Reklama

Kawał z niego... artysty

Ten Kanye West... Wywołuje skandal, o którym od ponad roku wciąż się mówi. Po drodze bulwersuje kilkoma mniejszymi - w jego skali - aferami. Krytycznie wypowiadają się o nim - były i obecny - prezydenci Stanów Zjednoczonych. Wreszcie wydaje płytę, która z miejsca została obwołana arcydziełem. Kochać gościa czy nienawidzić? Na pewno trzeba posłuchać nowego albumu "My Beautiful Dark Twisted Fantasy".

Kanye West od początku znany był nie tylko z wizjonerskich albumów, ale też niewyparzonego języka i egomaniackich tendencji. Jego skandale dosyć dokładnie opisaliśmy tutaj. Nawet biorąc pod uwagę trudny charakter gwiazdora, trudno jednak uciec wrażeniu, że po tragicznej śmierci matki Dondy West w listopadzie 2007 roku w wyniku powikłań po operacji plastycznej, artysta jakby stracił kontakt z rzeczywistością, a jego arogancja i buta zazwyczaj przekraczały granicę dobrego smaku, zdecydowanie zahaczając o chamstwo i prymitywizm. Zresztą sam Kanye West przyznał, że odejście ukochanej mamy było jak "utrata ręki i nogi", a następnie próba chodzenia w tym stanie.

Reklama

"Co z tym gościem jest nie tak?"

Śmierć matki była bolesnym ciosem dla artysty, jednocześnie wywołała falę współczucia całego show-biznesu i rzeszy fanów. Kanye West szybko jednak zadziałał tak, że i najwierniejsi fani zaczęli po cichu zastanawiać się: "Co z tym gościem jest nie tak?". Przecież nic nie tłumaczy łajdackiego sprawienia przykrości Taylor Swift, ukochanej gwiazdce prawie każdej amerykańskiej familii. Ani poczucie niesprawiedliwości (młoda piosenkarka otrzymała nagrodę za najlepszy klip, którą wielu jeszcze przed ceremonią wręczyło Beyonce za teledysk do"Single Ladies (Put a Ring on It)"), ani gwiazdorski status rapera (upoważniający do obwieszczania nawet do ekstra subiektywnych opinii), ani tym bardziej nadmiar alkoholu (w trakcie gali Kanye West swawolnie paradował z litrową butelką koniaku w dłoni). Grubiaństwo jest najdelikatniejszym określeniem hultajskiej akcji rapera.

Po tym skandalu Kanye West przestał mieć przyjaciół w show-biznesie - przynajmniej nikt głośno się do tego nie przyznawał. Raper następnego dnia wytrzeźwiał, obejrzał sobie pewnie na You Tube swój wyskok i zrobił tym razem to, czego wszyscy pewnie od niego oczekiwali: nie tylko przeprosił, ale też zniknął z pola widzenia. Show-biznes zadrgał od zbiorowego westchnienia ulgi. A nasz antybohater zaczął ciężko pracować nad kolejnym albumem, który miał być dla niego grą o wszystko. Również z tego powodu, że album "808's And Heartbreaks" z 2008 roku był jednak sporym rozczarowaniem. Wszyscy spodziewali się arcydzieła, a otrzymali płytę najwyżej solidną.

Reakcja publiczności po wyskoku Kanye Westa mówi sama za siebie:

Arcydzieło z przebojami w wersji instant

Na wybitny album fani Kanye Westa musieli poczekać jeszcze dwa lata. Wydana właśnie płyta "My Dark Twisted Fantasy", która początkowo miała nosić tytuł "Good Ass Job" (kolejny ze skandalików rapera...), zyskała powszechny aplauz graniczący z czołobitnością. Wyważona w opiniach gazeta "The Independent" oceniła album na maksymalne pięć gwiazdek, określając go jako "jeden z najambitniejszych w ostatnich latach" i "muzyczną ekstrawagancję". "Los Angeles Times" porównał płytę do dzieł Picasso i napisał, że Kanye West "wypełnił kubistyczne pełnomocnictwo do dekompozycji formy, treści, barwy oraz przestrzeni, wskazując jednocześnie nowy sposób postrzegania rzeczy". W magazynie "Time" można przeczytać, że to "najbardziej ekstrawagancka płyta" Kanye Westa, "który jako jeden z niewielu potrafi tak gładko zespolić niepasujące do siebie elementy". "The Washington Post" nie bał się użyć słów "arcydzieło" i "czysta popowa brawura", "Rolling Stone" wspomniał o dotarciu na szczyt Olimpu.

Najbardziej wyrazista wydaje się być chyba recenzja zamieszczona w opiniotwórczym serwisie Pitchfork, który zajmuje się głownie muzyka alternatywną i z przyjemnością wycina mainstreamowe produkcje (np. ostatni album Eminema "Recovery" został na łamach serwisu zrównany z ziemią). "My Dark Twisted Fantasy" otrzymał maksymalną ocenę 10/10, zarezerwowaną wyłącznie dla arcydzieł. "Ten album to kulminacja i kompilacja największych przebojów w wersji instant, ostateczne urzeczywistnienie jego największych talentów" - kadzi recenzent Pitchfork.

Kanye West jest bóstwem:

Zostać największym

Gdyby brać pod uwagę wyłącznie zachowanie Kanye Westa, to do głowy przychodzi jedna myśl: zepsuty egomaniak, któremu poprzewracało się w głowie. Oj, mieliby krytycy używanie, gdyby tylko raperowi powinęła się noga i nagrał album przeciętny albo słaby. Nie byłoby dla niego żadnej litości. Kanye spryciarz wywinął się jednak spod katowskiego topora w najlepszym z możliwych stylów - znakomitym albumem. Ocierającym się o arcydzieło "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" West zamknął usta tym wszystkim, którzy kojarzą go z doprowadzeniem do łez Taylor Swift, krytycznymi uwagami ze strony Baracka Obamy i George'a W. Busha czy pozowaniem na Jezusa Chrystusa.

W jednym z wywiadów dla MTV Kanye West stwierdził z głęboką powagą, że jego celem jest zostanie największym artystą wszech czasów. "To może być jednak trudne, biorąc pod uwagę fakt, że nie umiem śpiewać i tańczyć" - zakończył ze śmiechem. Żarty żartami, ale za sprawą "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" artysta bezsprzecznie przesunął się na liście największych o kilka pozycji w górę.

Artur Wróblewski

Zobacz teledysk do utworu "Runaway"!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy