Reklama

Tina Turner nienawidziła tego utworu. Okazał się jej największym przebojem

Była jedną z najlepszych i najważniejszych wokalistek na świecie. Aż trudno uwierzyć, że swój pierwszy numer jeden na amerykańskich listach przebojów zdobyła dopiero po ponad 20 latach na scenie. To nie koniec zaskoczeń, bo okazuje się, że piosenka trafiła do Tiny Turner przypadkiem. Dzisiaj jednak nikt nie wyobraża sobie "What’s Love Got to Do With It" w innym wykonaniu.

Była jedną z najlepszych i najważniejszych wokalistek na świecie. Aż trudno uwierzyć, że swój pierwszy numer jeden na amerykańskich listach przebojów zdobyła dopiero po ponad 20 latach na scenie. To nie koniec zaskoczeń, bo okazuje się, że piosenka trafiła do Tiny Turner przypadkiem. Dzisiaj jednak nikt nie wyobraża sobie "What’s Love Got to Do With It" w innym wykonaniu.
Tina Turner zmarła 24 maja 2023 r. w Szwajcarii /Michael Ochs Archives/Getty Images /Getty Images

Odrobina szczęścia może czasem znaczyć dla kariery tyle samo, ile lata ciężkiej pracy. Tina przekonała się o tym dzięki jednej piosence. Gdyby zapytać przeciętnego Kowalskiego - albo jego odpowiednika w dowolnym kraju - o jakiś przebój wokalistki, na pewno ten tytuł znalazłby się wśród najczęściej wymienianych. Najzabawniejsze jest to, że "What’s Love Got to Do With It" wcale nie było przeznaczone dla Turner. 

Terry Britten i Graham Lyle, twórcy wielu piosenek dla artystów z muzycznej pierwszej ligi, wysłali przebój do Cliffa Richarda. Artysta posłuchał i podziękował za ofertę. To nic dziwnego, wiele późniejszych hitów zaczynało od "wycieczek" między różnymi muzykami. Odrzucony przez Cliffa utwór trafił do Phyllis Hyman, wokalistki i aktorki. Artystka bardzo chciała go nagrać, ale jej wytwórnia powiedziała: "Nie". 

Reklama

Ofertę nagrania piosenki dostała też Donna Summer. Królowa disco długo biła się z myślami, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Po drodze była jeszcze brytyjska grupa Bucks Fizz i w końcu utwór trafił do Tiny, która... też go odrzuciła. Artystka przeczytała tekst i od razu stwierdziła, że to klasyczna popowa piosenka, która kompletnie nie pasuje do jej soulowo-rockandrollowego stylu. Wokalistka uważała, że utwór jest wręcz "okropny". 

Film dokumentalny "Tina" ujawnił, że na tym by się skończyło, gdyby nie zainterweniował menedżer artystki. Roger Davies namówił wokalistkę na spotkanie z autorem i producentem Terrym Brittenem, zresztą swoim dobrym kolegą. "Co mi szkodzi?" - stwierdziła ostatecznie Turner i ruszyła do studia.

"Ja wszystko śpiewam w ten sposób!"

Są takie momenty w pracy, które człowiek potrafi zapamiętać do końca życia. Britten jako producent miał już na koncie współpracę z gwiazdami, ale nagrywanie Tiny Turner za szybą było jednym z najważniejszych wydarzeń w jego karierze. Nagrania odbywały się w Mayfair Studios w Londynie, miejscu, które gościło do tego momentu i po nim takich artystów jak: Tom Jones, Coldplay, Bryan Adams, Annie Lennox, David Bowie i Kate Bush.

Dźwiękowiec John Hudson, przy okazji właściciel tego miejsca, był akurat w trakcie pracy nad nagraniami grupy Ultravox, kiedy okazało się, że potrzebna jest pomoc przy piosenkach Tiny Turner. John i Terry Britten nie pracowali wcześniej z wokalistką, kojarzyli ją tylko sprzed lat i nie mieli pojęcia, jak pracuje, ani czy w ogóle potrafi coś dobrze zaśpiewać, czy też może będzie się męczyć godzinami. Producenci byli w szoku, kiedy usłyszeli głos wokalistki. 

"Tina zaśpiewała tak, jakby występowała dla 25 tysięcy osób i dawała z siebie wszystko" - wspominali. "What's Love Got to Do With It" okazało się jednak idealnym dowodem na to, że mniej czasem znaczy więcej. Panowie byli oszołomieni, ale też trochę przerażeni, bo wiedzieli, że taki utwór nie zrobi furory. Britten próbował przekonać artystkę, żeby trochę odpuściła, ale Tina ewidentnie nie wiedziała, co to znaczy odpuszczać i ciągle śpiewała równie mocno. Mijały godziny, a atmosfera robiła się nerwowa. Hudson wspominał w wywiadzie dla "Sound on Sound", że artystka mówiła "Ja wszystko śpiewam w ten sposób!". Dodajmy, że przecież nie chciała nawet nagrywać "What’s Love Got to Do With It", więc wszystko zmierzało ku katastrofie.

Wtedy Terry zaproponował, żeby Tina zaśpiewała to tak, jakby szeptała mu tekst do ucha. Wszedł do jej części studia, stanął obok mikrofonu i zaczął słuchać. Wtedy wydarzyła się magia, którą ekipa skomentowała krótko: "Fantastyczne!".

Problemy Tiny Turner

Początek lat 80. nie był dla Tiny najlepszym czasem. Wokalistka ujawniła, że od lat była ofiarą przemocy domowej, rozwodziła się, straciła kontrakt płytowy, do tego jej ostatnie sukcesy były bardzo odległe. Artystka musiała się mocno starać, żeby odbudować swoje życie i karierę. W tym ostatnim pomógł David Bowie. Muzyk umówił się na spotkanie w swojej wytwórni i namówił szefów na podpisanie kontraktu z Turner.

Nie wszyscy byli zachwyceni pomysłem, ale ostatecznie się zgodzili. David był pewny talentu koleżanki ze sceny, wiedział, że po prostu rynek muzyczny musi sobie o nim przypomnieć. Nic nie pomogło w tym bardziej niż "What’s Love Got to Do With It". Piosenka ukazała się w 1984 roku i okazała się wielkim sukcesem. Utwór trafił na pierwsze miejsce listy Billboardu i spędził w notowaniu ponad pół roku.

Najważniejsze dla Tiny było jednak to, że przebój nie tylko reanimował jej karierę, ale zaczął jej zupełnie nowy etap. 44-letnia wtedy Turner pobiła rekord i okazała się najstarszą kobietą, która umieściła piosenkę na pierwszym miejscu wśród najpopularniejszych utworów w Stanach. To spory wyczyn w przemyśle, który promował przede wszystkim młode wokalistki. Utwór zdobył kilka nagród Grammy, między innymi dla piosenki roku.

Tina oddała jedną ze statuetek swojemu menedżerowi. Roger Davies był nowicjuszem w branży i zajął się karierą wokalistki wtedy, gdy niemal wszyscy na rynku postawili na niej krzyżyk. Powody do radości miała też wytwórnia płytowa. Oprócz "What's Love Got to Do With It" wielkim sukcesem okazała się cała płyta "Private Dancer". Tina Turner wróciła na scenę w wielkim stylu, a po latach okazało się, że właśnie wtedy naprawdę zaczęła się kariera wokalistki. I można w ciemno obstawiać, że Tina już nigdy nie powiedziała o tej piosence "okropna".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tina Turner | David Bowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy