Reklama

Polska muzyka cudzoziemska

Brytyjczyk David J i Rosjanka Ola "Sasha" Strunin, czyli duet Jet Set, będą reprezentować Polskę na tegorocznym festiwalu Eurowizji. 20 lat temu taką informację potraktowalibyśmy jak herezję - pisze "Dziennik".

Dziś fakt, że czarnoskóry raper i urodzona w Petersburgu wokalistka bronić będą honoru polskiej piosenki na najważniejszym festiwalu muzyki pop na Starym Kontynencie, mało kogo dziwi. I to nie tylko dlatego, że Jet Set nie jest precedensem - dwa lata temu pod flagą biało-czerwoną startował na Eurowizji zespół Ivan i Delfin założony przez absolwenta warszawskiej polonistyki, Rosjanina Iwana Komarenkę.

Po transformacji ustrojowej 1989 roku i otwarciu granic, wejściu na polski rynek zachodnich koncernów płytowych oraz silnej pozycji złotówki, Polska stała się atrakcyjnym przystankiem, a czasami i punktem docelowym w karierze zagranicznych muzyków.

Reklama

Właśnie upadkowi komunizmu zawdzięcza karierę "Sasha". 17-letnia dziś wokalistka trafiła do Polski jako dwuroczne dziecko. Jej rodzice, śpiewacy operowi, dostali angaż w poznańskim Teatrze Wielkim.

Rapowo-dance'owy Jet Set powstał dwa lata temu. Początkowo "Sashy" partnerował chicagowski raper Tray. Rok temu zastąpił go David J, wraz z którym blondwłosa piosenkarka nagrała utwór "Time To Party". Tym tanecznym przebojem duet chce wygrać majowe eliminacje, a potem finał Eurowizji.

Kariery Komarenki oraz "Sashy" i Davida J to najgłośniejsze sukcesy zagranicznych artystów na polskich estradach po 1989 roku. Ale wkład cudzoziemców w rodzimą muzykę nie kończy się na estradowej konfekcji spod znaku duetów Ivan i Delfin oraz Jet Set.

Od początku lat 90. z Polską związała się znakomita ukraińska wokalistka Olena Leonenko, genialna interpretatorka pieśni Aleksandra Wertyńskiego. Przyjechała nad Wisłę za chlebem. Polski teatr szybko poznał się na jej talencie. Świetne recenzje zebrał wystawiony w stołecznym Teatrze Ateneum przygotowany wraz z Januszem Głowackim i Gustawem Holoubkiem spektakl Oleny "Noc z Wertyńskim". Dwa lata temu pochodząca z Kijowa śpiewaczka została uhonorowana przez Ministerstwo Kultury medalem "Gloria Artis".

Na fali mody na muzykę kubańską wykreowanej przez płytę "Buena Vista Social Club" oraz film Wima Wendersa pod tym samym tytułem trafił do Polski hawański pianista, wiolonczelista i kompozytor Rei Ceballo.

"Słyszałem, że Polacy lubią kubańskie rytmy, a poza tym zakochałem się w Polsce" - tak 38-letni muzyk tłumaczy powody przyjazdu nad Wisłę.

Dziś uczeń Rubéna Gonzáleza i współpracownik nie mniej słynnej formacji Sierra Maestra ma własną orkiestrę Calle Sol i nagrywa z tuzami polskiej sceny rockowej - jest m.in. współtwórcą latynoskiego albumu Kory Jackowskiej "Kora Ola, Ola!".

Z tych samych powodów Polskę wybrał José Torres. Na początku lat 80., podczas studiów we Wrocławiu, zakochał się w koleżance z uczelni i został w mieście nad Odrą. Przez lata José był podporą polskiej sceny jazzowej (od lat wygrywa doroczne ankiety magazynu "Jazz Forum" na najlepszego perkusistę) i rockowej. Grywał m.in. z: Ewą Bem, Marylą Rodowicz, Kayah, Maanamem, Tomaszem Stańką, Grzegorzem Ciechowskim, Leszkiem Możdżerem, Stanisławem Sojką i Budką Suflera.

Jednak dopiero w czasach III RP wyszedł z cienia, a szeroka publiczność dostrzegła w nim nie tylko znakomitego muzyka sesyjnego, ale oryginalnego artystę. Dziś José prowadzi orkiestrę Salsa Tropical Band i organizuje festiwale muzyki kubańskiej.

Desant cudzoziemców, którzy zabłysnęli na muzycznej scenie III RP, uzupełniają Amerykanin Meyer Glennski, były wokalista grupy Blenders, a potem lider formacji Groovekojad, Szkot Brian Allan, twórca formacji Why Not?, Brytyjczyk Anthony Neal z zespołu Mainstream (znany też z występów solowych i współpracy z Kasią Nosowską i Myslovitz) oraz Pers Azim Jahiar Jrani, wirtuoz gry na santurze (odpowiedniku europejskich cymbałów), połowa folkowego duetu Jahiar Group.

Drugą artystyczną młodość przeżywa John Porter. Płyty nagrywane przez przystojnego Walijczyka w duecie z Anita Lipnicką zrobiły z zapomnianego w latach 90. muzyka gwiazdę pierwszej wielkości. Ale 57-letni gitarzysta ma na koncie znacznie ciekawsze dokonania. Trudno byłoby bez niego wyobrazić sobie polską muzykę rockową przełomu lat 70. i 80.

W 1979 roku importowany nad Wisłę hipis z Leechfield założył zespół Porter Band, a rok później wydał "Helicopters", płytę, która okazał się kamieniem milowym rodzimego rocka. Inspirowana dokonaniami Talking Heads i Television surowa muzyka z albumu była szokiem - nikt wcześniej w Polsce tak nie grał - zapowiadała rockowy boom, który wkrótce ogarnął cały kraj. Przed powołaniem do życia Porter Band walijski gitarzysta występował też z Maanamem.

Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: David | The Dumplings | raper | Sasha Strunin | brytyjczyk | sasha | muzyka | polska muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama