Reklama

To nie koniec afery z Fryderykami! Jest stanowcza odpowiedź

Po gali rozdania Fryderyków Vito Bambino, który nie dostał żadnej nagrody, pomimo ośmiu nominacji, ostro skrytykował sytuację. Teraz na odpowiedź zdecydował się Michał Wiraszko, muzyk i członek Rady Akademii Fonograficznej.

Po gali rozdania Fryderyków Vito Bambino, który nie dostał żadnej nagrody, pomimo ośmiu nominacji, ostro skrytykował sytuację. Teraz na odpowiedź zdecydował się Michał Wiraszko, muzyk i członek Rady Akademii Fonograficznej.
Michał Wiraszko postanowił odpowiedzieć na oświadczenie Vito Bambino /Piętka Mieszko /AKPA

Przypomnijmy, że tegoroczna gala Fryderyków została zorganizowana ponownie w Gliwicach. Największym wygranym okazał się wielki nieobecny gali - Lech Janerka. Muzyk zgarnął pięć statuetek, w tym dla artysty roku i autora roku oraz za utwór roku.

W najważniejszych kategoriach triumfowali również: Hania Rani, Daria Zawiałow i Daria ze Śląska. Rekordową liczbę ośmiu nominacji do Fryderyków otrzymał Vito Bambino, jednak... ostatecznie nie dostał ani jednej statuetki. 

Reklama

Vito Bambino atakuje Fryderyki

Gdy emocje po gali rozdania Fryderyków nieco opadły, wokalista skomentował sytuację. "Po ośmiu nominacjach urodziła się we mnie myśl że może nadszedł moment w którym to ojczysta branża otwiera się na nas... na mnie. Dałem się omamić. Nawet czułem jakiś rodzaj dumy. Dosłownie na moment opuściłem gardę - tylko po to by dostać plombę prosto w ryj. W sumie to bardziej serię uderzeń" - pisał.

"Przepraszam i uroczyście ślubuję iż NIGDY więcej nie pozwolę poddawać swój artyzm jakiekolwiek ocenie gremium 'specjalistów'. Numery w przyszłości nie będą meldowane w ZPAV - co oznacza że nigdy więcej moja twarz lub ksywa nie pojawi się w tym niereformowalnym cyrku" - podsumował.

Michał Wiraszko odpowiada Vito Bambino. "Wylewanie frustracji"

Wypowiedź wokalisty postanowił skomentował Michał Wiraszko, lider zespołu Muchy i członek Akademii Fonograficznej. "Nie wiem, czy publiczne wylewanie żalu może czemukolwiek pomóc. Sam na przestrzeni dekady miałem osiem nominacji do Fryderyka, a udało się dopiero za czwartym razem i nie przyszło mi do głowy, aby płakać publiczności w rękaw. Oświadczenie przyjąłem z ogromnym smutkiem" - napisał w odpowiedzi dla Plejady, podkreślając jednocześnie, że każdy ma prawo do własnego zdania. 

"Nie byłoby w tym nadal nic złego - w końcu każdy ma prawo mówić głośno, co chce - gdyby nie ostatnie dwa zdania, które w cyniczny sposób uderzają w ludzi w wieku senioralnym i szczególnie w osobę Lecha Janerki. Wylewanie frustracji piętnowaniem niewinnych ludzi nie przystoi nikomu, a szczególnie osobom, których zawodowym zadaniem jest dbałość o poczucie piękna i wrażliwości w społeczeństwie" - pisał dalej. 

"Próbowałem to nawet jakoś obronić we własnej głowie i w sumie, gdyby rzucił to jakiś przysłowiowy, nastoletni Lil' Kaptur, to można byłoby próbować wpisać to w etykietę buntu i walki generacji. Kiedy takie słowa wypowiada dojrzały mężczyzna i ojciec, można tylko ubolewać i życzyć szybkiej refleksji - mówię to z troską i zerowym cynizmem, bo Vito jako artystę obserwuję i cenię od debiutu Bitaminy" - komentował.

Wytłumaczył również, że Fryderyki nie są nagrodą za popularność, a za walory artystyczne, odkrywczość i przełomowość. "Owszem, można rozważać, czy Lech Janerka nagrał piosenkę roku, czy był kompozytorem roku, czy być może dwie lub trzy statuetki nie byłyby mniej 'bolesne' dla branży. W końcu sam Lech odpisał mi tego wieczoru na SMS-a z gratulacjami: 'Przeginka, chłopie'. Natomiast album Janerki to czysta poezja i najwyższych lotów komentarz do rzeczywistości, a to chyba, oprócz rozrywki, główne zadanie sztuki. Fryderyki nie są i nie powinny być nagrodą za popularność" - podsumował. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fryderyki | Vito Bambino | Michał Wiraszko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy