Reklama

Przełom w sprawie Richeya Edwardsa? Rodzina ma nowy dowód

Rodzina związanego z Manic Street Preachers Richeya Jamesa Edwardsa twierdzi, że pojawiły się nowe fakty, które pozwolą rozwiązać sprawę tajemniczego zniknięcia znanego autora tekstów. Twórca zaginął 23 lata temu.

Rodzina związanego z Manic Street Preachers Richeya Jamesa Edwardsa twierdzi, że pojawiły się nowe fakty, które pozwolą rozwiązać sprawę tajemniczego zniknięcia znanego autora tekstów. Twórca zaginął 23 lata temu.
Richey James Edwards zaginął 23 lata temu /Photoshot /Reporter

1 lutego 1995 roku muzycy Manic Street Preachers mieli wylatywać do Stanów Zjednoczonych na trasę koncertową. Z pokoju hotelowego Richeya Jamesa Edwardsa miał odebrać lider grupy, James Bratfield, jednak nikogo nie zastał. Chwilę później okazało się, że Edwards wymeldował się o siódmej rano.

Natychmiast rozpoczęto szeroko zakrojone poszukiwania. Szybko ustalono, że przez ostatnie dwa tygodnie artysta regularnie wypłacał pieniądze, a w jego domu zostały karty kredytowe oraz paszport. W kolejnych dniach widziano gwiazdora wokół dworca autobusowego w Newport, a jeden z taksówkarzy zeznał, że podwoził go do serwisu samochodowego.

Reklama

Według ustaleń policji Richey odebrał stamtąd pojazd, który porzucił dwa dni później koło okrytego niesławą mostu na rzece Severn (17 lutego), jednego z najczęstszych miejsc samobójstw w Wielkiej Brytanii. Policja była zdania, że muzyk skoczył do rzeki, jednak nie potwierdzono tej hipotezy. Nigdy nie odnaleziono także ciała członka Manic Street Preachers.

W 2008 roku Edwards oficjalnie został uznany za zmarłego, jednak jego rodzina nadal twierdzi, że Richey uciekł od bieżących spraw i żyje w samotności w nieznanym im miejscu.

10 lat później rodzina zaginionego przedstawiła dowód, który może rzucić nowe światło na sprawę. Chodzi o czas przekroczenia przez Walijczyka wspomnianego wcześniej mostu Severn. Do tej pory wierzono, że Richey zjawił się tam o godzinie 14:55 (tak wskazywało potwierdzenie z budki z poboru opłaty drogowej). Teraz jednak okazało się, że było to 12 godzin wcześniej - o 2:55.

"To wyszło na jaw, gdy dotarliśmy do osoby odpowiedzialnej za stworzenie kasowników, która potwierdziła, że był to zegar 24-godzinny. To znaczy, że mówimy o 2:55 nad ranem. Apelowaliśmy więc do ludzi, czy nie widzieli go o tej porze dnia, co teraz okazuje się być bez znaczenia" - mówiła siostra Edwardsa w rozmowie z telewizją ITV.

"Mam nadzieję, że ten dowód doprowadzi do nowego śledztwa, gdyż jest to ważna informacja, która wszystko zmienia i wszystko stawia na głowie. Trzeba się temu przyjrzeć" - mówiła.

Rzecznik policji potwierdził, że nowy dowód w sprawie zostanie dokładnie zbadany rzez prowadzących sprawę Edwardsa.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Manic Street Preachers
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy