Reklama

Limp Bizkit krytykują Australijczyków

Członkowie amerykańskiej formacji Limp Bizkit skrytykowali otwarcie organizatorów festiwalu "Big Day Out", który odbył się 26 stycznia w Sydney. Około 35 osób zostało opatrzonych przez służby medyczne, gdy znajdujący się pod sceną fani Limp Bizkit zostali przygniecieni przez osoby napierające z tyłu.

Członkowie amerykańskiej formacji Limp Bizkit skrytykowali otwarcie organizatorów festiwalu "Big Day Out", który odbył się 26 stycznia w Sydney. Około 35 osób zostało opatrzonych przez służby medyczne, gdy znajdujący się pod sceną fani Limp Bizkit zostali przygniecieni przez osoby napierające z tyłu.

Zespół przerwał koncert na 15 minut, ale kiedy sytuacja się wyjaśniła, dokończył swój występ. Jedna osoba, 15-letnia dziewczyna, niestety zmarła po przewiezieniu do szpitala na atak serca.

Na internetowej stronie www.limpbizkit.com Fred Durst, wokalista zespołu, odpowiedział na zarzuty australijskiej prasy, która oskarża Limp Bizkit o ignorancję wobec nieszczęścia, pomimo tego, że przerwali oni na chwilę koncert i bez przerwy uspakajali tłum ze sceny.

"Wycofaliśmy się z udziału w tym festiwalu na dobre. Wszystko przez ich gó***ną ochronę. Prosiliśmy ich, aby zadbali o większe bezpieczeństwo, ale powiedzieli nam żebyśmy się odpie****li. Zmarła 15-letnia dziewczyna, fanka Limp Bizkit, to ogromna tragedia. Wrócimy jeszcze do Australii, ale z naszą własną ochroną, tak, aby nikomu już więcej nie stała się krzywda" - napisał Durst.

Reklama
WENN
Dowiedz się więcej na temat: Limp Bizkit | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy