Reklama

Chris de Burgh napisał największy przebój dla swojej żony? Później ją zdradził

Chociaż Chris de Burgh nie ma na koncie skandali ani spektakularnych afer, to trudno powiedzieć, że życie artysty należy do tych nudnych. Dziadek de Burgha był dowódcą brytyjskiej armii w czasie II wojny światowej, ojciec muzyka był z kolei dyplomatą, więc wszyscy oczekiwali, że pójdzie w ich ślady. No cóż, niespodzianka. Z okazji 75. urodzin de Burgha wspominamy jego postać i niewątpliwie największy przebój, jaki udało mu się nagrać.

Chociaż Chris de Burgh nie ma na koncie skandali ani spektakularnych afer, to trudno powiedzieć, że życie artysty należy do tych nudnych. Dziadek de Burgha był dowódcą brytyjskiej armii w czasie II wojny światowej, ojciec muzyka był z kolei dyplomatą, więc wszyscy oczekiwali, że pójdzie w ich ślady. No cóż, niespodzianka. Z okazji 75. urodzin de Burgha wspominamy jego postać i niewątpliwie największy przebój, jaki udało mu się nagrać.
Chris de Burgh ze swoją córką Rosanną Davison /Andreas Rentz /Getty Images

Wokalista urodził się w Argentynie, lecz pierwsze lata swojego życia spędził w podróży. Przelotnie mieszkał m.in. w Nigerii, Kongu i na Malcie. Kiedy rodzina wróciła do rodzimej Irlandii, zamieszkała w zamku, który kupiła i przerobiła na hotel. To właśnie dzięki tej zmianie młody Chris de Burgh zawdzięcza rozpoczęcie scenicznej kariery. Gwiazdor wychodził co wieczór na scenę i śpiewał dla hotelowych gości. Wiele lat później owi goście mogli wspominać, że słuchali muzyka, zanim to było modne.

Reklama

De Burgh naprawdę nazywa się Davison, po ojcu, ale stwierdził, że panieńskie nazwisko matki jakoś lepiej pasuje do sceny. To jednak nie zagwarantowało mu sukcesów, bo pierwsze płyty artysty nie sprzedawały się rewelacyjnie. Przynajmniej na Wyspach Brytyjskich. Piosenki Chrisa bardzo podobały się w krajach Ameryki Południowej, kontynentalna Europa też nie pogardziła tą muzyką, ale w domu artysta nadal musiał walczyć o popularność. Wszystko zaczęło się zmieniać w latach 80., a prawdziwy i wyczekiwany sukces zapewniła wokaliście piosenka "Lady in Red".

"Lady in Red". Historia miłości

Na jednym z hotelowych występów Chrisa pojawiła się niejaka Diane, dziewczyna, która w 1977 roku została panią Davison. Teraz szybki przeskok do połowy lat 80. i wyobraźcie sobie spięcie między muzykiem a jego żoną. Taką zwyczajną, małżeńską sprzeczkę. Żeby odreagować, de Burgh postanowił napisać piosenkę. Tekst nie był konkretnie kierowany do jego wybranki, ponieważ wokalista miał na celu pokazanie, jak bardzo powinno się doceniać swoje drugie połówki, lecz fani szybko uznali, że de Burgh kierował słowa właśnie do swojej ukochanej. 

De Burgh wspominał po latach, że mężowie często nie pamiętają, jak wyglądały ich żony, kiedy spotkali je po raz pierwszy. O tym też jest ten przebój. Kłótnie jak to kłótnie - szybko się kończą i para zdążyła się dawno pogodzić, ale piosenka wcale skończona nie była. Brakowało przede wszystkim tytułu. Idealnie nadawałby się fragment tekstu "The Way You Look Tonight", gdyby nie fakt, że utwór pod takim tytułem miał już w repertuarze Fred Astaire. Wtedy wydarzyło się coś, co trudno potraktować inaczej niż znak od losu. Pewnego wieczoru w klubie Chris zobaczył w oddali kobietę w czerwieni. Postać przykuła jego wzrok i dopiero po chwili wokalista zorientował się, że to jego żona. Wtedy do artysty dotarło, że ma tytuł dla swojej piosenki - "Lady in Red".

Utwór ukazał się w połowie 1986 roku i błyskawicznie stał się przebojem. Piosenka sprytnie łączyła w sobie kilka stylów i pasowała do wielu stacji radiowych, więc można ją było usłyszeć na każdym kroku. W sklepie, w samochodzie, na ulicy, wszędzie królowała "Lady in Red". Nic dziwnego, że utwór trafił na pierwsze miejsca list przebojów w kilkudziesięciu krajach. Piosenka zrobiła z Chrisa gwiazdę. Dotychczasowi fani artysty dostali od niego nieśmiertelny przebój, a osoby, które do tej pory nie śledziły jego twórczości, zaczęły słuchać "faceta od tej ładnej ballady". To przełożyło się oczywiście na świetną sprzedaż kolejnych płyt w dorobku artysty. 

Utwór jest dla wokalisty i szczęściem, i przekleństwem. Artyście nie udało się już napisać większego przeboju i - powiedzmy otwarcie - może to być trudne w dzisiejszej muzycznej rzeczywistości. Z drugiej strony lepiej chyba mieć piosenkę, którą znają całe pokolenia, niż latami starać się stworzyć hit, prawda?

Co ciekawe, wielu uznało "Lady in Red" za niezwykle irytujący numer. Czytelnicy magazynu "Rolling Stone" zgodnie stwierdzili, że to trzecia najgorsza piosenka lat 80., zaś brytyjski "The Independent" pisał, że "Tylko James Blunt zdołał napisać bardziej irytującą piosenkę niż Chris de Burgh".

Chris de Burgh - romans z nianią

Choć Chris i Diane uchodzą za perfekcyjną parę, w 1994 r. nad ich związkiem pojawiły się ciemne chmury. To właśnie wtedy Diane doznała poważnej kontuzji podczas jazdy konnej i trafiła do szpitala. Kiedy walczyła tam o szybki powrót do zdrowia, de Burgh wdał się w romans z 19-letnią Maresą Morgan (wówczas miał 46 lat), która była nianią jego dzieci i pod nieobecność żony pomagała mu w codziennych obowiązkach.

De Burgha dręczyły wyrzuty sumienia i nie mógł się pogodzić z tym, co zrobił, więc przyznał się później do zdrady nie tylko swojej partnerce, ale także opowiedział o całej sytuacji publicznie. Przekonywał, że czuje się bardzo winny, że doszło do takiej sytuacji i z pewnością dostał solidną nauczkę. Para doszła do porozumienia i żyją ze sobą do dziś.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chris De Burgh
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy