Jessie Ware: Zmysłowa i kusząca

Jessie Ware /Robert Altman/Polaris /East News

Choć talent predestynuje ją do bycia wielką diwą, do kaprysów, fochów i gwiazdorzenia, Jessie Ware to chodząca zwyczajność. Skromna, spokojna. Na pytania odpowiada z rozwagą, po zastanowieniu, jej wypowiedzi są skondensowane, ale przez to trafne. Muzyka mówi przecież sama za siebie, a Jessie swą postawą zdaje się utwierdzać w przekonaniu, że jej twórczość nie wymaga dodatkowych komentarzy. Niemniej, na okoliczność jej kolejnej wizyty w Polsce - w piątek, 19 czerwca zagra na Life Festiwal Oświęcim - podpytaliśmy ją o jej stosunek do bigosu, tabloidów, Eda Sheerana i o to, dlaczego nie chce wydać klubowej płyty.

Jessie Ware to brytyjska wokalistka, która cieszy się w Polsce ogromną popularnością. Artystka tej pory wydała dwa albumy studyjne - "Devotion" (2012 r.) oraz "Though Love" (2014 r.), a jej najsławniejsze utwory to "Wildest Moments", "Running", "Say You Love Me" oraz "(You & I) Forever". Do tej pory Ware wystąpiła w naszym kraju 11 razy. Dwunasty koncert sympatycznej Brytyjki odbędzie się w ramach Life Festival Oświęcim.

Maciej Tomaszewski, Interia: Trochę boję się tego wywiadu.

Jessie: - (śmiech) Dlaczego? Przecież jestem łagodna (śmiech)!

Reklama

I dlatego z pewnością trudno zaliczyć cię do grona gaduł.

- Ha! To prawda, mówię mało, staram się trzymać dystans.

Dziś dystans nie popłaca. Mnóstwo gwiazd odziera się z prywatności, by zainteresować media. Liczą się szybkie wiadomości. Najlepiej ze skandalem w tle. Przyjęcie zaproszenia do "Tańca z gwiazdami" czy ustawka z paparazzi na pewno by nie zaszkodziły.

- Pewnie nie (śmiech). Ale po co? Nie wiem, czy umiałabym spojrzeć na samą siebie w lustro, gdybym weszła w układ z paparazzi. A co do "Tańca z gwiazdami" - no cóż, wolę tańczyć w klubie (śmiech).

W każdym razie jesteś dowodem na to, że nie trzeba pokazywać piersi, by być uwielbianą i rozpoznawaną.

- Cóż mogę powiedzieć. Dziękuję, że to zauważyłeś. To dla mnie bardzo ważne.

Prywatność jest dla ciebie bardzo istotna, prawda?

- Zdecydowanie. Zauważ, że moja praca powoduje, że jestem ciągle w drodze, w sytuacji publicznej. Muszę zostawić coś prywatnego, intymnego, tylko dla siebie, dla moich bliskich, męża, dziecka, przyjaciół, właśnie po to, by wyraźnie oddzielić te dwa światy, w których egzystuję.

Zobacz teledysk "Wildest Moments":

Podobną intymność odnajdujemy w twojej muzyce. To chyba podstawowy czynnik, który zwraca uwagę słuchaczy na twą twórczość.

- Być może. Jest coś na rzeczy - raczej nie krzyczę do mikrofonu, jestem liryczna, spokojna. Mam łagodny głos.

Przy okazji twojego debiutu, "Devotion", pomyślałem: czemu właściwie nikt na to wcześniej nie wpadł - fajna dziewczyna śpiewa nowocześnie wyprodukowane, choć jednocześnie z wielkim szacunkiem do historii muzyki, piosenki o tym, że związek to ciężka praca, że miłość to i wzloty i upadki. Piosenki łagodne, ale jednocześnie z ogromną mocą, wyrazistym przekazem.

- Śpiewam o tym, co jest dla mnie ważne. Bez emocji nasze życie byłoby puste. Nie miałam jakiegokolwiek planu - nagrałam płytę zgodną z własnymi uczuciami i przemyśleniami.

Wspomniałem o historii - nie masz dość tego, że nadal porównują cię do Sade czy Annie Lennox?

- Traktuję to jak komplementy. Uwielbiam i Sade i Annie. To ujmujące. Choć przyznać też trzeba, że przy okazji "Tough Love" (druga płyta Jessie - przyp. mt), takie porównania pojawiały się już rzadziej.

Zobacz klip "Tough Love":

Właśnie: czym różni się twoja druga płyta od pierwszej? Po niemal roku od premiery twego ostatniego krążka można już spojrzeć na niego z dystansem.

- Stałam się bardziej pewna siebie, nie czułam tak wielkiej presji, jak przy okazji debiutu. Mam nadzieję, że na "Tough Love" słychać, że nabrałam doświadczenia, także życiowego, zostałam żoną i matką. Nie zmieniło się natomiast jedno: gdy nagrywam nowy materiał, nie myślę o tym, czy ktoś będzie tego słuchać, czy nie - najgorsze, co mogłabym zrobić, to udawać: szczerość jest najważniejsza, ludzie wyczują fałsz.

Jesteś też świetnym obserwatorem. W wywiadach podkreślasz, że twoje małżeństwo jest szczęśliwe, tymczasem na "Tough Love" wiele złamanych serc.

- Czerpię obserwacje zewsząd. Spotykam na swej drodze mnóstwo ludzi, ich opowieści wywołują wiele emocji - nostalgię, złość, radość. To wszystko filtruję przez własne wspomnienia i doświadczenia.

Muszę jednak przyznać, że "Tough Love" trochę mnie rozczarowała. Spodziewałem się, że ten krążek będzie bardziej taneczny, klubowy, szczególnie, że ostatni wydany z "Devotion" singel, "Imagine It Was Us" pozwalał na takie przypuszczenia. Wiesz, to jedna z moich ukochanych piosenek ostatnich lat.

- Owszem, taneczne brzmienia grają w mej duszy, zaczynałam przecież w takiej konwencji. Ale z drugiej strony, jeśli spojrzysz na brytyjską listę przebojów, okaże się, że teraz wszyscy grają muzykę klubową. Nie chciałam proponować słuchaczom kolejnej wariacji na ten właśnie temat, myślę, że mogliby czuć się nieco przesyceni. Nie jestem też przekonana, czy czułabym się dobrze, gdybym nagrała płytę zawierającą jedynie muzykę do tańca. Z pewnością to estetyka, która sprawdza się w mniejszym formacie, bardziej ulotnym i jednorazowym. Nie jestem też producentką, a przy okazji muzyki tanecznej produkcja jest bardzo ważna. Czuję za to, że piszę coraz lepsze piosenki i formy, jakie wybrałam na "Tough Love", pozwalają mi te umiejętności rozwijać. Cieszę się bardzo, że "Imagine It Was Us" tak bardzo ci się podoba, dla mnie to wielka radość, bo w tym utworze próbowałam zrobić coś innego niż dotychczas - chciałam być bardziej seksowna, zmysłowa, kusząca.

Nie boisz się jednak zaprosić do współpracy innych gwiazd. Nad "Say You Love Me" pracowałaś z Edem Sheeranem.

- Jestem przekonana, że wspólna praca nad daną piosenką może ją tylko wzmocnić. Ed wiele razy udowodnił, że pisze doskonałe kompozycje, bardzo szlachetne. Ma świetne muzyczne wyczucie. No i fantastyczne tatuaże (śmiech). 

Rozważałaś przyjęcie polskiego obywatelstwa? Jesteś u nas bardzo częstym gościem.

- (śmiech) Nikt mi tego nigdy nie proponował. Jestem Brytyjką i jestem z tego dumna, ale nigdy nie mów nigdy (śmiech). Cieszę się, że Polacy tak bardzo pokochali moją twórczość.

Dobra: to kawa na ławę - co myślisz o Polakach?

- Jesteście świetnymi ludźmi, szczerymi, otwartymi, ze wspaniałym poczuciem humoru. Kocham wasze jedzenie. Bigos! Bigos jest świetny. I przyznam, że trudno mi powiedzieć o was coś negatywnego. Spotkało mnie tu wiele wspaniałych rzeczy.

Polska to jednak też kraj trudnej historii. Grasz za paręnaście dni w Oświęcimiu...

- Znam historię tego miejsca i trudno odnaleźć słowa, które mogłyby wyrazić to, co czuję, gdy myślę o przeszłości. Cieszę się jednak, że w miejscu, w którym zdarzyło się tyle zła, teraz rozbrzmiewa muzyka. Prawdopodobnie nie będę miała czasu, by zwiedzić dokładnie Oświęcim, ubolewam nad tym, ale sama świadomość tego, gdzie będzie odbywać się koncert, uczyni go wyjątkowym i emocjonalnym.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jessie Ware
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy