Reklama

30 lat "Fugazi" Marillion: Wszystko spieprzone

Choć tytuł "Fugazi" (oznaczający "wszystko spieprzone") odnosił się do wspomnień weteranów z Wietnamu, dobrze obrazował także sytuację grupy Marillion przed nagraniem swojego drugiego studyjnego albumu.

Płyta "Fugazi" Marillion trafiła do sprzedaży 30 lat temu, 12 marca 1984 roku, niemal dokładnie rok po bardzo dobrze ocenionym i przyjętym debiucie "Script for a Jester's Tear". Warto podkreślić, że prace nad "Fugazi" nie były proste - już w trakcie trasy promującej pierwszą płytę było wiadomo, że pilną potrzebą jest znalezienie zastępcy dla perkusisty Micka Pointera, który mocno odstawał umiejętnościami od reszty muzyków. Niektóre źródła podają nawet, że zespół otrzymał ultimatum od wytwórni EMI - albo zwolnią perkusistę, albo stracą kontrakt.

Reklama

Po rozstaniu z Pointerem, współzałożycielem zespołu (tej trudnej sytuacji poświęcona jest piosenka "Assasing"), rozpoczęły się żmudne poszukiwania zastępcy. Pierwszym kandydatem był Andy Ward, były perkusista grupy Camel, z której został wyrzucony w związku z problemami z alkoholem i narkotykami. Muzyk nie zagrzał zbyt długo miejsca (można go zobaczyć w teledysku "Garden Party"), kiedy to w trakcie pierwszej trasy Marillion w USA opuścił kolegów. Na moment w zespole pojawił się John "Martyr" Marter, lecz pamiętają go jedynie najwytrwalsi biografowie.

Kandydatem numer 3 był Amerykanin Jonathan Mover (podpisany jako współautor singla "Punch And Judy"), który jednak nie przypadł do gustu wokaliście Fishowi. "Byliśmy pod presją, by zacząć prace nad nowym materiałem, więc wycofałem się, licząc na to, że sytuacja się poprawi. Ale tak się nie stało" - wspominał charyzmatyczny wokalista w 1998 roku.

Doprowadzony do ostateczności Fish doprowadził do tego, że koledzy z Marillion musieli wybierać pomiędzy nim a Moverem. "Wiedziałem, że on do nas nie pasuje i jednocześnie wiedziałem, kto będzie pasował" - mówił Fish, który miał już na oku Iana Mosleya, mającego na koncie współpracę ze Steve'em Hackettem, byłym gitarzystą Genesis. To był strzał w dziesiątkę, a Mosley w składzie Marillion występuje do dziś.


Prace nad "Fugazi" szły opornie - zespół co chwilę zmieniał studia, a muzycy spędzali długie godziny na przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Wytwórnia EMI zadecydowała, że producent Nick Tauber potrzebuje pomocnika Simona Hanharta do ukończenia przeciągających się nagrań. Ostateczny efekt nie zadowolił chyba nikogo.

"Nagrywanie w Manor było wspaniałym i frustrującym jednocześnie doświadczeniem. Pamiętam czekanie przez cały wieczór na nagranie moich partii gitarowych, bo mieli okropne problemy z połączeniem dwóch maszyn nagrywających 24 ścieżki. Kiedy w końcu się to udało, ja w tym czasie zdążyłem wypić najlepszą część butelki whiskey z jedną z dziewczyn, które tam pracowały i które potem trafiały do łóżka Fisha. Pamiętam też Richarda Bransona [brytyjski miliarder, założyciel Virgin Records] siedzącego przy kuchennym stole i wielkiego wilczarza irlandzkiego przy kominku" - mówi gitarzysta Steve Rothery z okazji 30. rocznicy premiery "Fugazi".

Ciekawostka dla fanów Marillion z etapu z wokalistą Steve'em Hogarthem - asystentem inżyniera dźwięku pracującym przy "Fugazi" był Dave Meegan, który odnowił współpracę z zespołem w połowie lat 90. (m.in. płyty "Brave", "Afraid of Sunlight", "This Strange Engine", "Radiation", "Anoraknophobia", "Marbles").

"'Fugazi' trochę brak spójności. Poszczególne utwory robią wrażenie oderwanych od siebie. A ich teksty wydają się trochę zbyt przekombinowane. Za dużo w nich zabaw formą, za mało uczucia" - mówił klawiszowiec Mark Kelly w listopadzie 1995 roku, narzekając na produkcję drugiej płyty Marillion ("Sztuka rebelii. Rozmowy ze świętymi i grzesznikami rocka" Wiesława Weissa).

"Muzyka wypełniająca 'Fugazi' nie jest taka zła. Rzecz w tym, że gdy kompozycje był już gotowe i pracowaliśmy nad aranżacjami, a Fish zaczął pisać teksty, okazało się, że zalewa nas potop słów" - wspominał Kelly.


Paradoksalnie podobnego zdania był Fish w 1993 roku. "Pod względem literackim trochę pretensjonalna, język zbyt kwiecisty. Ale jest tam kilka niezłych rzeczy. 'She Chameleon' to wspaniała piosenka" - mówił.

Okładkowy Błazen autorstwa Marka Wilkinsona to następny etap po "Script for a Jester's Tear", pokazujący stereotypowego rockmana w trasie. Fish tłumaczył jeszcze, że o ile "Script..." dotyczył jednego człowieka, to "Fugazi" opowiada o relacji między dwiema osobami, czerpiąc bogato z jego osobistych doświadczeń.


W Wielkiej Brytanii "Fugazi" dotarł do 5. miejsca listy przebojów, poprawiając wynik debiutu (7. pozycja), ale największy komercyjny sukces miał przynieść następny album, uznawany za szczytowe osiągnięcie Marillion - "Misplaced Childhood" (1985).

"Zawsze się dziwiłem, że niektórzy ludzie wciąż uważają 'Fugazi' za ich ulubiony album. Ja mam jedynie wspomnienia traumy z jego powstawania. Piosenki są wspaniałe, a 'Incubus' to mój ulubiony utwór z tych siedmiu lat w zespole. Ale to co się wówczas działo wokół, może być tylko opisane słowem Fugazi" - podsumował Fish w 1998 roku, gdy do sprzedaży trafiło poszerzone wydanie "Fugazi".

Czytaj także:

Marillion bez Fisha: Co dalej?

Fish: Ryba z głosem

Marillion: Osobowość kontra Głos

Marillion: Historia płyty "Misplaced Childhood"

Zobacz teledyski Marillion na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marillion | Fish
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy