Reklama

"Niczego nie udaję"

Gosia Andrzejewicz to jedna z najpopularniejszych wokalistek w Polsce, która zaledwie przez pierwszy rok kariery podbiła rynek aż dwoma studyjnymi albumami i kompilacją największych przebojów. Wokalistka postanowiła ostatnio samodzielnie reżyserować swoje teledyski. Z okazji premiery klipu "Siła marzeń" Gosia opowiedziała nam nie tylko o realizowaniu swoich pomysłów, ale także o ostatnich zmianach swojego wizerunku oraz swoich oddanych fanach.

"Siła marzeń" to tytuł twojego nowego przeboju, ale też teledysk, który sama wyreżyserowałaś i do którego napisałaś scenariusz...

Tak, to jest mój debiut reżyserski. Ja jestem z tego teledysku bardzo zadowolona i uważam, że jest bardzo zaskakujący.. Chciałam przede wszystkim pokazać w nim moje życie, jak dochodziłam do tego, by spełnić moje marzenia i w końcu zostać piosenkarką. W klipie pokazałam całą prawdę, dlatego nie wyobrażałam sobie, że ktoś inny mógł to wyreżyserować. Przecież nie wiedziałby jak to się wszystko odbyło. Dlatego bardzo zależało mi na tym, abym to ja decydowała, co ma się dziać w teledysku "Siła marzeń".

Reklama

A jak się czułaś "po drugiej stronie kamery"?

Bardzo dobrze. Także dlatego, że w końcu wiedziałam, iż będę miała taki teledysk, jaki sobie wymarzyłam. Ja przez całe swoje życie dążę do tego, by spełniać swoje marzenia. Jednym z nich jest właśnie ten teledysk, który od początku do końca jest taki jaki sobie wyobraziłam. Kiedy już nagrałam piosenkę "Siła marzeń" i wymyśliłam sobie teledysk, byłam bardzo zadowolona, że zrobię coś, czego nie ma ani w żadnym z moich dotychczasowych teledysków, ani też w żadnym teledysku innych polskich wykonawców. Nagrałam to oczywiście z ekipą filmową 13, która jest genialna w swoim fachu.

Moim zdaniem najlepsze w klipie są te momenty kontrowersyjne. Które? Niech fani zobaczą sami (śmiech). Powiem tylko, że chodzi o początek i koniec teledysku.

Powiedz, czy po realizacji "Siły marzeń" nabrałaś apetytu na robienie kolejnych teledysków?

Oczywiście. Mój następny klip - może nie w 100 procentach, bo wiadomo że nie mam jeszcze takiego doświadczenia, by na własną rękę zrealizować teledysk - też będzie oparty na moim pomyśle i scenariuszu. Uważam, że to jest bardzo autentyczne. Tak samo jak w przypadku moich piosenek, do których piszę teksty i w większości układam muzykę. To jest dobra droga, dlatego chciałabym brać udział w tworzeniu moich teledysków.

Zmieńmy temat. Otrzymałaś trzy nominacje do Viva Comet, między innymi do nagrody "Wielka Niedźwiedzica", czyli "Artystka roku". W tej kategorii konkurujesz z Dodą, Kasią Cerekwicką i Moniką Brodką...

Dla mnie nagrody są bardzo ważne, zwłaszcza gdy są przyznawane przez publiczność. W tym roku miałam potwierdzenie, że moi fani mają bardzo wielką siłę i że moje piosenki przemawiają do nich. Dzięki temu zdobyłam ostatnio wiele nagród: Złote Dzioby, nagrodę Radia Eska i Superjedynki w Opolu. Dlatego nie mogę narzekać na moich fanów, którzy są po prostu cudowni. Mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiodą i będą na mnie głosować. Liczę na nich!

Otrzymałaś także nominację w kategorii "Stylowy Skafander". Jak odbierasz fakt, że doceniono twoje sceniczne kreacje?

Bardzo się cieszę, że ktoś docenił, jak bardzo dbam o swój wygląd sceniczny. Bardzo skrupulatnie dobieram sobie stroje na scenę, dbam o wygląd, cały czas staram się doskonalić i zmieniać mój image. Na przykład ostatnio zmieniłam fryzurę, która fanom bardzo przypadła do gustu. Uważam, że kobieta powinna być zmienna i ja właśnie taka jestem. Cieszę się, że to doceniono.

Poza tym jestem zadowolona, że została doceniona naturalność. Niczego nie udaję, nie jestem sztuczna, po prostu jestem sobą.

A propos zmian i image'u... Ostatnio usunęłaś swój charakterystyczny pieprzyk. Na ten temat było wiele plotek i domysłów. A jak jest wersja Gosi Andrzejewicz?

Prawdziwa wersja znajduje się na mojej oficjalnej stronie internetowej, ale oczywiście jeszcze raz powtórzę. Dermatolog powiedział mi, że pieprzyk musi zostać usunięty, ponieważ - między innymi ze względu na promienie słoneczne - jest on niebezpieczny dla mojej skóry. A z racji tego, że często występuje na imprezach plenerowych, jestem narażona na działanie promieni. Poza tym ja przed koncertami stosuję cięższe kosmetyki, niż dziewczyny na co dzień. Wszyscy artyści są do tego zmuszeni. A to też negatywnie wpływa na skórę.

Dlatego, aby nie mieć w przyszłości problemów i by z tego pieprzyka nie powstał później jakiś nowotwór, musiałam go usunąć. Teraz mam pewność, że wszystko jest w porządku. Natomiast kilka pieprzyków na mojej twarzy zostawiłam i widać je dokładnie (śmiech). Jeden jest nawet obok tego usuniętego. Podsumowując: to była decyzja dermatologa i do niego trzeba mieć pretensje (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: siła | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy