Reklama

Dire Straits powróci? Proponują im ogromne pieniądze

Dire Straits to prawdziwa legenda rocka. Zespół dowodzony przez Marka Knopflera święcił triumfy głównie w latach 80., lecz już dekadę później nagle się rozpadł - i to na zawsze. Jeden z muzyków przyznaje, że choć co jakiś czas proponowane są im setki milionów dolarów, to nie ma mowy, by powrócić do projektu.

Dire Straits to prawdziwa legenda rocka. Zespół dowodzony przez Marka Knopflera święcił triumfy głównie w latach 80., lecz już dekadę później nagle się rozpadł - i to na zawsze. Jeden z muzyków przyznaje, że choć co jakiś czas proponowane są im setki milionów dolarów, to nie ma mowy, by powrócić do projektu.
John Illsey i Mark Knopfler na scenie /Michael Putland/Getty Images /Getty Images

Dire Straits był jednym z najpopularniejszych brytyjskich zespół rockowych XX wieku. Grupa powstała w 1977 roku, a jej członkami byli Mark Knopfler (gitara i śpiew), David Knopfler (gitara), John Illsley (gitara basowa) oraz Pick Withers (perkusja). I choć byli rasowym zespołem, to liderem, a zarazem kompozytorem większości piosenek był M. Knopfler.

Reklama

Pierwszym wielkim przebojem (jednocześnie jest nadal jedną z ich najbardziej znanych piosenek) było wydane w 1978 roku "Sultans of Swing". I pomimo ogromnej popularności w tamtym czasie muzyki punkowej, Dire Straits od razu znalazło wielu miłośników wśród słuchaczy.

Grupa wydała kilka ponadczasowych płyt, jak "Making Movies", "Love Over Gold" czy słynne "Brothers in Arms", którego tytułowa piosenka kilkukrotnie została wybrana przez polskich słuchaczy jako zwycięzca "Topu Wszech Czasów" w PR3. 

Po 18 latach działalności i paru artystycznych potknięciach Dire Straits rozpadło się w 1995 roku. 

Będzie powrót Dire Straits? John Illsey nie zostawia złudzeń

W rozmowie z "The Telegraph" John Illsley, czyli jedyny obok Marka Knopflera muzyk, który najdłużej gościł w składzie, przyznaje, że muzycy kompletnie nie są zainteresowani połączeniem sił choć ten jeden, ostatni raz. Co jakiś czas regularnie spotyka się z oryginalnym menedżerem zespołu, który narzeka na to, że ludzie wciąż oferują mu wielką kasę, by usłyszeć Dire Straits po latach.

"Za każdym razem, gdy jemy lunch, mówi mi: 'Chciałbym, żeby ludzie przestali oferować mi ogromne sumy pieniędzy za ponowne zebranie [Dire Straits]'" - mówił gitarzysta. "Kiedy zatrzymujesz maszynę taką jak Dire Straits, pojawia się ogromna próżnia" - dodaje basista. Uważa, że życie bez występów w tak popularnej grupie było dla niego nie lada wyzwaniem. 

"Jest ogromna próżnia. I zadajesz sobie pytanie, czy to był dobry pomysł. Musiałem sobie powtarzać, że to był dobry pomysł. Ponieważ robisz coś innego, zupełnie innego - byłem w Londynie studiując malarstwo, dostałem kilka lekcji, zrobiłem straszny bałagan przez siedem lub osiem lat, a potem zacząłem robić pokazy sztuki. Pomyślałem: 'Dobra, to jest fajne'. Na jakiś czas przestałem grać muzykę. Oparłem bas o ścianę i powiedziałem: 'Dziękuję bardzo, ale teraz robię coś innego'" - przyznaje.

I choć w wielu zespołach jest to niemożliwe, to Dire Straits mogliby się zejść nawet dlatego, że między muzykami nie ma złej krwi. Illsey i Knopfler, którzy byli jedynymi członkami obecnymi w składzie przez całą działalność zespołu, mają dobre stosunki. Po prostu w pewnym momencie powiedzieli sobie "to koniec" i zakończyła się ich wspólna droga. 

"W pewnym sensie wiedziałem, że wszystko dobiega końca" - mówil Illsey. "I byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ponieważ byliśmy wyczerpani. Psychicznie, fizycznie, emocjonalnie wyczerpani. Większość naszych małżeństw się rozpadała, nie widywaliśmy się zbyt często z naszymi dziećmi - w zasadzie wszystko było nie tak. To zwykłe rzeczy, które mogą przytrafić się ludziom w zespołach" - tłumaczy.

Kariera Dire Straits to nie były jednak same nieprzyjemne chwile związane z życiem rodzinnym. "Mogę otwarcie przyznać, że naprawdę cieszyłem się z sukcesu zespołu" - twierdzi basista. 

"Mówię też w imieniu Marka, obaj naprawdę się z tego cieszyliśmy. Wiąże się to oczywiście z pewną dozą stresu. Czasami trzeba naprawdę głęboko kopać, aby wszystko działało. Myślę, że Mark powiedział - i mam nadzieję, że cytuję go tutaj poprawnie - ale powiedział, że sukces jest świetny, ale sława jest dymem, który wydobywa się z rury wydechowej samochodu. To coś, czego tak naprawdę nie chcesz" - zakończył.

Przypomnijmy, że Mark Knopfler w 2019 roku zdecydował pójść na zasłużoną koncertową emeryturę. Pożegnał się wtedy z polską publiką koncertem w Krakowie. W ostatnim czasie plotkuje się o nowym albumie muzyka, który zamieszcza zdjęcia z sesji nagraniowych w swoich mediach społecznościowych.

Zobacz zdjęcia z ostatniego koncertu Marka Knopflera w Polsce!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dire Straits
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy