"Nikt nie kocha Meza"
Album "Wyjście z bloków", jaki Mezo nagrał z poznańskim producentem Tabbem, był jedną z najbardziej oczekiwanych hiphopowych płyt początku 2005 roku. Przyczynił się do tego wydany dwa lata wcześniej album "Mezokracja", który stał się szalenie popularny dzięki takim przebojom, jak "Żeby nie było", utworowi tytułowemu czy przede wszystkim "Aniele". Płyta rozeszła się w ilości 20 tysięcy egzemplarzy i zapewniła Mezo status gwiazdy na krajowej scenie muzyki hiphopowej, ale i nieprzychylne komentarze ze strony części środowiska. Z okazji wydania nowej płyty, Mezo w rozmowie z Szymonem Jadczakiem opowiedział o planach wydania w 2005 roku jeszcze jednej płyty, narodowej depresji, piłce nożnej i odejściu Jeden Osiem L z wytwórni UMC Records.
Gratuluję udanej płyty. Szczególnie spodobał mi się na niej kawałek "Co słychać?", z rewelacyjnym Dużym Pe, znakomita jest także druga cześć tego numeru.
Mezo: Ta druga część to jedyny stricte oldschoolowy akcent na tej płycie. To wyszło spontanicznie, ale planuję zrobić całą płytę w takim klimacie, z innym producentem - WDK. Planuję taką płytę na koniec roku. Nie mam jeszcze gotowego materiału - na razie tylko kilka bitów od WDK.
Tabb, z którym zrobiłem nową płytę, to człowiek, który zrobi każdy bit, ale on nie słucha takich rzeczy, jak np. Big Daddy Kane, Eric B, Rakim, czy Masta Ace. To jest tylko zajawka tego oldschoolowego materiału. Duże Pe na pewno się tam pojawi.
Ale na singla wybraliście coś innego...
Tak, wybór padł na "Nie ma nic". Ten kawałek jest takim łącznikiem między "Mezokracją" a "Wyjściem z bloków". Tematycznie to uniwersalny przekaz, motywuje ludzi do działania, do wygrania swojego życia, działania. Ale mówię w nim, że na tej drodze są też porażki i one również są elementem drogi do zwycięstwa i trzeba wyciągać z nich wnioski.
"Nie ma nic" dotyczy też mojej osoby - osiągnąłem sukces, ale z drugiej strony jestem osobą mocno kontrowersyjną, niektórzy mnie nie lubią. Mocno to odczułem.
Przeanalizowałem sobie to dogłębnie - to jest mój rap. Może nie jest zgodny ze wszystkimi regułami hiphopowymi, ale dla mnie one nie są istotne. Jest w nim też gorycz, bo nie zawsze było łatwo, ale nie ma być łatwo. Jednak generalnie przekaz jest pozytywny.
Nie bałeś się w Polsce wyskakiwać z takim pozytywnym przekazem? W końcu jesteśmy narodem pesymistów...
Jakoś to biorę pod uwagę. Ale jakbym miał robić materiał pod Polaków, to stałbym się chyba nieszczęśliwym człowiekiem. Staram się patrzeć na świat od tej dobrej strony. Faktycznie nie jest to polskie myślenie, ale wolę być szczęśliwym człowiekiem, nie chcę pogłębiać depresji Polaków.
Powiedz coś o klipie do "Nie ma nic". Kręciliście go w poznańskim klubie "Alcatraz". To jakieś wyjątkowe miejsce dla ciebie?
To jest klub, w którym często spędzam czas z moją dziewczyną, grają tam często czarne klimaty. No, czasami mniej czarne klimaty (śmiech).
Mamy zimę i nie chcieliśmy wychodzić w związku z tym na świeże powietrze. Chcieliśmy zrobić spokojny, zamknięty w jednym miejscu klip. Fabuła jest taka, że robimy sobie próbę koncertową w pustym klubie, do którego powoli schodzą się ludzie. Do tego zrobione zostały ciekawe, rapowe ujęcia, wszystko profesjonalnie, na filmowej taśmie. Powstał refleksyjny, melancholijny filmik. Nie uważam go za wybitne dzieło, ale mnie się podoba. Jestem zadowolony.
Masz swój udział w powstawaniu twoich klipów?
Tak. Chociaż w tym przypadku było tak, że powstał kawałek, ale zupełnie nie miałem przed oczami obrazów do niego, tego, jak ma wyglądać klip. W innych klipach miałem więcej do powiedzenie, w tym przypadku oddałem wszystko w ręce profesjonalistów z Ryba Film, z którymi już nieraz współpracowałem.
Na płycie są tak różne kawałki, jak lajtowy, imprezowy "Pod palmą" i zaraz obok zaangażowany "Lepsze jutro". Do których jest ci bliżej, które są ważniejsze?
No właśnie, to jest przykład na to, jaką jestem osobą. Potrafię się odnaleźć na klasycznym bicie, ale potrafię też zrobić coś bardziej lajtowego, coś co podchodzi pod bardziej popową odmianę hip hopu. Tylko co mam zrobić, jeśli czuję to i to?
To nie jest tak, że utwór "Aniele" zrobiłem, bo ktoś kazał mi go zrobić. Chciałem po prostu zrobić rozrywkowy, ironiczny numer...
Ale ostatnio czytałem, że już byś drugi raz go nie nagrał...
Tak, ale tylko i wyłącznie ze względu na konsekwencje. Ciężko się żyje z takimi ciągłymi pytaniami - "po co to zrobiłeś?", "dlaczego?". To jest tragiczne. Ja strasznie jaram się Will Smithem, który jest mistrzem w robieniu takich popowych hitów. I taki numer "Pod plamą" też mi się podoba.
Zdaję sobie sprawę, że to jest imprezowy kawałek, w ogóle niezaangażowany. Ale jest miejsce i na takie numery na tej płycie.
A wiadomo już co będzie drugim singlem?
Jest kilku kandydatów. Na dzień dzisiejszy to "Lepsze jutro", "Czołg", "Nikt nie kocha Meza". Ale to jeszcze sprawa do ustalenia.
Przed kawałkiem "Mistrzostwo" słychać nagranie z szatni piłkarskiej. Czy dobrze dosłyszałem przemówienie Jerzego Engela?
Tak jest. To jest przemowa trenera Engela przed meczem reprezentacji z Koreą na MŚ w 2002 roku. Mecz dla nas był mało udany, ale przemowa profesjonalna.
Ten kawałek cały opowiada o piłce. Pojawiają się w nim mocno patriotyczne wersy. Czy piłka to dla ciebie jeszcze zabawa, czy już coś poważniejszego?
Jest tam trochę podniosłego języka, ale są tam moje autentyczne odczucia. Ja od małolata zawsze mocno przeżywałem mecze reprezentacji - przed telewizorem, ściskanie kciuków i łzy w oczach, jak nam się coś udało wygrać. Niestety, zazwyczaj przegrywaliśmy...
Pamiętam jak na Parc des Princes graliśmy z Francją. Andrzej Juskowiak strzelił bramkę w 37. minucie - zacząłem wtedy płakać ze szczęścia. Ja wtedy grałem w klubie, byłem w najlepszym momencie mojej piłkarskiej kariery. I powiedziałem sobie, że jak dowieziemy to 1:0, to ja codziennie trenuję po 3 godziny i zostaję wielkim piłkarzem. Niestety, Djorkaeff zdobył pod koniec bramkę z wolnego i złamał mi karierę piłkarską (śmiech).
W Poznaniu zawsze kibicowałeś Lechowi?
Tak, zawsze byłem wierny Lechowi, osiem lat grałem w tym klubie. Cały czas staram się chodzić na mecze, przynajmniej 3-4 razy w rundzie, ale weekendy często spędzam w trasie na koncerty.
Wsłuchując się w płytę można znaleźć dużo cytatów z Łony i Grammatika.
Te cuty to akurat dzieło DJ Spoxa. Ale mimo wszystko ja je zaakceptowałem. Uważam ich za bardzo zasłużonych wykonawców. Chętnie sięgam po nich.
A kogo jeszcze z polskich wykonawców słuchasz?
Strasznie mnie boli, że są hiphopowcy, którzy mnie nie lubią, ale nie potrafią nawet oddać mi umiejętności. To jest odmienna sprawa, czy ktoś gustuje w danym stylu, czy też robi to dobrze. Odcinając się od tych sympatii i antypatii, to w Polsce do czołówki zaliczam na pewno Pezeta i Ostrego, który jest mistrzem w swoim fachu.
Jest świetnym fristajlowcem, ale zupełnie nie zgadzam się z jego poglądami. Jest strasznym radykałem. Na nowej płycie Ostry rymuje, że odzyska hip hop. Mój wydawca się śmieje, o co mu chodzi, skoro my robimy podobno hip hopolo. Może Ostry chce odzyskać hip hopolo?
Spotkałeś się z najróżniejszymi zarzutami krytyków, łącznie z tym, że jesteś masonem.
Było tego dużo. Najbardziej śmieszy mnie, gdy ludzie mówią, że nie mam pojęcia, co to jest hip hop, że rymuję fatalnie. Rozumiem, że ktoś nie lubi mojego stylu, tematów, które poruszam. Ale nikt nie odbierze mi tego, że potrafię rapować, że robię to do zaj******ch bitów i że nagrałem solidny materiał. Przyjmuję konstruktywną krytykę, jestem na nią otwarty.
A w radykalnych przypadkach dochodzi nawet do rzucania w nas czymś na koncertach, to mnie zniechęca maksymalnie, opadają mi ręce. Ale z drugiej strony wiem, że jeśli pod sceną jest tysiąc osób, które chcą się bawić i dziesięciu debili, to tych dziesięciu debili może zakłócić koncert. Wystarczy jeden cham, żeby zakłócić zabawę tysiąca kulturalnych osób, a jedna kulturalna osoba nie poprawi zabawy chamów - to z Kapuścińskiego.
Kto jest popularny, kto robi coś innego, musi się liczyć z krytyką. Ludzie, którzy mnie słuchają - stonowani, bardziej ustatkowani, z umiarkowanymi poglądami - oni się nie odzywają, nie są tak głośni jak krytycy.
W środowisku hiphopowym masz wielu przeciwników, ale wielu ludzi spoza niego cię docenia. Np. Grabaż z Pidżamy Porno zdradził mi, że zazdrości ci bardzo wielu rymów.
Ja znam bardzo wielu ludzi w środowisku, u których wiem, że mam szacunek. Ale takie głosy spoza też są bardzo ważne dla mnie, dają mi satysfakcję. Nawet jak jestem u osiedlowego fryzjera, który mi mówi prostym językiem, że mój numer mu wpada w ucho.
Kiedyś mnie to strasznie irytowało - jak może się taka osoba jarać moją muzyka, przecież to obciach totalny! Ale na dobrą sprawę - dlaczego tak mam to traktować? Jeśli ta muzyka w jakiś sposób do nich dociera, to ja się cieszę.
No właśnie. Nie przeszkadza ci, że większość twoich fanów to napalone nastolatki, które najbardziej interesuje twój wzrost i znak zodiaku?
Czasami faktycznie ręce opadają, to są paradoksy popularności. Nie jestem w stanie tego do końca rozgryźć, ale znoszę to dzielnie i uważam, że to jest element tego, co robię. Oczywiście, jeśli ktoś schodzi poniżej jakiegoś tam poziomu kultury, to reaguję zdecydowanie - bo ktoś taki może chce mi pomóc, ale w efekcie mi szkodzi. Chociaż mam dużą tolerancję do tego typu ludzi.
Grałeś w różnych dziwnych miejscach. Jak się gra np. na festynach, gdzieś na prowincji, czy na dyskotece?
Powiem ci, że to też są ciekawe doświadczenia, staram się z każdego koncertu coś wynieść. Czasami włącza mi się taka misja edukacyjna, tłumaczę czym jest hip hop, dlaczego to ma być tak, a to tak. Bywa bardzo różnie, czasem śmiesznie.
Nie widzę żadnego problemu w graniu na prowincjonalnych dyskotekach, o ile na przykład nie załamuje mnie np. fatalne nagłośnienie. Dopóki jestem panem sceny, to jest OK. Czasem zdarza się tak, że podjedziemy na jakąś imprezę i ludzie chcą słuchać tylko "Aniele" i "Żeby nie było" zapętlone trzy razy, a jak gramy jakieś inne numery, to już jest gorsza reakcja.
Mam nadzieję, że prosty słuchacz, nieobyty z hip hopem, wynosi z naszych koncertów coś pozytywnego.
Dla wielu ludzi jesteś nauczycielem.
Zdaję sobie sprawę, że podejmuję się trudnej misji, bycia łącznikiem między środowiskiem hiphopowym a resztą świata. Być może zarażam niektórych hip hopem, może niektórych zrażam...
Słuchając płyty można odnieść wrażenie, że masz wręcz antyglobalistyczne poglądy.
Staram się mieć cały czas oczy i uszy otwarte, i kształtować na podstawie tego swoje poglądy na świat. Mogę powiedzieć, że skłaniam się ku poglądom lewicowym, jeśli chodzi o sprawy obyczajowe, a trochę mniej lewicowe, bardziej liberalne, w sprawach gospodarczych.
Studiujesz politologię, poruszasz w tekstach poważne tematy, udzielałeś się w sprawie Ukrainy. Czy widzisz się np. za 15 lat w polityce?
Na dobrą sprawę nie zastanawiałem się nad tym, nie chcę składać żadnych deklaracji. Ale ze względu na to, co robię, bardziej widziałbym się w jakiejś fundacji czy ruchu społecznym, promującym właściwe wartości przez muzykę. Być może kiedyś pójdę w tym kierunku.
W środowisku hiphopowym już niemal legendarny jest twój spór z Mesem. Czy wy kiedyś w ogóle widzieliście się na własne oczy?
Tak, przed wydaniem "Mezokracji" pogadaliśmy sobie o sprawie naszej ksywy. Mes pytał się, pod jaką ksywą wydaję moją płytę. Ja mówię mu, że jako Mezo, i że po to dodałem to "o", żebyśmy nie byli myleni, a on miał promować "Ten typ" przed Mesem. W tym momencie byłby Mezo i Ten Typ Mes i nikt nie miałby prawa tego mylić. I to było dogadane.
Ale na mojej płycie były już jakieś cuty i skrecze, w których przedstawiam się jako Mez. No i Mes wziął sobie to bardzo do serca, że nie trzymałem się wcześniejszych ustaleń i wrzuciłem sobie na płytę ksywkę Mez. I dlatego się zdenerwował. Przykra sprawa, że z niego taki wrażliwy chłopak.
Ale to chyba zamknięta sprawa?
Co miałem do powiedzenia w tym beefie to powiedziałem, na dzień dzisiejszy nie mam nic więcej do powiedzenia. Kogo miałem przekonać - przekonałem, kogo nie, to nie.
Dzięki tym wszystkim atakom ekipa UMC jest chyba jeszcze bardzie zżyta i zintegrowana?
Faktycznie tak jest, zaczynaliśmy wszyscy razem, wiele lat się znamy, zaczęliśmy robić ten hip hop mniej więcej w jednym czasie. Krytyczne opinie na nasz temat jakoś nas tam jednoczą, ale my tak naprawdę robimy zupełnie różny hip hop.
Popatrz na to, co robi Hans, co robię ja, co robi Ascethoholix, co robi Owal czy Duże P. To są zupełnie różne style, a ludzie i tak wrzucają nas do jednego worka. A trzymamy się razem, bo się lubimy i szanujemy.
A jak widzisz odejście Jeden Osiem L z tej "rodziny"?
Jeden Osiem L nigdy nie było w tej naszej ścisłej ekipie. Duże Pe, mimo że nie jest z Poznania, jest razem z nami, ale Jeden Osiem L zawsze było gdzieś na dystans. Ich odejście jakoś wielce mnie nie zasmuciło. To jest ich sprawa, ale moim zdaniem popełnili błąd, bo zawdzięczają UMC wszystko.
Tak naprawdę tylko Łukasz, który śpiewał im refreny, wyróżniał się głosem i robił coś, czego jeszcze w hip hopie nie było. A poza tym to ekipa jakich jest wiele na każdym osiedlu. Za bardzo chyba się zachłysnęli tym, gdzie są. Ale życzę im powodzenia, jeśli będą nagrywać coraz lepsze płyty.
Ich następcami ma być Verba...
Tej ekipy zupełnie nie znam, nie słyszałem ich kawałków, oprócz singlowego "Nic więcej". Singel jest jaki jest, na pewno trafi w środowisko niehiphopowe.
Pewnie już słyszałeś, że Greenjolly, z którymi nagraliście kawałek "Razem nas bahato", wygrali ukraińskie eliminacje Eurowizji i będą reprezentować ten kraj w koncercie finałowym w Kijowie. Wybieracie się na tę imprezę ?
Za dobrze się nie znamy, właściwie w ogóle się nie widzieliśmy. Wiem, że niedługo spotkamy się na festiwalu w Poznaniu. Zobaczymy, jak się nam współpraca ułoży.
Dla mnie ten wspólny kawałek to jednak trochę koniunkturalna rzecz. Nie przekonuje mnie do końca...
Sytuacja była prosta - strona ukraińska, chyba ktoś ze sztabu Juszczenki, wyszedł z inicjatywą, żeby taki utwór powstał. Zabrał się za to Robert Leszczyński i zaproponował to nam. Ja nie zastanawiałem się ani chwili, myślę że tak samo zrobiłoby 90 procent raperów na moim miejscu. Także ci, którzy teraz oskarżają nas o koniunkturalne zagranie.
Dlaczego miałem się nie zgodzić? Fajnie, że po tych wydarzeniach zostanie jakiś ślad także w postaci piosenki.
Twoja płyta jest dostępna w naszym sklepie MELO.PL. Jak oceniasz taką formę dystrybucji muzyki?
Ja jednak wolę mieć płytę ze sklepu. Ale wiadomo, czasy się zmieniają i wielu ludzi nie ma półki na płyty, tylko rozbudowany dysk twardy na kompie. Wyrazy szacunku dla ludzi, którzy szanują naszą pracę i płacą za muzykę. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele wody w rzekach upłynie, zanim taki sposób sprzedawania muzyki, jak wasze MELO.PL, upowszechni się. Ale dobrze, że zrobiliście pierwszy krok.
Dziękuję za rozmowę.