez co zakazano jej wjazdu do kraju na trzy lata. Występ Rosjanki stał się więc, ku niezadowoleniu Europejskiej Unii Nadawców, sprawą polityczną, ostatecznie zakończoną nie po myśli rosyjskich władz.

Zakaz dla Rosji został podtrzymany, ta w odwecie zapowiedziała bojkot imprezy, nie wysyłając innego reprezentanta i nie pokazując imprezy w telewizji.

Niepolityczny skandal wywołał natomiast ukraiński prankster, który wskoczył na scenę, gdy występowała Dżamala i pokazał do kamery pośladki. Chwilę później żartowniś został spacyfikowany i aresztowany.

Fyre Festival

2017 rok miał być startem jednego z najbardziej ekskluzywnych festiwali na świecie. Pomysłodawcy tego przedsięwzięcia - Billy McFarland i Ja Rule głośno obwieszczali, że ich festiwal, na który bilety kosztowały nawet 12 tysięcy dolarów, będzie realną konkurencją dla Coachelli. Stało się jednak inaczej.

Promowany przez modelki i celebrytki festiwal okazał się wielką katastrofą. Jego uczestnicy nie mieli dostępu do wody pitnej, jedzenie było fatalnej jakości, noclegi części przybywających zostały zniszczone przez burze, a nikt z obsługi nie potrafił udzielić koczującym festiwalowiczom pomocy.

Wydarzenie odwołano, a powrót uczestników do domów również okazał się koszmarem (opóźnione loty, wyczekiwanie na lotniskach przez kilka godzin). Organizatorzy przyznali się do błędów, jednak to nie zatrzymało fali pozwów, które przeciwko nim wytoczono (było ich ponad 10) .

Niedługo później Billy McFarland został zatrzymany przez FBI pod zarzutem oszustwa. Organizator festiwalu miał również wyłudzić od inwestujących w imprezę miliony dolarów.

Snoop Dogg i jego wojna z Donaldem Trumpem

2017 rok to także czas ostrych wystąpień gwiazd w USA przeciwko Donaldowi Trumpowi. Najgłośniej robił to Snoop Dogg, który najpierw wywołał skandal teledyskiem do utworu "Lavender", gdzie celował z pistoletu do postaci wzorowanej na prezydencie Stanów Zjednoczonych.

W sprawie głos szybko zabrał sam Trump, stwierdzając, że Snoop Dogg powinien trafić do więzienia. Równie mocno na temat sprawy wypowiadali się m.in. republikanin Marco Rubio oraz dziennikarze telewizji Fox. Ci uznali, że sprawą powinna zająć się policja federalna.

Raperowi nie było jednak mało kontrowersji i przy okazji wydanej jesienią tego roku EP-ki "Make America Crip Again" zaprezentował okładkę, na której Donald Trump leży martwy przykryty amerykańską flagą.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama