Reklama

James Blunt w Gliwicach: koncert nie tylko dla pań

Jeśli panie zdecydowały się spędzić wigilię Dnia Kobiet na koncercie Jamesa Blunta w Arenie Gliwice, na pewno tego nie żałowały. Partnerujący im panowie również nie mogli narzekać.

Jeśli panie zdecydowały się spędzić wigilię Dnia Kobiet na koncercie Jamesa Blunta w Arenie Gliwice, na pewno tego nie żałowały. Partnerujący im panowie również nie mogli narzekać.
James Blunt wystąpił w Gliwicach 7 marca /Robert Schmiegelt /Agencja FORUM

Melodyjne piosenki, żywiołowo reagująca publiczność i świetna atmosfera to właściwie gotowy przepis na udany wieczór koncertowy.

James Blunt postanowił zaprezentować szerokiej publiczności nową piosenkarkę - Emily Roberts, która wystąpiła przed Brytyjczykiem w roli supportu. Pozytywna i spontaniczna młoda artystka przedstawiła gliwickiej publiczności krótki program, na który złożyły się piosenki o elektronicznym brzmieniu. 

"To, że mogę jeździć w trasie z Jamesem Bluntem stanowi dla mnie przeskoczenie na wyższy poziom. On jest moim wielkim idolem i od dziecka słucham jego muzyki. Cieszę się, że tu jestem" - powiedziała wokalistka chwilę przed wejściem na scenę.   

Reklama

Bicie dzwonów z pierwszej piosenki "How it Feet To Be Alive" obwieściło początek koncertu Blunta. 

Oczekiwaną piosenką przez fanów był utwór "The Truth", pochodzący z ostatniej, najnowszej płyty Jamesa Blunta "Once Upon a Mind". Kolejne - "High", "Goodbye my Lover", "Carry You Home", "Monsters", "Same Mistake" i oczywiście "You're Beautiful" - stworzyły niesamowity nastrój, do którego publiczność w pełni się dostosowała.

"Dla mężczyzn mam bardzo złą wiadomość: zapewne kupiliście bilet dla siebie i swojej żony albo dziewczyny z przekonaniem, że będzie to miły romantyczny gest i że może na koniec tego wieczoru pójdziecie do sypialni i spędzicie romantyczny czas. To się nie wydarzy. Śpiewam tylko smutne piosenki i na koniec tego koncertu wasze żony albo dziewczyny będą tylko płakać, co nie jest wcale seksowne. Naprawdę dla was ten wieczór będzie katastrofą. Ale dzięki, że kupiliście bilety. Jeśli przyszliście jako para, to piosenka 'Goodbye My Lover' jest dla was" - stwierdził wokalista z charakterystycznym dla siebie specyficznym humorem. 

W krótkim wywiadzie przed koncertem przyznał, że cieszy się z powrotu do Polski i wspominał swój poprzedni występ w Warszawie, gdzie zagrał dwa lata temu. 

"Warszawski koncert Jamesa Blunta na Torwarze okazał się sukcesem, ale ten gliwicki przyciągnął jeszcze większą publiczność. To zasługa samego artysty i jego ostatniej płyty prezentującej melodyjne piosenki, których bardzo dobrze słucha się nie tylko na płycie. Usłyszeliśmy też największe hity na czele z 'You're Beautiful'. Rozbawiona publiczność, zadowolony artysta... czego chcieć więcej!?" - komentuje Mateusz Pawlicki z agencji Prestige MJM, która przygotowała koncert w Arenie Gliwice.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: James Blunt | koncert w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama