Recenzja HIFI "Ludzie": Prawie amerykański sen

Pijarowcy Prosto zapowiadali "Ludzi" jako "esencję niepodrabialnej chemii artystycznej pomiędzy Dioxem a Czarnym". Chyba trzeba trochę pokręcić nosem, bo nie wydaje się, żeby przyjaźń pomiędzy muzykami jeszcze o czymś świadczyła. Gdzie poziom?

Okładka płyty "Ludzie" HIFI
Okładka płyty "Ludzie" HIFI 

Bez Bandy, ale z bardzo ciekawym konceptem na sam album. Większośc polskich hiphopowych płyt jest inspirowana amerykańskim rapem, co jest w zasadzie logiczne. Część to bezczelna kopia, o której nie warto nawet wspominać, ale Diox i Czarny poszli o krok dalej. Nie każdy przecież może pojechać do USA, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy, jeszcze lepiej poznać i przy okazji... utrzymać warszawski klimat swojej produkcji. Bez słodzenia, ale to udało im się z nawiązką. Nie wierzycie? Nie musicie sprawdzać nawet całej płyty, bo w zupełności wystarczą klipy, które idealnie oddają charakter produkcji (okej, "Tylko raz" może miejscami jest delikatnie przekolorowany).

Na Czarnym można polegać zawsze. Taki "Ostatni moment" spokojnie mógłby się znaleźć na słynnych (a zaryzykuję stwierdzeniem, że nawet klasycznych!) "Niedopowiedzeniach". To jest ten klimat warszawskich blokowisk początku obecnej dekady, podobnie jak "Sztuczni ślepcy", które w dodatku budzą wspomnienia z przełomu tysiącleci. Oldskulowa jazda w "Kool" trafia pomiędzy współczesne "Przechylane" i "Zostajemy sobą" (sprawdźcie co się dzieje na drugim planie). Takich zabiegów jest jeszcze więcej i najlepsze w kompozycjach Czarnego jest to, że każda melodia to zupełnie inna historia. Wielka i rzadko spotykana na naszym rynku klasa. Poza konkurencją.

Spotkałem się z taką teorią, że świetne beaty zawsze niosą słabego rapera, nigdy na odwrót. Ciężko się z tym nie zgodzić. Diox słaby nie jest (i nazywanie go cienkim raperem jest co najmniej nietaktem), ale od lat swoją przeciętnością razi na kilometr. Jeżeli ktoś lubi historie o fałszywych znajomych, konfidentach, zdradach, złych kobietach i... miłości do hip hopu, to w polskim wydaniu chyba nic lepszego nie znajdzie. "Ludzie" to być może apogeum monotematyczności w tej kwestii.

Kiedyś naprawdę dobrze się zapowiadał, i mimo że w HIFI Bandzie zawsze stał w cieniu bardziej utalentowanego Hadesa, to potrafił niejednokrotnie zaskoczyć. Jak mu się chciało to potrafił nawet być najlepszy na całym tracku, a tutaj? Miałka, nijaka i na dłuższą metę niezbyt interesująca nawijka o wszystkim i o niczym. Ciągle lepiej od zdecydowanej większości newcomerów, ale dalej z niewykorzystanym potencjałem. Szkoda.

Zaczyna się całkiem "nieźle", bo pierwszy uśmiech na twarzy pojawia się już w otwierającym album "Trochę więcej": "Raz, dwa, raz, dwa / majk, uno, due / cała prawda masz ją w szczególe / jak bilarda po same kule / wbijam w to, że liczysz że zamule". Myślicie, że dalej nie ma podobnych kwiatków? Są. Mniej niż w ostatnio, ale są przynajmniej całkiem sympatyczne potworki takie jak "chirurg na parkiet jak Pacers Indiana". Co powiecie na początek "Lawin": "Sztuki r***ją się za lepszą torebkę / za szybki hajs, droższe buty / nie wiem po co im 40 par, skoro każda idzie na skróty"? Zarapowanych na jedno kopyto banałów jest sporo, ale trzeba oddać Dioxowi co jego - da się tego słuchać i można w tym znaleźć trochę uroku.

Dziwna płyta. Świetny DJ, Falcon1, którego powinno być zdecydowanie więcej (Ameryka, panie). Niezły gościnny występ Marysi Starosty, która mocno ubarwia "Ostatni moment". Czarny, który konkurencję rozstawia po kątach. W końcu on, sam Diox... Fanów mu nie przybędzie, hejterzy będą dalej pisać swoje, a on będzie dalej nagrywał. I wilk syty, i owca cała, a ode mnie na koniec jeszcze mała kąśliwość, bo... "Świattło" Hadesa jest lepsze.

HIFI "Ludzie", Prosto

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas