Reklama

Beady Eye: życie po Oasis

Kiedy 28 sierpnia 2009 r. Noel Gallagher opuścił Oasis po tym, jak tuż przed paryskim koncertem zespołu pobił się ze swoim bratem Liamem, pozostali członkowie brytyjskiej formacji znaleźli się w trudnym położeniu.

- Mieliśmy wówczas dwie opcje: albo dalej grać razem, albo zaszyć się w domach i tkwić przed telewizorami, oglądając poranne pasmo - mówi Andy Bell, niegdyś basista Oasis, a dziś gitarzysta i basista w Beady Eye, zespole, który powołał do życia wraz z Liamem Gallagherem, Colinem "Gemem" Archerem i Chrisem Sharrockiem. Debiutancka płyta czterech byłych muzyków Oasis, "Different Gear, Still Speeding", ukazała się w lutym tego roku.

Najbardziej naturalna rzecz pod słońcem

Decyzja, by się nie rozstawać, przyszła im dość łatwo.

- Nie sądzę, że którykolwiek z nas odczuwał autentyczną potrzebę znalezienia sobie nowych kompanów do muzykowania - mówi 40-letni Bell, który przed dołączeniem do składu Oasis w 1999 r. był liderem grającej alternatywnego rocka grupy Ride. - Wspólne granie sprawiało nam dużą frajdę, tak więc decyzja o kontynuowaniu współpracy w starym gronie wydawała się najbardziej naturalną rzeczą pod słońcem.

Reklama

- Można powiedzieć, że postanowiliśmy po prostu robić to dalej, ale jako nowy zespół.

Zespół może i nowy, ale za to z takim muzycznym rodowodem, jakim może się poszczycić niewiele debiutujących formacji, a do tego z historią pisaną wzlotami i upadkami. W końcu Oasis zanotowali swego czasu znakomitą passę, docierając z ośmioma kolejnymi albumami na szczyt brytyjskiej listy bestsellerów płytowych. Do tego należy doliczyć 70 mln płyt sprzedanych na całym świecie.

Ameryka przyjęła ich mniej gorąco, ale i tak aż trzy wydawnictwa Oasis osiągnęły na tamtejszym rynku status co najmniej platynowych - sam album "(What's the Story) Morning Glory" rozszedł się w USA w ponad 4-milionowym nakładzie. Brytyjczycy mają też na koncie takie hity, jak "Live Forever" (1994), "Wonderwall" (1995), "Don't Look Back in Anger" (1996), "Champagne Supernova" (1996) czy "Don't Go Away" (1998).

Zobacz koncertowe wykonanie "Live Forever" Oasis:

Zgubą Oasis okazały się jednak wielce publiczne konflikty pomiędzy braćmi Gallagher, które pozostali muzycy - w ciągu 19-letniej historii zespołu przez jego szeregi przewinęło się ich ośmiu - mogli jedynie obserwować z boku. Noel Gallagher wielokrotnie przebąkiwał o rozpoczęciu działalności na własną rękę. Czarę goryczy przelała paryska awantura, podczas której Liam złamał nawet jedną z gitar brata.

Ta ostatnia awantura

Mimo to koniec Oasis był dla jego członków "lekkim szokiem", mówi Bell.

- Pewnie powinienem był spodziewać się takiego finału - mówi muzyk, którego mój telefon zastał w jego domu w Manchesterze. - Z drugiej strony, z perspektywy czasu widać przecież, że ten konflikt trwał bezustannie. Kto mógł więc przewidzieć, która awantura okaże się tą ostatnią?

- Nie chcę jednak stwarzać wrażenia, że zawsze było źle - pospiesznie dodaje mój rozmówca. - Jeśli ludzie kłócą się średnio co pół roku, to między kłótniami następują sześciomiesięczne okresy spokoju. Generalnie przez większość czasu w zespole panowała radosna atmosfera, przerywana mrocznymi momentami. Tak chyba można to ująć najlepiej.

Porzuconym muzykom łatwo byłoby oczerniać swojego byłego lidera, ale Bell nie chce o tym słyszeć.

- Nie mam zamiaru gnoić Noela - mówi. - Oasis jako zespół odniósł sukces. To była świetna ekipa, i chyba nie skłamię, jeśli powiem, że kontynuowalibyśmy działalność Oasis do dnia, w którym ostatni z nas nie padłby trupem. Ale to było dziecko Noela. Noel był liderem i to on rozdawał karty, co zresztą było naturalne. Człowieku, nagraliśmy trochę niezłej muzyki!

- Beady Eye to takie przeciwieństwo Oasis. W zespole panuje demokracja. Głos każdego z nas jest tak samo ważny. Wszyscy przedstawiamy swoje pomysły i utwory, podobnie jak wszyscy jesteśmy zaangażowani w projektowanie okładek, pisanie scenariuszy teledysków, wybór zdjęć i tym podobne. Staramy się podchodzić do tych zadań jako drużyna, i, na chwilę obecną, podoba nam się ta nowa jakość. Ma to swój urok.

Bell i spółka nie zwlekali z uruchomieniem projektu "Beady Eye".

- Wróciliśmy do Londynu już zdecydowani, że w ten czy inny sposób będziemy kontynuować wspólną grę - wspomina muzyk. - Na tamtym etapie nie było jeszcze mowy o nazwie zespołu ani o czymkolwiek innym. Podchodziliśmy do tego na zasadzie: "Róbmy dalej swoje". W pewnym sensie był to eksperyment.

Eksperyment ten mógł się jednak łatwo zakończyć niepowodzeniem, przyznaje Bell. - Zawsze mogło się okazać, że nie będzie nam się dobrze grało razem w tej nowej sytuacji.

Zobacz teledysk "Four Letter Word":


Na szczęście tak się nie stało. Kwartet od razu przystąpił do pracy nad nowym materiałem, zaczynając od "Beatles and Stones" - utworu będącego hołdem dla ich muzycznych poprzedników, a także, mówi Bell, "podsumowującego nasz cel: wyjść zwycięsko z próby czasu". Beady Eye samodzielnie zarejestrowali kilka nagrań demo w niewielkim studiu. Efektem tych sesji były m.in. piosenki "Millionaire" i "The Roller", które ostatecznie trafiły na "Different Gear, Still Speeding" - i dowiodły, że Beady Eye to projekt wart zachodu.

- Po nagraniu tych utworów zaczęliśmy czuć, że to się uda - mówi Bell. - Podejście w stylu "spotkajmy się i zadecydujmy, jakie ma być brzmienie Beady Eye", było nam obce. Brzmienie tej płyty to tak naprawdę brzmienie 13 utworów, które nagraliśmy.

Kiedy do przestrzeni publicznej przedostały się wieści o nowym zespole, świat muzyczny zareagował natychmiastowym podnieceniem. Producent Steve Lillywhite, który współpracował m.in. z Dave Matthews Band, The Psychedelic Furs, The Rolling Stones, U2 czy XTC, sam skontaktował się z muzykami z propozycją współpracy.

Ogromne doświadczenie

- Właściwie to dotarł do nas zaraz po rozpadzie Oasis - wspomina Bell. "Jeśli cokolwiek będzie się działo, to ja chcę w tym uczestniczyć" - powiedział. A ponieważ istotnie się działo, zaprosiliśmy go na spotkanie, na którym zaprezentowaliśmy mu te nagrania demo, którymi akurat dysponowaliśmy. Ponieważ spodobały się Steve'owi, a Steve spodobał się nam, zdecydowaliśmy, że poczekamy z wejściem do studia.

- Steve wniósł do naszej pracy ogromne doświadczenie - ciągnie Bell. - Nie sposób przecenić faktu, że jest on skłonny realizować pomysły muzyków. Podczas pracy z nami starał się również rejestrować jak najwięcej utworów na etapie grania ich na żywo, na czym zależało także i nam. Jego ogólny entuzjazm i energia były fantastyczną inspiracją i prawdziwą pomocą.

"Different Gear, Still Speeding" w dużej mierze brzmi jak - no, cóż - Oasis.

- Wszyscy w końcu byliśmy w tym zespole, a Liam był nawet jego wokalistą - kwituje sucho Bell.

Trzeba jednak powiedzieć, że debiutanckiej płycie Beady Eye bliżej jest do Oasis z lat 90., znajdujących się na fali wschodzącej niż do Oasis z późniejszego, pogmatwanego okresu, w którym Archer, Bell i Liam Gallagher zaczęli wspomagać Noela tekstowo i kompozytorsko. Na albumie pobrzmiewa ten sam szacunek dla tych, którzy poprzedzili Beady Eye na brytyjskiej scenie muzycznej, zarówno z kręgów popu, jak i rocka. Członkowie kwartetu są świadomi tego, iż są częścią pewnego muzycznego dziedzictwa i prowokacyjnie roszczą sobie prawa do tych samych kompozycyjnych i brzmieniowych elementów, które stosowali ich wielcy poprzednicy. "The Roller" brzmi tak, jakby w każdej chwili miał rozwinąć się w kompozycję "Instant Karma!" Johna Lennona z 1970 r., a "The Beat Goes On" jest ukłonem w stronę Davida Bowiego ery Ziggy'ego Stardusta.

Zobacz teledysk "The Roller":


- Oprócz piosenek, ta płyta nie zawiera tak naprawdę żadnego przesłania - mówi Bell. - Tu zwyczajnie chodzi o muzykę. Dążymy do tego, by nasze nagrania były tak dobre, jak to tylko możliwe, podobnie jak my sami jako zespół grający na żywo, i to właśnie jest nasz cel sam w sobie. To bardzo proste.

- To po prostu rock and roll i chęć bycia dobrą kapelą.

Wzorem Oasis, Beady Eye uderzają momentami w tony epickiego rozmachu: utwory "Wigwam" i "The Morning Son" w swoich ambitnych, suitopodobnych aranżacjach przekraczają granicę sześciu minut. Zwłaszcza pierwszy z nich sprawił muzykom sporo kłopotów, wspomina Bell.

- "Wigwam" powstał z trzech różnych piosenek, które Liam złożył w jeden, długi utwór - wyjaśnia. - Była to jedna z tych kompozycji, które mają to do siebie, że w wersji demo słychać pewną magię, a my zawzięcie walczyliśmy o to, by odtworzyć ją w studiu. Podczas pracy nad tym utworem byliśmy dla siebie bardzo wymagający, w związku z czym do samego końca nie byliśmy pewni, czy to jest to. Ale kilka dni później przesłuchaliśmy go i stwierdziliśmy, że osiągnęliśmy to, o co nam chodziło.

Jako że "Different Gear, Still Speeding" zadebiutował na rynku już jakiś czas temu, Beady Eye koncentrują się obecnie na ugruntowaniu swojej pozycji jako zespołu koncertowego na Wyspach i w Ameryce Północnej. Bell zdradza, że dotychczasowe reakcje słuchaczy dodają mu otuchy.

- Wygląda na to, że jest to publiczność Beady Eye, czego się nie spodziewałem - mówi. - Na koncertach nie widzę ani jednej koszulki Oasis; nie słyszę ani jednego słowa na temat Oasis. Ludzie śpiewają z nami każde słowo, co jest czymś niewiarygodnym, zważywszy na to, że album ukazał się nie tak dawno temu. Można powiedzieć, że to taki "home run", jak w baseballu.

Życie na nowo

Na powrót Beady Eye do studia nie trzeba będzie długo czekać, dodaje.

- Plany robimy już teraz - mówi gitarzysta Beady Eye. - Mamy piosenki, co do których już wiemy, że zarejestrujemy je pod kątem kolejnego albumu. Są co prawda na różnych etapach zaawansowania... ale mamy poczucie, że to właśnie ten materiał, którym chcemy się zająć podczas trasy koncertowej. W trasie zajmujesz się głównie próbowaniem pomysłów na nowe utwory - wtedy, oczywiście, kiedy nie jesteś na scenie.

- Można powiedzieć, że rozpoczęliśmy życie na nowo - konkluduje Andy Bell. - Zaakceptowaliśmy to, że sytuacja uległa zmianie i zwyczajnie spróbowaliśmy ugrać na tym, co się dało, i wyjść z tej próby z pozytywnym nastawieniem.

- Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego rozwoju wypadków.

Gary Graff, New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

Czytaj także:

Liam Gallagher rzuca bratu rękawicę - recenzja debiutu Beady Eye

"Podziwiają mnie miliony" - Liam Gallagher wychodzi z cienia brata

Zobacz teledyski Oasis na stronach INTERIA.PL!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: życia | Beady Eye | Oasis | Liam Gallagher
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy