Reklama

Recenzja "Albo Inaczej": Z bloków na estrady

Kiedy rap wyciągał rękę do mediów, bardzo często kończyło się to bolesnym oparzeniem, jeśli chodzi o wartość artystyczną (patrz: hiphopolo). Nadszedł jednak rok 2015, który przyniósł przełom – pojawił się bowiem projekt, który pokazał, że teksty wyrastające z ulic mogą zabrzmieć zadziwiająco poetycko, a artyści przez duże „A” mogą z czystym sumieniem docenić gatunek spychany dotąd na margines. Powitajmy gromkimi brawami Albo Inaczej.

Kiedy rap wyciągał rękę do mediów, bardzo często kończyło się to bolesnym oparzeniem, jeśli chodzi o wartość artystyczną (patrz: hiphopolo). Nadszedł jednak rok 2015, który przyniósł przełom – pojawił się bowiem projekt, który pokazał, że teksty wyrastające z ulic mogą zabrzmieć zadziwiająco poetycko, a artyści przez duże „A” mogą z czystym sumieniem docenić gatunek spychany dotąd na margines. Powitajmy gromkimi brawami Albo Inaczej.
Okładka płyty "Albo Inaczej" /

Relacje polskiego rapu z telewizją od dawna były napięte. Hiphopowe głowy utożsamiały z tzw. szkiełkiem wszystko to, co najgorsze - miałkość, komercjalizację i zły gust, przedstawiciele mediów zaś (z małymi wyjątkami) lubili wrzucić w trakcie rozmowy z raperem słówko "yo", zapytać, jak to jest na ulicy i niezgrabnie zapytać, czym różni się hip hop od rapu. Projekt Albo Inaczej nie jest więc tylko dużym przedsięwzięciem artystycznym, ale też swoistą akcją edukacyjną dla przemysłu medialnego, z której mainstream powinien wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Reklama

Opinię na temat AI można byłoby zamknąć w zdaniu: bardzo udana i wzorcowo poprowadzona inicjatywa. Warto jednak spojrzeć szerzej na to, co wydarzyło się pewnego kwietniowego dnia, a dokładniej w dniu premiery materiału. Z jednej strony artyści głównego nurtu muzycznego, których zwyczajnie wstyd nie znać, skoro działają od kilku dekad i znajdują słuchaczy w każdym wieku, a także instrumentaliści, których nie wypadli sroce spod ogona. Z drugiej - teksty szanowanych nawijaczy, które w ciągu kilkunastu lat weszły do kanonu polskiej realizacji gatunku. Jeszcze do niedawna takie połączenie byłoby możliwe tylko poprzez działalność samplingową producentów, którzy coraz chętniej sięgają po polskie utwory, a teraz, w 2015 roku, możemy zobaczyć, jak widzą rap piosenkarze i piosenkarki największego kalibru - a widzą go jako pełnoprawny gatunek muzyczny z własnym dziedzictwem, wielobarwnością i dozwoloną interpretacją. Szczególnie ta ostatnia rzecz jest nie do przecenienia w świecie, niechętnie patrząca na instytucję coveru.

Osiem utworów wystarczyło, by pokazać, jak duży potencjał drzemie w tekstach, które zdążyły pokryć się warstwą kurzu. Nawet nie zapominając o tym, że w trakcie odsłuchu "Albo Inaczej" obcujemy z wyborem wersów, a nie pełnymi lirykami, trzeba przyznać, że sens poszczególnych historii został zachowany, a niemal wszyscy wykonawcy spisali się na medal. Doświadczone i cenione postacie wzięły linijki po swojemu - nie ma zatem ani karykaturalnych prób rapowania, ani też egzaltowanych partii. Odnajdujemy za to sporo humoru, wdzięk w poszczególnych frazach oraz wysoki poziom. Nie wszystko zagrało właściwie w jednym tylko momencie. Z tym że Wojciech Gąssowski jest świetnym artystą, nie ma co dyskutować, ale "Normalnie o tej porze" zostało zaśpiewane z manierą, którą trudno znieść.

Według założeń Alkopoligamii, warstwa muzyczna miała pokazać, że jazz i swing nie muszą funkcjonować w rapie jedynie jako coś z zewnątrz, a przy tym obrobionego tak, by przystawać do prawideł gatunku. Muzyka nie funkcjonuje tu na usługach, ale jest dobrem samym w sobie, lecz ktoś czepialski mógłby zauważyć fakt, iż poszczególne kompozycje są do siebie zbyt podobne. Ci, którzy słyszą więcej i mają przyjemność z wyszukiwania smaczków, powiedzą, że kolejne utwory aż skrzą się od coraz to nowych instrumentów i sposobów, w jaki zostają one wykorzystane, ale coś jest w sformułowanym wcześniej zarzucie. "Nie ufajcie Jarząbkowi" jest mocne, bo wprowadza gitarę elektryczną i daje całkiem inną niż wcześniej energię - nie tę rytmiczną i grzeczną, do której można pstrykać palcami.

Marek Sierocki mówiący w trakcie "Teleexpressu" o "Kebonafajdzie" (Quebonafide). To właśnie ostatni - jakże znamienny - przykład na to, jak traktowany jest gatunek wyprzedający sale klubowe w całym kraju i okupujący tydzień w tydzień OLiS. Po tym, gdy światło dzienne ujrzał album "Albo Inaczej", to nie raperzy będą przychodzić do mediów, lecz media do raperów. Wilk syty i owca cała, a piękna muzyka płynie z głośników.

"Albo Inaczej", Alkopoligamia.com
9/10

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy