Reklama

Skandal gonił skandal. O tych scenicznych wybrykach mówili wszyscy

Wielu muzyków wychodzi z założenia, że oni być może grają podczas trasy kilkadziesiąt koncertów, ale przeciętny fan pojawi się najwyżej na jednym. To oznacza, że trzeba zrobić takie show, żeby publiczność zapamiętała je na długo. Większość artystów ma tu na myśli po prostu świetny występ. Historia zna też jednak takie przypadki, w których koncerty okazały się niezapomniane z zupełnie innych niż muzyczne powodów. Czasem nawet takich, o których gwiazdy wolałyby zapomnieć.

Wielu muzyków wychodzi z założenia, że oni być może grają podczas trasy kilkadziesiąt koncertów, ale przeciętny fan pojawi się najwyżej na jednym. To oznacza, że trzeba zrobić takie show, żeby publiczność zapamiętała je na długo. Większość artystów ma tu na myśli po prostu świetny występ. Historia zna też jednak takie przypadki, w których koncerty okazały się niezapomniane z zupełnie innych niż muzyczne powodów. Czasem nawet takich, o których gwiazdy wolałyby zapomnieć.
Lady Gaga miała etap w karierze, gdy skandalem goniła skandal. Na zdjęciu z Paulem McCartneyem w 2012 roku / Larry Busacca/Getty Images For The Recording Academy /Getty Images

Kłótnie z fanami, zataczanie się na scenie, a nawet szarpaniny z kolegami z zespołu - myślicie, że to wszystkie wybryki, na jakie stać artystów na scenie? W takim razie nie doceniacie wyobraźni części gwiazd. Wielu muzykom zdarzyły się znacznie bardziej dziwaczne, skandalizujące, a nawet obrzydliwe rzeczy. Niektóre z nich były oczywiście skrzętnie zaplanowane, inne wydarzyły się przypadkiem, a w kilku sytuacjach po prostu ktoś poszedł o jeden krok za daleko.

Szokujący występ w klubie ze striptizem

Jedni powiedzą, że to skandaliczne zachowanie, a inni - że zespół zwyczajnie dopasował się do miejsca, w którym wystąpił. Red Hot Chili Peppers zagrali w 1983 roku jeden z najsłynniejszych koncertów w swojej karierze. Muzycy nie byli wtedy jeszcze popularni, więc nie mogli kaprysić i występowali tam, skąd akurat dostali zaproszenie. Tak się złożyło, że "Papryczki" chciał gościć u siebie Kit Kat Club w Hollywood - miejsce, które było po prostu... klubem ze striptizem. 

Reklama

Widzowie pamiętnego koncertu być może nie byli regularnymi bywalcami tego przybytku, za to dostali jego specjalność - występ bez ubrań. Muzycy Red Hot Chili Peppers pojawili się na scenie w nietypowym stroju, który był dość szokujący, w szczególności ze względu na użycie skarpetek jako jedynego elementu stroju. Nic dziwnego, że koncert wzbudził sensację i o grupie zaczęło się sporo mówić. Panowie powtarzali akcję ze skarpetkami w kolejnych latach swojej kariery, ale w końcu na dobre zrezygnowali z takich występów.

Bez żadnych ubrań zdarzyło się też pojawić na scenie zespołowi Rage Against The Machine, ale tu akurat nie był to wybryk, lecz protest. W 1993 roku muzycy mieli zagrać na festiwalu Lollapalooza, jednak fani nie usłyszeli muzyki. Zobaczyli za to artystów, którzy pojawili się na scenie kompletnie bez niczego, z zaklejonymi ustami i literami PMRC namalowanymi na ciałach. Muzycy po prostu przez kilkanaście minut stali przed publicznością i milczeli. Rage Against The Machine protestowali w ten sposób przeciwko Parents Music Resource Center, czyli organizacji, która wymyśliła słynne naklejki na płyty z napisem "Parental Advisory". Fani byli wyrozumiali wobec protestu, ale stracili cierpliwość, kiedy okazało się, że grupa jednak nie zagra. RATM wkrótce wynagrodzili to publiczności i dali darmowy koncert.

Sceniczne prowokacje Lady Gagi

Lady Gaga nie boi się kontrowersji, a swego czasu wręcz uwielbiała szokować. Podczas koncertu w Teksasie w 2014 roku na festiwalu SXSW, zaprosiła na scenę artystkę performance, która użyła barwnych cieczy w symbolicznej, teatralnej reprezentacji wymiotów. To był jednak dopiero początek dziwactw, bo Gaga miała akurat na scenie mechanicznego byka, urządzenie, które w Teksasie jest spotykane częściej niż pewnie fani tej artystki. Gaga wspięła się na byka razem z artystką i panie powtórzyły popis, tym razem z czarną cieczą w roli głównej.  Choć występ był zdecydowanie w stylu Gagi, jego intensywność mogła wywoływać różne reakcje wśród widzów.

"Ogień na scenie"

Hasło "ogień na scenie" nabrało nowego znaczenia, kiedy Jimi Hendrix podpalił na scenie swoją gitarę. W 1967 roku muzyk pod szyldem The Jimi Hendrix Experience, był gwiazdą imprezy Monterey Pop Festival. Występ gitarzysty zapowiedział Brian Jones z The Rolling Stones, ale nie to okazało się najbardziej emocjonującym momentem wieczoru. Jimi zagrał niewiele utworów, na dodatek dużą część z nich stanowiły covery, ale fani nie mogli narzekać na brak wrażeń. W pewnym momencie artysta oblał swoją gitarę benzyną do zapalniczek, a potem podpalił instrument. Hendrix przez chwilę obserwował płonącą gitarę, potem zniszczył to, co z niej zostało i rzucał nadpalone fragmenty instrumentu. Następnego dnia o nietypowym koncercie donosiły wszystkie media. I nikt nie pamiętał już, jakie piosenki Jimi wtedy zagrał.

Ognisty popis dała też, zresztą w tym samym roku, grupa The Who. Pete Townshend miał już na koncie niszczenie gitar na scenie, ale perkusista Keith Moon postanowił pójść o krok dalej. Zespół dostał zaproszenie na nagranie programu telewizyjnego. Plan był taki: The Who grają "My Generation", wszystko przebiega bezproblemowo, jakiś czas później występ oglądają widzowie. Grupa ewidentnie jednak wolała improwizację. Keith zapakował do swojego zestawu perkusyjnego trochę materiałów pirotechnicznych. Muzyk testował już takie rozwiązanie podczas koncertów, ale dla telewizji chciał zrobić coś ekstra. Tym razem jednak Moon przesadził z ilością materiałów. Ogień strawił część włosów gitarzysty, Pete skarżył się też na problemy ze słuchem. Chyba ktoś tu źle zrozumiał hasło "petarda".

Taśma klejąca zamiast pogotowia

Iggy Pop jest punkową legendą, a bycie legendą zobowiązuje. Muzyk ma na koncie rzeczy, przy których wyskoki Red Hot Chili Peppers wyglądają jak dziecinna zabawa. Pop na przykład paradował przed publicznością z przyrodzeniem na wierzchu. Nie tak "skromnie" jednak jak Jim Morrison podczas jednego z występów. Iggy po prostu położył go na wzmacniaczu, żeby publiczność dobrze je widziała. 

Punkowiec ma też na koncie rzut arbuzem w publiczność, smarowanie się masłem orzechowym na scenie oraz lizanie kostek lodu wyciągniętych ze spodni - nie, nie z kieszeni. Iggy został też podczas koncertu pobity przez gang motocyklistów, z którego kpił.

"Szklankowa afera" rozegrała się w 1973 roku. Muzyk występował w miejscu, w którym przed sceną były ustawione stoliki. Punkowiec przypadkiem wpadł na jeden z nich, zbił szklanki i dostał obrażeń. Ekipa nalegała, żeby muzyk szybko ruszył do szpitala, ale Iggy poprosił techników o zaklejenie największych urazów taśmą, a potem dokończył występ.

Toaleta na scenie?

Wydawałoby się, że ciężko będzie przebić wysoki Iggy'ego, ale niektórzy potrafili przyćmić nawet punkową legendę. GG Allin, również punkowiec, zyskał sławę w nowojorskich klubach w latach 70. i 80. Wcale nie chodziło jednak o muzykę, bo istnieje duża szansa, że nigdy jej nawet nie słyszeliście. Artysta buntował się przeciwko temu, w jakim kierunku zmierza szołbiznes i postawił na prowokacje w ramach protestu. GG Allin potrafił załatwić się na scenie, a potem wysmarować się tym. Doszło do tego, że policja kończyła wiele występów muzyka już po kilku piosenkach, żeby uniknąć strat albo skandalu. Wokalista lubił też bowiem masowo niszczyć sprzęt na scenie.

Przy GG Allinie wyskok wokalistki grupy Brass Against nie robi może wielkiego wrażenia, ale wielu fanów grupy i tak było w szoku. W 2021 zespół, który słynie z coverów rockowych utworów, występował na torze wyścigowym na Florydzie. W pewnym momencie wokalistka Sophia Urista oznajmiła fanom, że musi wyjść do toalety, ale nie ma jak, więc równie dobrze można zrobić z tego widowisko. Urista zwerbowała więc jednego z widzów, kazała mu położyć się na scenie, a potem... załatwiła się, oczywiście cały czas śpiewając. Fan nie wyglądał na niezadowolonego, wprost przeciwnie, jednak sprawa zakończyła się skandalem. Zespół tłumaczył, że Sophię "poniosło", a sama wokalistka przeprosiła i stwierdziła, że posunęła się za daleko, bo nigdy nie chciała szokować.

Toaletowe wpadki zaliczyli też na scenie między innymi Ed Sheeran, Kelly Clarkson, Joe Jonas i Fergie, ale - na szczęście - ci artyści nie uraczyli nimi publiczności, tylko starali się ukryć przykre "skutki", więc spuśćmy na to zasłonę milczenia.

Trollowanie z balkonu

Bracia Gallagherowie mają na koncie tyle scenicznych wybryków, że nie mogło ich zabraknąć w takim zestawieniu. Kłótnie z fanami czy schodzenie ze sceny nie były dla Liama i Noela niczym wyjątkowym, ale artystom zdarzyło się kilka spektakularnych rzeczy. Na przykład podczas jednego z koncertów w Los Angeles bracia byli świeżo po kłótni, kolejnej zresztą. Muzyka jednak nie u wszystkich łagodzi obyczaje, bo w pewnym momencie Liam po prostu uderzył swojego brata tamburynem w głowę. To jednak nic przy tym, co wspominany Liam zrobił podczas nagrania koncertu MTV Unplugged w 1996 roku. 

Grupa Oasis ćwiczyła przed tym występem przez dwa tygodnie, żeby jak najlepiej wypaść. No, może poza wokalistą, który rzadko zjawiał się na próbach. Liam pojawił się za to w sali koncertowej w dniu nagrania, mocno "pod wpływem", chociaż oficjalnie tłumaczył, że ma chore gardło. Występu nie dało się przełożyć, więc zespół, żeby uniknąć kompromitacji, uznał, że Liam ma zakaz zbliżania się do sceny. Wszystkie piosenki musiał zaśpiewać Noel. Jeśli to wydaje się niewystarczająco dużym wyzwaniem, to wyobraźcie sobie, że Liam zakradł się na balkon, a w czasie koncertu wykrzykiwał obraźliwe słowa pod adresem brata. Wokalista groził też, że wkroczy na scenę i sam zaśpiewa. Nikt mu na to nie pozwolił, za to bracia mieli później sporo spraw do obgadania i chyba nie wszystko sobie wyjaśnili, bo trasa koncertowa Oasis po USA skończyła się odwoływaniem kolejnych występów. Koledzy Liama odkryli później, że wokalista nie przepadał za akustycznymi koncertami. Cóż, przynajmniej na jakiś czas takie występy przestały być jego zmartwieniem.

Mięsna afera

Koncerty grupy The 1975, która zresztą postanowiła zrezygnować na jakiś czas z występów, były w ostatnich latach dość oryginalnymi wydarzeniami. Wokalista Matt Healy nie tyle był na scenie sobą, ile wcielał się w rolę aroganckiego, podpitego rockmana. Miało to swój urok, ale grupie zdarzyło się przy okazji wywołać kontrowersje. I wcale nie chodzi tu o występ w Malezji, podczas którego Matt pocałował basistę Rossa MacDonalda, wywołując skandal w tym kraju. Większe kontrowersje wzbudziło coś innego.

Podczas trasy wokalista potrafił robić pompki przed telewizorami, z których przemawiali znani ludzie i politycy, dobierani zależnie od kraju występu. Muzyk pocierał się też na scenie, za co przepraszał fanów między piosenkami. To wszystko można oczywiście uznać za pozę, teatr i prowokacyjny performance, jakich wiele było już w muzyce. Internet obiegły jednak nagrania wokalisty, który podczas koncertu... żuł surowe mięso. Nie był to oczywiście tatar, tylko wielki stek, gryziony przez artystę. Nawet wierni fani często komentowali: "To obrzydliwe".

Czytaj też:

Popularny gwiazdor zginął w tragicznych okolicznościach. Miał przed sobą całe życie i wielką karierę

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy