Reklama

"Powrót do dawnych dni"

Dimmu Borgir. Obok kryjącej się pod tą nazwą grupy norweskich muzyków mało kto potrafi przejść obojętnie. Rzadko który blackmetalowy zespół wzbudza też tak wiele skrajnych emocji, od podziwu, przez szacunek, po nienawiść. Nigdy obojętność. Idea ponownego nagrania, wydanej pierwotnie w 1996 roku, drugiej płyty "Stormblast" z pewnością raz jeszcze zmobilizuje zwaśnione obozy zwolenników i przeciwników tej skandynawskiej formacji. Tuż po wydaniu nowej wersji albumu "Stormblast", którego premiera miała miejsce 7 listopada 2005 roku, o tym dyskusyjnym przedsięwzięciu, ale i o planach związanych z całkowicie nową płytą, opowiedział Bartoszowi Donarskiemu założyciel Dimmu Borgir, gitarzysta Silenoz. Norweski muzyk wspomniał też o udziale swojej grupy w kolejnej edycji Ozzfest i współpracy z Sharon Osbourne.

Czyim pomysłem było ponowne nagranie "Stormblast"?

Zdecydowanie naszym. Podejrzewam nawet, że nasi fani nawet nie oczekiwali od nas ponownego zabrania się za te nagrania. Ale dla nas to była inna kwestia. Przez lata, produkcja i brzmienie tamtego albumu po prostu nas drażniło. Byliśmy zwyczajnie zawstydzeni jego jakością.

Już od samego początku, gdy tylko zabraliśmy się na nagrywanie tamtej płyty, wszystko szło nie tak, jak powinno. W zasadzie cały czas czekaliśmy na chwilę, w której będziemy w stanie ponownie go zarejestrować i wydać w barwach naszej aktualnej wytwórni.

Reklama

Jak rozumiem sprawa dotyczyła przede wszystkim słabej produkcji, a nie muzycznych niedociągnięć.

Chodziło właśnie o brzmienie. Uważamy, że ta muzyka wciąż ma swoją wartość i drzemiący w niej potencjał, co udowodniły również nowe nagrania. Oczywiście, nigdy nie postrzegaliśmy tej płyty w kategoriach arcydzieła, w przeciwieństwie do wielu zagorzałych fanów Dimmu Borgir.

Ostatecznie także i my możemy być z niego zadowoleni. No i wreszcie bez zażenowania możemy jej spokojnie posłuchać. Z oczywistych powodów, wcześniej nie chciało nam to przejść przez uszy.

Nie kusiło was, żeby zmienić, choćby trochę samą muzykę?

Generalnie chcieliśmy potraktować ten materiał w ramach czystego odtworzenia tamtych utworów, bez ingerowania w strukturę kompozycji. Nie da się jednak ukryć, że prócz dobrej produkcji naszym celem było również lepsze zagranie tych kawałków. Poza tym, nie chcieliśmy robić nic więcej, choć zapewne wielu ludzi oczekiwało po nas zaangażowania pełnej orkiestry czy podobnych przedsięwzięć na szeroką skalę. Uważam, że nie miałoby to sensu. Dla nas to po prostu ponowne nagranie, i tyle.

Powrót do starych czasów, przy okazji tych nagrań musiał być też dla was dość interesujący. W końcu takie przedsięwzięcia nie zdarzają się często.

Swoisty powrót do dawnych lat przy tych nagraniach był bardzo fajnym doświadczeniem. Chociażby samo odtwarzanie sobie sposobów, w jaki kiedyś tworzyliśmy i graliśmy utwory, riffy. Szczególnie, że to działo się 10-15 lat temu. Było w tym też coś dziwnego.

Ale wreszcie udało nam się uwolnić te utwory z naszych głów, kompozycje, które leżały przez te wszystkie lata, czekając na wygaśniecie dawnego kontraktu [oryginalnie "Stormblast" ukazał się nakładem angielskiej Cacophonous Records - przyp. red.]. Tak się stało i w końcu w tym roku mogliśmy tego dokonać.

Nową wersję wyprodukował Peter Tägtgren w swoim studiu "Abyss". Znacie się z nim od bardzo dawna, i jak podejrzewam, nie było to bez znaczenia przy wyborze miejsca nagrań.

W pewnym sensie, Peter jest nawet bardziej naszym przyjacielem niż typowym producentem. To był też jeden z powodów, dla których znów wróciliśmy do "Abyss", aby ponownie wykonać te nagrania. Peter miał duży wpływ na niektóre z naszych poprzednich albumów. Wyprodukował też przecież "Enthrone Darkness Triumphant", będący następcą "Stormblast".

Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że różnica między tymi płytami nie jest tak ogromna, jak twierdzi wielu ludzi, a dotyczy jedynie strony produkcyjnej. Dlatego też wszystko wykonaliśmy w "Abyss". Nie tylko nagrania, ale również miksy i mastering.

Co powiedziałbyś, wcale nie tak małej grupie ludzi, uważających, że stare nagrania powinny pozostać starymi. Że nie należy zmieniać, lepszych lub gorszych, ale oryginalnych nagrań.

Jeśli ktoś tak uważa, może słuchać starych nagrań. Nie oczekujemy też, że zaraz wszyscy wystartują do sklepów i zaczną kupować to wydawnictwo. Nowa wersja może za to szczególnie zainteresować młodszych fanów Dimmu Borgir, którzy nie zetknęli się wcześniej z oryginałem. Nie będą już musieli kupować starej płyty w internecie za jakieś straszne pieniądze. Trzeba też zauważyć, że tamten materiał miał naprawdę słabą dystrybucję i promocję, pomijając już nawet kwestie jakości brzmienia.

Bez względu na różne opinie, trzeba jednak powiedzieć, że na reedycji otrzymujemy znacznie więcej niż tylko podstawowy program oryginału.

Są dwie bonusowe kompozycje, no i DVD, które praktycznie dodaliśmy za darmo. Dzięki temu tym albumem mogą zainteresować się też najwierniejsi zwolennicy Dimmu. Bo choć były to dla nas wyłącznie ponowne nagrania, pomyśleliśmy, że dobrze by było umieścić tam jeszcze jakieś nie wydane wcześniej utwory, a także coś do obejrzenia. A to wszystko w cenie regularnej płyty. Pewnie, że mogliśmy wystawić to z dwa razy wyższą ceną, ale nie chcieliśmy tego robić. Nie mieliśmy zamiaru wydoić fanów z pieniędzy (śmiech).

Jak wspominasz koncert na "Ozzfest", który można obejrzeć na nowym "Stormblast"?

Wspominam tamte koncerty całkiem dobrze. Spytaliśmy Sharon Osbourne, czy moglibyśmy kontynuować współpracę przy kolejnych albumach. Powiedziała, że tak długo, jak będziemy wysyłać jej nowe płyty, nie ma problemu (śmiech). Mogliśmy też zatrzymać ten koncert na potrzeby przyszłego wydawnictwa DVD, ale, jak już mówiłem, chcieliśmy dać coś fanom za darmo.

Udział Dimmu Borgir na tym wielkim, objazdowym amerykańskim festiwalu był w pewnym sensie pożyteczny dla całej sceny blackmetalowej.

Dla ekstremalnej części sceny metalowej była to z pewnością dobra rzecz. Wcześniej na "Ozzfest" występowały praktycznie wyłącznie amerykańskie grupy hardcore'owe itp.

Dla nas, zespołu z Norwegii, wystąpienie tam, i to na dużej scenie z naprawdę znanymi formacjami, było naprawdę wielką sprawą. Może nawet nie tylko dla nas, ale i dla wielu innych ekstremalnych zespołów, dla których pojawiły się nowe możliwości.

Jak pracowało się w studiu z Hellhammerem?

Wartościowe było to, że zanim weszliśmy do studia musieliśmy wraz z nim porządnie przygotować ten materiał na próbach. Hellhammer chciał zagrać w sposób bliski oryginalnemu perkusiście, choć oczywiście wypełnił pewne braki i udoskonalił niektóre partie. Myślę, że wykonał świetną robotę.

Mając Hellhammera w roli sesyjnego perkusisty, będziecie jeszcze szukać kogoś na stałe?

Na chwilę obecną na pewno nie. Nie sądzę też, abyśmy zajmowali się tym w przyszłości. Obecny układ sprawdza się zdecydowanie najlepiej, i chcemy to tak zachować. Hellhammer obiecał nam również, że będzie grał z nami koncerty. Dzięki temu ten sam perkusista będzie nagrywał album i jeździł na trasy, co jest bardzo istotne.

Ponoć rozpoczęliście już prace nad zupełnie nowym albumem.

Dopiero co zaczęliśmy. Nie mamy jeszcze napisanych żadnych konkretnych utworów. Mamy już za to przygotowane sporo materiału, z którego wybieramy to, co najlepsze. Właśnie jesteśmy w wirze pracy i możliwość powrotu do procesu pisania muzyki jest naprawdę wspaniała.

Zbyt wcześnie jeszcze na konkrety, ale z pewnością nie będzie to olbrzymi krok w stosunku do poprzedniej płyty. Oczywiście jestem przekonany, że jak zawsze wkroczymy też trochę na nowe muzyczne grunty, jednak nadal utrzymamy to, z czego jesteśmy znani. Na pewno nie zabraknie typowego brzmienia Dimmu.

Następca "Death Cult Armageddon" ma być koncept-albumem, opowiadającym pewną historię. Zdradzisz coś więcej?

Właściwie już od jakiegoś czasu pracuję na tekstami. Kilka już powstało, ale jest również zbyt wcześnie, żeby cokolwiek konkretnego na ten temat powiedzieć. Wolę to jednak nazywać pewną historią, zamiast konceptem, gdyż wielu ludzi w różny sposób postrzega tę formę.

Historia będzie się rozwijać wokół konkretnego bohatera. Będzie to niejako jego opowieść. Tak czy inaczej jest to dla mnie kolejne wyzwanie, które będzie miało też swój wpływ na muzykę. Teksty będą napisane zupełnie inaczej, bo i pierwszy raz podejdę do nich w ten sposób.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sharon Osbourne | nagranie | Peter | utwory | nagrania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy