Reklama

"Całkiem wesoły mix"

Zespół Carrion powstał w 2003 roku na ziemiach radomskich. Ostatniego sierpnia 2007 roku wydali swój debiutancki album, który w dziedzinie hard'n'heavy jest bez wątpienia jednym z największych rodzimych osiągnięć. Po raz pierwszy zrobiło się o nich głośno za sprawą metalowej wersji popowego hitu lat 90. - "Wonderful Life", który swego czasu królował na kultowej, antyradiowej liście "Turbo Top". Piotr Brzychcy z magazynu "Hard Rocker" rozmawiał z basistą zespołu - Adim.

Wasz debiutancki album jest już w sprzedaży - jak świat przyjął waszą muzykę?

Na szczęście świat jeszcze o nas nie wie (śmiech). Poważnie mówiąc, to reakcja jest pozytywna, co jest strasznie dla nas miłe. No, chyba że po prostu ci, którym się nie podoba, tak nas olali, że nawet im się komentować tego nie chce? (śmiech)

Nasz rynek muzyczny jest w beznadziejnej sytuacji, a jednak udało wam się przebić i jest o was głośno. Czy dzieje się tak za sprawą firmy MJM, która wydała waszą płytę, czy sami dbacie o własne interesy? Mieliście jakieś inne propozycje kontraktu?

Reklama

Sprawa wygląda tak, że zanim nas ktoś zobaczył z "góry", to trzeba się było trochę pokręcić. Jeździliśmy na wszystkie imprezy, gdzie nas tylko chcieli, nakręciliśmy klip własnymi siłami i weszliśmy do studia, kiedy jeszcze nie prowadziliśmy tak naprawdę rozmów z żadną wytwórnią.

Szczęściu trzeba dopomóc. Nie rozumiemy podejścia typu: "fajnie gramy, dlaczego nikt nas jeszcze nie odkrył" (śmiech). Po drodze były również rozmowy z innymi wydawcami, chociaż trudno to nazwać było rozmowami, a raczej listą życzeń (śmiech). O swoje "interesy "dbamy wspólnie z MJM Music - jakby to dziwnie nie zabrzmiało.

Zrobiło się o was głośno dzięki temu, że przerobiliście utwór "Wonderful Life" na metalową nutę. Antyradio bezustannie zapodaje ten wałek, zresztą osiągnęliście wysokie miejsce na liście Turbo Top. Skąd pomysł na ten utwór?

Oj, to stara historia (śmiech). Pamiętasz czasy, jak w TV puszczali tylko ten numer i "Final Countdown" Europe? (śmiech). To sprawa przede wszystkim sentymentu do tego kawałka. A poza tym to genialny utwór, którego wystarczyło zagrać bez większych zmian. Na dodatek ma ciągle bardzo aktualny tekst - wystarczy w domyśle dołożyć lekką nutkę ironii i już (śmiech).

A jakie są wasze muzyczne inspiracje?

Nie starczyłoby wam tu stron, jakbyśmy zaczęli wszystko opisywać (śmiech). Jest nas pięciu - każdy słucha w sumie innej muzy. Więc z jednej strony mamy np. Vader, a z drugiej Toto. Taki wesoły zupełnie mix daje nam wiele radości, sprzeczek i w konsekwencji taki materiał, jak można usłyszeć na płycie (śmiech).

Kto odpowiedzialny jest za produkcję waszej płyty. To naprawdę wysoki poziom, nie odbiegający wcale od tego co proponuje dziś świat.

Tu by wypadało złożyć pokłon Marcinowi Limkowi i Potrkowi Matysiakowi z grupy producenckiej 96 Studio Project. Wszystkich nagrań pod ich czujnym okiem dokonaliśmy w K Studio Wojtka Koptasa w Radomiu. Nagrywaliśmy w bardzo fajnej atmosferze, znamy się już jakiś czas z chłopakami, więc dokładnie wiedzieli, o co nam chodzi i jakiego efektu końcowego się spodziewamy.

Ogólnie nie wyznają zasady, że zawsze wiedzą, co jest lepsze dla brzmienia, ale jak trzeba, to potrafią doradzić. Polecamy z pełną odpowiedzialnością (śmiech).

A jak pisaliście utwory? Każdy z nich ma w sobie pewną dozę przebojowości, czy to było jasno określone, czy urodziło się naturalnie?

A to już zasługa Darka i Grześka. Generalnie, tworząc kawałki, najpierw siadamy z Vikim i staramy się, żeby gniotły i miały tzw. dół i kopa, dopiero po dołożeniu klawiszy i wokalu okazuje się, że jest w nich jakaś melodia (śmiech).

Do jakiej grupy odbiorców chcecie trafić?

Ja wiem? Nie mamy raczej jakiego takiego "targetu docelowego", wiadomo że nie jest to muzyka na wesela i biesiady, więc na festyno-podobnych baletach nas nie zobaczycie. Jest teraz dobry, fajny czas, że ogólnie muzyki rockowej nie słucha się dla mody, tylko z przekonania. Lepszy jeden prawdziwy fan, niż dziesięciu, którzy słuchają, bo tak wypada (śmiech).

Publika w tym kraju jest łaskawa dla zagranicznych gwiazd (i też nie zawsze), dla rodzimych kapel bywa często bezwzględna, chyba, że mają na swoim koncie światowy sukces - czytaj: Behemoth, Vader. Ile prawdy jest w tych słowach?

(Śmiech) No tu trafiłeś idealnie. Nie wiem z czego to wynika, może dlatego, że samochody zagraniczne są lepsze, to pewnie zespoły też?(śmiech). A wiesz, że paru znajomych nie wiedziało nawet, że Behemoth jest z Polski? (śmiech) A tak serio, to chyba takie trochę polskie kompleksy.

Więcej w magazynie "Hard Rocker".

Hard Rocker
Dowiedz się więcej na temat: świat | śmiech | Wesoły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy