Jan Biedziak (Noże): "Dla muzyki nadszedł czas, który nie jest dla niej dobry"

Noże pracują nad nowym materiałem /materiały prasowe

Po wielu miesiącach oczekiwania wreszcie doczekaliśmy się nowego singla od zespołu Noże, z gościnnym udziałem Ofelii. "Im jesteś wyżej, tym Ciebie mniej" to zwiastun nowego materiału, do którego, jak muzycy sami mówią, już bliżej niż dalej.

Wiktor Fejkiel: Spotykamy się przy okazji premiery waszego trzeciego solowego utworu w przeciągu 3-4 lat.  Z czego wynikała ta przerwa?

Jan Biedziak (Noże): - Przerwa była spowodowana wstrząsami życia prywatnego. Nasz wokalista musiał przenieść się nad morze z powodów rodzinnych, ogarnąć dużo spraw. Poza tym w związku z pandemią całkowicie musieliśmy zatrzymać koncerty, na nowo usiąść do pisania i sobie to wszystko poukładać w głowach. Nagle było po prostu wiele cywilizacyjnych i prywatnych rzeczy, które nas zatrzymały. Pandemia, dystans, zmiany zawodowe - wiadomo. To wszystko strasznie się na siebie nałożyło. W 2021 roku zrobiliśmy sporo demówek, ale po dwóch latach wielu perturbacji bardzo z nich wyrośliśmy. Kiedy spotkaliśmy się na pierwszą od dawna próbę, byliśmy w dużym szoku, jak inaczej brzmimy, jak przekraczamy wcześniejsze ramy. Wydaje mi się, że wracamy bogatsi w nowy wymiar, zmeliorowani, żyźniejsi, głośniejsi i bardziej pewni, że w Nożach opiekujemy się energią, która jest możliwa tylko w formacie tego zespołu.

Reklama

Co inspiruje was do tworzenia muzyki, zwłaszcza o tak intensywnym i postpunkowym charakterze?

- Dla mnie muzyka, którą tworzę, jest zawsze wypadkową mojej aktualnej playlisty przepuszczonej przez filtr emocji. Wiem, że u chłopaków wygląda to różnie, ale kiedy improwizujemy i szukamy, to myślimy podobnie. Inspirują nas różne rzeczy, natomiast to, co jest dla tego zespołu ważne, to wykonywanie muzyki na żywo. Wszystko, co ma w sobie ożywiony charakter, jakiś charakterystyczny nerw to potencjalna inspiracja dla Noży.

Jakie doświadczenia wpływają na waszą twórczość?

- Nie chciałbym się wypowiadać za Karola, który jest tekściarzem, ale dla mnie twórczość Noży zawiera w sobie tęsknotę. Nie w prostym, sentymentalnym znaczeniu, lecz przy pomocy małych śladów obecności, powidoków. Coś jakby gasł pożar i trzeba było znaleźć w sobie nowe światło. W kontekście lirycznym, wszyscy w zespole ufamy Karolowi. Uważamy, że ma wyraźny głos i styl, pewnie by powiedział, że inspiruje się Afghan Whigs, Pixies i Maanamem. Na pewno "Złe Wychowanie" to był utwór o tym, co trzeba stracić w imię miłości oraz o tym, co ryzyko miłości na zabój niesie, kiedy jest wbrew oczekiwaniom społecznym, czy zastanym modelom życia. "Im jesteś wyżej, tym Ciebie mniej" stara się z kolei nazwać lukę, która zostaje po rozstaniu, cytując Paula Simona: "Losing love is like a window in your heart". Myślę, że Karol pod tym by się podpisał.

Skupmy się teraz na najnowszym singlu, w którym już od pierwszych sekund można usłyszeć głos Ofelii. Co możesz powiedzieć o kulisach waszej współpracy?

- Ten numer powstał ponad 2 lata temu. W przerwach między Karola nowymi obowiązkami zawodowymi, u mnie w mieszkaniu. Razem zaaranżowaliśmy go w dość krótkim czasie, dodałem automaty perkusyjne, zaplanowaliśmy piano, przestrzeń dla reszty Noży i mocny refren. Podczas naszych rozmów pojawił się pomysł zaproszenia wokalistki, szczególnie że płeć podmiotu lirycznego nie jest określona i chcieliśmy, aby ten tekst został zaprezentowany z różnych perspektyw. Bardzo nam się podoba to, co Ofelia nagrywa w autorskiej twórczości, więc postanowiliśmy ją zaprosić i na szczęście się zgodziła. Jej głos jest, w mojej opinii, absolutnie w polskim topie. Tak samo jak jej magnetyzm sceniczny czy energia.

W jaki sposób udało wam się nawiązać to muzyczne flow z Ofelią? Nie da się ukryć, że pochodzicie z dwóch muzycznych światów.

- Myślę, że wbrew temu co ostatnio wydawała Ofelia oraz wbrew naszej rockowości, zarówno Karol, jak i Ofelia kochają americanę, stary songwriting, piosenki płynące siłą tekstu i niewymuszonej charyzmy. Sama zgoda Ofelii poszła bardzo łatwo. Zamiast lobbować, wysłaliśmy dość zaawansowaną demówkę i powiedziała, że spoko, wchodzi w to. Cała ta współpraca potem wyszła bardzo naturalnie. Nie było żadnych tarć czy konfliktów. Zarówno ona rozumie naszą wizję i muzykę, jak i my jej. Udało nam się szybko porozumieć i w konsekwencji przeżyć wspólnie bardzo dobrą sesję nagraniową. Myślę, że po prostu mamy ten sam korzeń. Bardzo daleko od muzyki zamierzonej na chwilowy efekt, na wrażenie na raz. Lubimy tzw. growery.

Pierwsza część "Im wyżej jesteś, tym Ciebie mniej" dość mocno kontrastuje z chociażby "Heliocentryzmem". Można się spodziewać więcej takich spokojnych balladowych dźwięków? Odnajdujecie się również w takich klimatach?

- Docelowo będzie jeszcze bardziej surowo, niż na pierwszej płycie. Kierunkiem, w którym podążył zespół, jest raczej druga część utworu. Będzie mocno i gitarowo. Ale są na płycie dwie absolutne ballady, jedna z aranżacją, która na pewno wszystkich zaskoczy i nie, nie chodzi o narzędzia cyfrowe i wersję electro. Powiedzmy, że połowa instrumentarium będzie wymagała dobrej wydolności płuc. Z kolei inny utwór to będzie ukłon do San Remo lat 70. i absurdalnej miłości Karola do koncertu Julio Iglesiasa "Live at Olympia 1976". Chyba się nie pomyliłem, bo wiele razy puszczał to z winyli.

Czy singel zwiastuje już nowy krążek? Kiedy możemy się go spodziewać?

- Nagrania są na finiszu. Mam nadzieję, że przed wakacjami uda nam się zaprezentować światu, a przynajmniej Polsce, nową płytę. Wszystkie potencjalne gościnne featy chciałbym pozostawić w tajemnicy, natomiast mogę zdradzić, że będzie około 10-11 utworów, oczywiście włączając w to "Heliocentryzm", który ma tam swoje miejsce, i "Im jesteś wyżej, tym ciebie mniej". Do premiery planujemy jeszcze wydać 2-3 single, tak że mam nadzieję, że to wszystko uda się dopiąć w pierwszej połowie roku.

Chęć stworzenia odważniejszego materiału wynika z niespełnionych ambicji z albumu "Gniew"?

- Nie powiedziałbym, że gitarowa, surowa muzyka jest czymś odważnym. Oczywiście, porównując to z polskim mainstreamem, będzie to niemal ekstremalna płyta. Polskie nowe utwory rockowe są zazwyczaj tanimi kopiami zachodnich prądów lub są po prostu okropne. Jednak to nie jest dla nas punkt odniesienia. Wydaje mi się, że polski mainstream jest totalnie nudny i powoli dochodzi do jałowej, szarawej ściany. Algorytmiczne granie pod radiowych "ajenarów" nigdy nas nie interesowało, a niestety ciekawej muzyki, która ma szerszą grupę odbiorców, jest coraz mniej. Cieszą mnie te wszystkie przypadki, kiedy to się udaje, jak np. w przypadku fenomenalnej ostatniej płyty Kasi Lins "Omen".

To była nasza świadoma decyzja, by nie iść w radiowy pop, tylko podążać za muzyką, którą po prostu czujemy. W takiej formule nasz zespół brzmi najlepiej. Mam wrażenie, że wytworzył się w ostatnich latach gatunek "polskie radio", a zespół Noże świadomie się z niego wypisał, dzięki czemu, w przeciwieństwie do kolejnych kopii Podsiadłów, nie rozpłyniemy się jak łzy w deszczu.

Wspomniałeś o tym nudnym mainstreamie, twórczość osób takich jak WaluśKraksaKryzys czy Zdechły Osa, którzy właśnie ze swoim oryginalnym, postpunkowym stylem przebijają się do tego głównego nurtu, też uważasz za nudną?

- Zarówno Waluś, jak i Zdechły Osa dla mnie są przykładem alternatywy, która ma szerszą grupę odbiorców, ale niestety nie traktowałbym tego jako mainstream. Nie jest tak, że są w czymś ciekawsi od twórców, których po prostu kopiują, jak Idles czy Slowthai. Oczywiście, fajnie, że są. Do mainstreamu niestety bardziej należy Smolasty niż Zdechły Osa. Z Walusiem gra Bruno, nasz perkusista, więc można powiedzieć, że  koncerty Walusia zawierają jakąś część DNA Noży (śmiech). Aczkolwiek nie za duży. Natomiast co do Zdechłego Osy, jego rzeczy bardzo mi się podobały, ale powiem szczerze, że zawiodłem się na koncercie, po którym oczekiwałem innej energii. W zasadzie było to antykoncert. Nikt nic nie potrafił pokazać, co było przykre. Czułem się, jakbym dostał jetlagu. Nie miałem tego np. po Slowthai.

Wracasz czasami do odsłuchu waszego debiutu? Uważasz, że ten materiał się zestarzał czy jest dla ciebie nadal aktualny?

- Ostatnio mam tak, że rzadko wracam do moich nagrań, które zostały już wypuszczone. Sam "Gniew" odsłuchałem ostatnio rok temu i przede wszystkim świetnie wspominam czas, w którym go nagrywaliśmy. Jestem bardzo dumny z tej płyty. Mamy tylko żal, że przez pandemię nie udało nam się jej zagrać więcej na żywo. Są tam rzeczy, które będą wracać w nowych kształtach. Zresztą, na tym materiale się wykrystalizowaliśmy w zespół.

W wakacje dograliście się na album "Bałtyk" do Jerzyka Krzyżyka. Jakie są kulisy tej współpracy? Jest szansa usłyszeć Jerzyka Krzyżyka na waszych materiałach w przyszłości?

- Mogę powiedzieć, że jestem odpowiedzialny za produkcję płyty "Warszawa" Jerzyka Krzyżyka oraz nagrywałem gitary na jego inną płytę “Serce", więc ta znajomość z nim jest dosyć bliska. Duet Jerzyka i Noży na pewno kiedyś się wydarzy, ale na pewno nie na najbliższej płycie. Jeżeli chodzi o utwór "BRÓDNOWSKI" z “Bałtyku", to był to bardziej feat Karola. Tekst i ekspresja były bardzo "nożowe", więc podpisał się jako Noże pod tym. W ogóle mam wrażenie, że Karol jest wrogi pomysłowi na kolejnych solistów i uważa, że jego miejsce jest w zgranym zespole.

Jakie jest wasze podejście do tworzenia teledysków? Macie jakieś koncepcje, inspiracje? Przy najbliższych wydaniach będziemy mogli ich się spodziewać?

- Tak, teledyski będą. Scenariuszami i reżyserią zajmuje się u nas Marlena Budzyńska, która już współpracowała z nami przy okazji kilku singli z "Gniewu". Po czasie dołączył również do nas Marcin Gąska, znakomity fotograf, który współpracował już z nami przy okazji klipu do singla z Ofelią "Im jesteś wyżej, tym Ciebie mniej".

Teledysk ten, który został nakręcony na Śląsku, opowiada o uciekającej pannie młodej i górniczym weselu. Trochę u nas to wygląda tak, że zostawiamy Marlenie wolną rękę, ponieważ jej ufamy. Mamy natomiast kilka inspiracji innym klipami, które wspólnie oglądaliśmy. Należą do nich klipy Antona Corbijna, który robił teledyski dla zespołów takich jak Depeche Mode czy U2.Taki sposób kręcenia teledysków bardzo nam odpowiada.

Co uważacie za największe wyzwanie dla was w dzisiejszym przemyśle muzycznym?

- Na pewno dużym problemem jest wpływ social mediów na tworzenie muzyki. Stała się ona "papką contentową", za czym idzie fakt, że życie utworów jest coraz krótsze. Dużo osób zaczęło myśleć o muzyce jako stricte o produkcie i to sprawia, że ta muzyka jest homogenicznie wyprodukowana, należy właśnie do tego gatunku "polskie radio", o którym mówiłem wcześniej. Wydaję mi się, że to jest problem - że coraz trudniej o uwagę torpedowanego non stop słuchacza. Stąd może wynikać to, że artyści mniej ryzykują, mając świadomość, że radio ich nie zagra, jeśli będą mieć oryginalny głos. Dla muzyki nadszedł bardzo zalgorytmizowany czas, który nie jest dla niej dobry...

Jakie jest wasze podejście do interakcji z fanami, zwłaszcza w erze mediów społecznościowych? Mam wrażenie, że w muzyce dookoła postpunku, budowanie fanbase'u jest niemalże kluczowe.

- Pełna zgoda. Budowanie fanbase'u jest kluczowe, a my przez długi czas podchodziliśmy do tego zbyt romantycznie. Wiemy, że to jest kluczowe i staramy się to naprawić, bo nie było to dobrze i mądrze zarządzane z naszej strony. Od jakiegoś czasu zajęliśmy się Instagramem i widać ruch i inne zaangażowanie fanów, co jest miłe i motywujące. Ale będę szczery - to wszystko dla koncertów. To jest coś, czego żaden algorytm nam nigdy nie zabierze. Chcielibyśmy, żeby jak najwięcej ludzi wiedziało, jak kochamy koncerty. Tak było na tegorocznym Męskim Graniu, kiedy zaczynaliśmy grać na małej scenie dla przechodniów przez ogródek gastronomiczny, a kończyliśmy do morza zaangażowanych ludzi i byłem w szoku, jaka jest siła w charyzmatycznym, rockowym, zaangażowanym graniu z dobrymi refrenami. Wiem, że byliśmy przygotowani, ale siła muzyki czasem zaskakuje także samego muzyka.

Jakie są wasze plany dotyczące koncertów i tras koncertowych w najbliższej przyszłości? To chyba idealna okazja, by ten fanbase budować. 

- Na pewno będziemy się starać, by zagrać jak najwięcej festiwali w wakacje. Jest to miłe i to nasza silna strona. Dostarczamy bardzo intensywnego koncertu, więc jeśli komuś przykro, że nie może posłuchać na festiwalu Fontaines DC, na pewno otrze łzę na Nożach. Planujemy jeszcze bardzo wstępnie trasę na jesień, ale zobaczymy. Wszystko uzależniamy od tego, czy uda nam się wydać ten drugi długo wyczekiwany krążek na czas. Ale bardzo chcemy wrócić do grania na żywo przed ludźmi, więc można się nas spodziewać na koncertach. Można się spodziewać kolejnego singla już wkrótce. Zaczynamy od stycznia, bo po wielu zmianach i wertepach, to dobry rok, żeby zająć swoje miejsce na scenie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy