Miley Cyrus "Endless Summer Vacation": Tak wygląda mój raj? [RECENZJA]

"Endless Summer Vacation" to ósmy album w dorobku Miley Cyrus /materiały prasowe /materiały prasowe

Jako dzieciak kochałem Miley Cyrus. Oczywiście za rolę w "Hannah Montana". Razem z Matą i pewnie połową populacji chłopców świata urodzonych pod koniec lat 90. konkurowaliśmy o jej serce. Nigdy nie spodziewałem się, że dekadę później ten platoniczny romans będzie nadal trwał. Już nie z sentymentu, a autentycznej radości z jej nowych, autorskich nagrań. Na "Endless Summer Vacation" Miley jest naga. Nigdy nie powiedziała o sobie tak wiele.

Miley Cyrus przeszła drogę podobną, a zarazem całkiem inną niż jej koleżanki z Disney Channel - między innymi Selena Gomez czy Demi Lovato. Wywodzi się z tej złotej ery kanału, który dla pokolenia dzisiejszych dwudziestoparolatków jest zjawiskiem kultowym, niczym "Teleranek" dla tego trochę starszego rocznika. Śmiem jednak twierdzić, że to jej działania wzbudzają największą sensację i kontrowersje. To Miley pozwala sobie na najwięcej szaleństwa w swoich artystycznych poczynaniach, co rusz mrugając okiem do fanów różnych epok, a ostatnio głównie lat 70. i 80., co dowiódł jej poprzedni album "Plastic Hearts" (2020), a także wyśmienite covery rockowych szlagierów wykonywane na koncertach ("Black Dog" czy "Wish You Were Here").  

Reklama

Począwszy od pierwszej płyty "Breakout" z 2008 roku na naszych oczach zmieniła się ze śpiewającej radiowy pop gwiazdki Disneya w coraz bardziej wyzwoloną i - co ważne - pełnoprawną artystkę. 12 lat po zakończeniu serialu "Hannah Montana" nie mówimy o Miley Cyrus w czasie przeszłym jako jedynie "dawnej gwiazdce Disneya" - dziś jest popową ikoną, która od krążka "Younger Now" (2017) jest całkiem słusznie chwalona przez krytyków i fanów.

Recenzja albumu Miley Cyrus "Endless Summer Vacation"

Przed premierą "Endless Summer Vacation" apetyt był ogromny. Dzięki hitowi "Flowers" Miley pobiła kilka rekordów, a emancypacyjny wydźwięk piosenki wzbudzał oczekiwania, że cała płyta będzie utrzymana w podobnym tonie, a jej były mąż Liam Hemsworth nie będzie już wiedział, w który policzek przyjmować kolejne ciosy. Nie do końca tak jest. 

Ewidentnie na "Endless Summer Vacation" w Miley walczą ze sobą dwa wilki. Jeden to samowystarczalna, niezależna kobieta, która niczego się nie boi, bo wie, że "może sama trzymać się za rękę", by po chwili tęsknić za... nastoletnim marzeniem i wyidealizowaną miłością? Tak mówi kontrastowe "You", w którym śpiewa, że chciałaby "magii nocnych pogaduszek, tej niekończącej się, wiecznej miłości, ale tylko z tobą"

Płyta zapowiadana była przez samą Miley jako "list miłosny do Los Angeles", mnie rysuje się jako pocztówka do szczenięcych lat. I szczenięcej miłości, która nie zawsze ma taki finał, jak w komedii romantycznej. Dzięki temu to też płyta terapeutyczna - o zmaganiu się z rozstaniem i życiem w pojedynkę.

Rozliczenie z przeszłością

Słychać to w niemal każdym utworze. I w każdym z nich zamyka się oddzielna historia. W porównaniu do wcześniejszych nagrań z pewnością porozwodowy album jest jej najszczerszym. Miley tym razem jest bardzo współczesna, a popowe ballady jak "Jaded" mają w sobie cechy radiowych przebojów, które teoretycznie mógłby zaśpiewać każdy. 

Teoretycznie, bo dzięki osobowości Miley Cyrus i szczerości, która płynie z tekstów, to jest tak bardzo i tylko jej. Różnorodność kompozycji to oczywiście duża zasługa producentów. Niemal każda z trzynastu piosenek jest wyprodukowana przez kogoś innego, a do współpracy zaprosiła topowych specjalistów z Miasta Aniołów, m.in. Kida Harpoona, Grega Kurstina, Mike WiLL Made-It czy Tylera Johnsona

W warstwie tekstowej to szereg rozważań i wspomnień, które Miley próbuje poukładać po to, by sama poradzić sobie z odczuwanym bólem i sercowymi rozterkami. Najbliżej swoich rodzinnych korzeni jest w country duecie z Brandie Carlile, "Thousand Miles" (sprawdź tekst). Solo na harmonijce ustnej, to chyba ostatnia rzecz, jakiej się tu spodziewałem.

"Utknęłam na wyspie, czy wylądowałam w raju?"

I za chwilę trafia na całkiem inny biegun wraz z "Handstand" (świetna produkcja Maxxa Morando), gdzie recytuje w rytmie przeszywających, psychodelicznych klawiszy. Najbliżej nowoczesnego-retro jest w drugim singlu z płyty, "River". W balladzie przeradzającej się w trapowy "Muddy Feet" wspiera ją Sia. Piosenka o przyłapaniu na zdradzie to kolejna z kart, którą z talii wyciąga przeciwko swojemu byłemu mężowi. I między wierszami robi to już po raz...? Przestałem liczyć. W "Wildcard" wyjaśnia światu, że ciężko żyło jej się z maminsynkiem:
"Chcesz pobawić się w dom? Mogę być twoją żoną/ W ciasnej kiecce iść poznać twoją mamę".

Końcówka płyty to klamra do opowieści o kwiatach z początku płyty. W tropikalnym i aksamitnym "Island" zastanawia się nad balansem pomiędzy radością z bycia w pojedynkę, a skrajnym smutkiem z tegoż powodu: "Czy utknęłam na wyspie/ Czy wylądowałam w raju?". "Wonder Woman" to natomiast opowieść o kobietach, które potrafią powstrzymać łzy, by nigdy nie okazać słabości. Miley swoim kojącym głosem przekonuje, że nawet najsilniejsze jednostki mogą czasem się załamać.

Ostatnią piosenką na krążku jest wersja demo "Flowers" - pozbawiona wszelkich ozdobników i zbędnej produkcji - tylko Miley i elektryczne pianino.

"Endless Summer Vacation" dla słuchaczy to pokaz dojrzałości Miley Cyrus jako artystki i człowieka. Dla samej Cyrus - doznanie terapeutyczne, zamknięcie przeszłości i otwarcie się na to, co jeszcze przyniesie jej życie. Pod emocjonalnymi, a czasem banalnymi tekstami kryją się całkiem uniwersalne mądrości. Każdy kto przechodzi lub przechodził trudny okres z pewnością chwytając dłoń Miley na początku "Flowers" nie pożałuje tej podróży. A na koniec poczuje się lepiej.

8/10

Miley Cyrus "Endless Summer Vacation", Sony Music

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Miley Cyrus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy