Reklama

Zastąpił lidera Queen. Tak ocenia nowego wokalistę

Paul Rodgers w kolejnym wywiadzie promującą jego nowy album wspomniał czteroletnią współpracę z muzykami Queen. Lider grupy Bad Company przyznaje, że choć brano go za następcę Freddiego Mercury'ego, ten nigdy nie chciał nim być.

Paul Rodgers w kolejnym wywiadzie promującą jego nowy album wspomniał czteroletnią współpracę z muzykami Queen. Lider grupy Bad Company przyznaje, że choć brano go za następcę Freddiego Mercury'ego, ten nigdy nie chciał nim być.
Queen + Paul Rodgers podbijali światowe sceny w pierwszej dekadzie XXI wieku /Jeff Kravitz/FilmMagic, Inc /Getty Images

Paul Rodgers, który promuje nowy, pierwszy od 25 lat album "Midnight Rose" przypomniał współpracę z muzykami Queen. Przypomnijmy, że w latach 2004-2009 u boku Rogera Taylora i Briana Maya współtworzył projekt Queen + Paul Rodgers. Reaktywujący się po 13 latach od śmierci Freddiego Mercury'ego zespół i to z nowym wokalistą niektórych bardzo wzburzył. Część fanów cieszyła się jednak, że muzyka Queen będzie wciąż żywa.

Reklama

W rozmowie z BBC Radio Scotland słynny wokalista wyjaśnił, jak doszło do ich współpracy. "'Czy możemy się spotkać i dla funu zagrać parę koncertów w Europie?'" - miał spytać Brian May. Rodgers przystał na tę propozycję, a dzięki temu, że na koncertach wykonywali przeboje nie tylko Queen, ale także Bad Company, to zdaniem muzyka cały projekt miał sens. Przyznał także, dlaczego zdecydował się go opuścić.

Dołączył do reaktywowanego Queen. Tak ocenił Adama Lamberta

"Są bardzo wszechstronni, ich muzyka jest wspaniała. Mają tak wiele świetnych piosenek. Powiedziałem: 'Jasne, zróbmy to. Zagrajmy kilka koncertów i zobaczymy, jak nam wyjdzie'. Cóż, te kilka koncertów zamieniło się w cztery lata. Odbyliśmy dwie trasy koncertowe po całym świecie i nagraliśmy album studyjny, więc naprawdę się zaangażowaliśmy. Na koniec jednak pomyślałem,  że trochę za bardzo oddalam się od mojego rodzaju muzyki i chciałem się od niej [muzyki Queen - przyp. red.] odsunąć. Ale to był szalony i ekscytujący okres" - wspomina 73-letni piosenkarz.

Pewnym było, że Paul Rodgers nie uniknie porównań do Freddiego Mercury'ego. Choć początkowo bał się ich, to z czasem zrozumiał, że zawsze jego instynkt podążał za muzyką - tak było też w tym przypadku. 

"Zagraliśmy i to był taki muzyczny sukces, zagrać 'All Right Now' z chłopakami [z Queen] - później graliśmy 'Feel Like Making Love', zagraliśmy 'Wishing Well' i każdy z nich brzmiał fantastycznie. Brian jest świetnym gitarzystą, więc nie było żadnego problemu. Zapytałem sam siebie: 'Jak mam to zrobić nie chcąc wchodzić w niczyje buty. Chcę być sobą'. I natrafiłem wtedy na wywiad z Brianem Johnsonem. Miał zagrać pierwszy koncert z AC/DC i był bardzo zdenerwowany. Podszedł do niego gitarzysta i powiedział mu: 'Hej, nic się nie martw. Po prostu idź i bądź sobą'. Przeczytałem to i pomyślałem: 'Cóż, to właśnie zrobię. Nie będę próbował nikogo zastąpić, po prostu będę sobą'" - wyjaśnił Rodgers.

Ostatecznie po kilku trasach koncertowych i wydaniu albumu "Cosmos Rocks" drogi muzyków się rozeszły. W 2011 roku powstał nowy projekt z udziałem Adama Lamberta - objawienia "American Idol". Paul Rodgers uważa, że Lambert bardzo dobrze sprawdza się w repertuarze Queen. "Myślę, że jest idealny dla zespołu... Tak naprawdę nie śledziłem ich od tamtego czasu, ale z tego co widziałem, jest świetny" - dodał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paul Rodgers | Queen | Adam Lambert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy