Reklama

Byli złotą parą lat 60. Problemy pojawiły się po wyjeździe do Stanów

Bogate życie miłosne Kasi Sobczyk, gwiazdy polskiej ery bigbitu, nadaje się na scenariusz do filmu. Wokalistka, do której należą takie kultowe utwory, jak "Nie bądź taki szybki Bill" czy "Był taki ktoś", mimo wielu prób, nie odnalazła szczęścia w miłości. Henryk Fabian miał być tym jedynym i wszystko na to wskazywało. Czar prysł, kiedy wyjechali do Stanów.

Bogate życie miłosne Kasi Sobczyk, gwiazdy polskiej ery bigbitu, nadaje się na scenariusz do filmu. Wokalistka, do której należą takie kultowe utwory, jak "Nie bądź taki szybki Bill" czy "Był taki ktoś", mimo wielu prób, nie odnalazła szczęścia w miłości. Henryk Fabian miał być tym jedynym i wszystko na to wskazywało. Czar prysł, kiedy wyjechali do Stanów.
Katarzyna Sobczyk podczas festiwalu w Opolu /Janusz Sobolewski / Forum /Agencja FORUM

Katarzyna Sobczyk była bardzo popularna w latach 60. i 70. ub. wieku. Artystka została zapamiętana dzięki piosenkom takim jak "Mały książę", "Biedroneczki są w kropeczki", "O mnie się nie martw" czy "Trzynastego". Nie można zapomnieć również o jej flagowym hicie, jakim był utwór "Nie bądź taki szybki Bill".

Katarzyna, a właściwie Kazimiera Sobczyk, urodziła się 21 lutego 1945 r.; była najmłodszą z czworga rodzeństwa. Mieszkała w Tyczynie i w pobliskiej Hermanowej. Rodzinne strony opuściła mając niewiele ponad trzy lata. Zamieszkała w Sianowie, a później w Koszalinie. Do Tyczyna przyjeżdżała na wakacje, a potem także wielokrotnie na koncerty. Po raz pierwszy koncertowała na początku lat 60. Nie dotarła na swój ostatni występ w tym mieście. Była już wtedy chora; w drodze do rodzinnego miasta poczuła się źle i musiała zrezygnować z dalszej podróży.

Reklama

Zanim Kasia Sobczyk związała się z Henrykiem Fabianem, doświadczyła wielu uczuciowych rozczarowań. Pierwszą miłość przeżywała już jako osiemnastolatka. Była wtedy w związku z saksofonistą, a efektem ich romansu mogło być dziecko. Wokalistka zdecydowała się jednak na aborcję, co było dla niej ogromnym obciążeniem. Wywiad, w którym obwieściła tę informację, ukazał się na stronie Polonijnej Gazety Internetowej "Meritum", zgodnie z wolą Sobczyk, siedem lat po jej śmierci.

"Miałam 18 lat. Byłam w ciąży z saksofonistą. Bardzo go kochałam i on mnie wtedy też kochał. Powiedział: 'Fajnie, będziemy mieli dziecko. Niczym się nie przejmuj, tylko jeszcze zaśpiewaj w Opolu'. Zaśpiewałam i za tę piosenkę ("Nie wiem, czy to warto" - przyp. red.), dostałam nagrodę. A potem on zaprowadził mnie do lekarza i usunęliśmy tę ciążę" - powiedziała. Przyznała również, że jej wielka nastoletnia miłość przeminęła, a ciężar tej krzywdy uwierał ją przez resztę życia.

Kilka lat później wokalistka zakochała się w kompozytorze Zbigniewie Bizoniu, co zaprzepaściło jej wielką, życiową szansę. Sobczyk kierowała się uczuciami, przez co odmówiła szefowi słynnej sali koncertowej "Olimpia" i promotorowi gwiazd Bruno Coquatrixowi. Francuz zauważył w niej ogromny potencjał, a z tego co powszechnie wiadomo, rzadko się mylił. Kariera polskiej gwiazdy mogła więc awansować na skalę międzynarodową. Katarzyna Sobczyk nie chciała rozstawać się ze swoją ówczesną miłością. Po latach tego żałowała. "Myślałam, że jak wyjadę do Paryża bez mojej miłości, to cały świat się zawali" - zdradziła w rozmowie z Januszem Kopciem. Wyszło tak, że Bizoń rzucił ją niedługo po tym wydarzeniu, a drugiej takiej szansy gwiazda nie dostała.

Promykiem nadziei w cieniu poprzednich, nieudanych relacji miał być Henryk Fabian. Jej kolega po fachu cieszył się dużym powodzeniem u płci przeciwnej. Z początku Sobczyk szukała wyłącznie pocieszenia po burzliwej przeszłości, lecz szybko przerodziło się to w kwitnące uczucie. Oboje przyznawali publicznie, że ich miłość to najlepszy dar, który przetrwa resztę życia. Para poznała się na początku lat 60., kiedy Henryk Fabian dołączył do zespołu Czerwono-Czarni, w którym Sobczyk grała od 16. roku życia. W końcu wzięli ślub i odeszli z tej grupy, by w 1970 r. założyć wspólnie Wiatraki. Zespół, mimo powszechnie znanych nazwisk, szybko się rozpadł.

1975 r. był dla pary przełomowy. Urodziło się ich jedyne dziecko, syn Sergiusz. Chłopiec był bardzo utalentowany muzycznie, lecz jego zdolności przepadły ze względu na to, że rodzice, pochłonięci karierą i koncertowaniem, nie mieli praktycznie dla niego czasu. Zresztą sami prywatnie również nie spędzali go ze sobą zbyt wiele. Podczas ich ciągłego pobytu poza domem, Sergiusza wychowywali znajomi - Danuta i Franciszek Sitek.

Niedługo później ich syn trafił do Sitków na stałe, a Kasia Sobczyk z Henrykiem Fabianem postanowili spróbować swoich sił w USA. Amerykański sen okazał się kolejną porażką, a para nie przebiła się nad innych niszowych wykonawców. Tam również pojawiły się ich pierwsze kłótnie, a następnie duże małżeńskie potknięcia. Sobczyk mówiła później, że w Ameryce wszystko się zmieniło.

"Martwiłam się o mój związek, nie myślałam o nagraniach, lecz o tym, aby utrzymać małżeństwo. Niestety, rozsypało się podczas naszego pobytu w USA na początku lat 80. Ameryka źle wpłynęła na mojego Henryka. On jednak chodził swoimi ścieżkami. Zmienił się. Taki syndrom wolności samca" - opowiadała. Jej mąż uparcie twierdził, że ją kocha i wielokrotnie namawiał Sobczyk, by wspólnie wrócili do Polski. Szybko zorientował się, że w Stanach niczego nie osiągną. Ona jednak wolała żyć za oceanem, nawet w momencie, w którym zrzekła się kariery muzycznej i zatrudniła się jako pokojówka. Wtedy oboje zaczęli pić.

Ostatecznie rozstali się w 1992 r. Henryk wielokrotnie próbował ponownie zabiegać o względy Kasi Sobczyk, lecz bezskutecznie. Prosił ją, by do niego wróciła. Ich syn Sergiusz wyjawiał zainteresowanym, że jego ojciec kochał matkę do końca swojego życia. Fabian zmarł w 1998 r. Był wtedy akurat w Chicago, chociaż zdążył wcześniej już wrócić do kraju. "Nadużywał alkoholu, a w Polsce się to pogłębiło" - powiedziała Sobczyk w rozmowie z magazynem "Agora" niedługo po śmierci byłego męża. 

Po latach również wróciła do Polski. Obwiniała się za to, że zostawiła męża samego. Piosenkarka za to próbowała naprawić to, co jeszcze mogła. Odezwała się do syna, by naprawić ich relację. Sergiusz wcześniej odwiedzał już ojca, kiedy Sobczyk była jeszcze w Stanach. Niestety później zaczęła walkę z rakiem. Syn opiekował się nią do końca życia. Oboje karmili się wizją wspólnych koncertów, gdy tylko mama wyzdrowieje. Katarzyna Sobczyk zmarła 28 lipca 2010 r. Ostatnie chwile swojego życia spędziła w hospicjum i nikt, poza jej dzieckiem, się nią nie interesował. W 2013 r. otrzymaliśmy także kolejną tragiczną informację - Sergiusz Fabian zmarł trzy lata po śmierci matki, mając 38 lat. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Sobczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama