Reklama

Wilki: "Zdarzało się, że nadużywałem"

- Jeśli się uwierzy, że jest się półbogiem, to później jest już tylko coraz gorzej - Robert Gawliński w rozmowie z INTERIA.PL wspomina szalone czasy "wilkomanii" w pierwszej połowie lat 90.

Do sklepów trafiła właśnie reedycja debiutanckiej płyty Wilków, która ukazała się 20 lat temu. Za sprawą pochodzących z płyty "Wilki" przebojów, jak "Son Of The Blue Sky" czy "Eli lama sabachtani", Robert Gawliński i Wilki stały się najpopularniejszym zespołem w Polsce.

- Chyba każdy artysta przeżywa taki moment, kiedy dociera do niego, że jest gwiazdą. To przychodzi zupełnie z zaskoczenia i nagle. Trudno mi uwierzyć w to, że człowiek jest czymś więcej niż tylko normalnym Robertem Gawlińskim, który przedtem grywał w klubach z różnymi zespołami, a teraz wszyscy chcą go nosić na rękach - wspomina lider Wilków, który jednak miał świadomość, że zawrotna popularność ma swoje ciemne strony.

Reklama

- To jest bardzo trudny moment w życiu artysty. Czasami to moment kluczowy. Jeśli się uwierzy, że jest się półbogiem, to później jest już tylko coraz gorzej. Z wielu powodów - przestrzega Robert Gawliński.

- Kiedy zyskujesz taką popularność, od razu pojawiają się chętni ludzie, którzy poczęstują cię fajnymi "dragami" czy fajnym drinkiem, którzy mają ochotę z tobą przebywać, mają ochotę pokazać ci fajne miejsce. Mówię o mężczyznach i o kobietach. Trudno jest zachować status quo, być niewzruszonym i mówić, że to mnie nie dotyka - powiedział nam artysta.

- Podam taki przykład. Przed sukcesem miałem dwudziestu dobrych znajomych, z czego pięciu prawdziwych przyjaciół. A później miałem dwustu pięćdziesięciu znajomych, którzy dzwonili i nagrywali się na sekretarkę: "Robert, wpadnij na Starówkę! Zrobimy to i tamto!". To strasznie denerwowało moją żonę [Monikę Gawlińską, jednocześnie menedżerkę Roberta]. Gdy ona odbierała telefon, to pytali Monikę, czy jest "Król Starówki" - wspomina ze śmiechem lider Wilków.

Robert Gawliński przyznał, że na fali sławy zespołu często korzystał z używek.

- Zdarzało się, że nadużywałem wówczas alkoholu i substancji prawnie zakazanych. Jest taki moment, kiedy człowiek głupieje. To trwało chyba rok. Oczywiście to nie była balanga non stop, ale było tego dużo. Po roku urodziły mi się dwojaczki i trzeba było zastopować. Dobrze, że tak się stało - powiedział.

Już wkrótce na stronach INTERIA.PL zapis całej rozmowy z Robertem Gawlińskim, w której artysta barwnie wspomina pierwsze lata Wilków i rzeczywistość polskiego show-biznesu w pierwszej połowie lat 90.

Zobacz teledyski Wilków na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gawliński | Wilki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy