Reklama

Sziget Festival 2023: dzień trzeci. "Wciąż nie chce się spać" [RELACJA]

Zdradzę wam sekret. Jeśli jedzie się na festiwal do pracy, to nagle zaczynają walczyć w was dwa wilki. Jeden się jara, a drugi by się tylko chciał wyspać, bo kiedy wszyscy odsypiają nocne koncerty, wy siedzicie przed komputerem. Dlatego zazwyczaj po trzech dniach całe centrum prasowe robi "uffff, koniec". A na Szigecie trzeci dzień to dopiero połowa. Przy czym… tutaj akurat ten pierwszy wilk wygrywa. No dobra, na Jarocinie też. I na Pol’and'Rocku. I jeszcze kilku innych.

Zdradzę wam sekret. Jeśli jedzie się na festiwal do pracy, to nagle zaczynają walczyć w was dwa wilki. Jeden się jara, a drugi by się tylko chciał wyspać, bo kiedy wszyscy odsypiają nocne koncerty, wy siedzicie przed komputerem. Dlatego zazwyczaj po trzech dniach całe centrum prasowe robi "uffff, koniec". A na Szigecie trzeci dzień to dopiero połowa. Przy czym… tutaj akurat ten pierwszy wilk wygrywa. No dobra, na Jarocinie też. I na Pol’and'Rocku. I jeszcze kilku innych.
Mimi Webb była jedną z gwiazd Sziget Festival 2023 /Joseph Okpako/WireImage /Getty Images

Wczoraj nie napisałam jeszcze o bardzo ważnej rzeczy. Uwaga, przeklejam wiadomość, którą wysłałam, patrząc na to, co dzieje się na niebie po koncercie Imagine Dragons: "W pewnym momencie na niebie się pojawiły takie światełka w kształcie sterowca i potem z niego wyskoczył spadochroniarz, potem się to zmieniło w takie dymki, jak na Messengerze, i leciała tam rozmowa, i potem się to zmieniło znowu w twarz z 'Doskozzzy', a potem w napis 'Sziget'". Wszystko ze mną w porządku, jak coś. To był piękny pokaz dronów, rzecz w Europie chyba jeszcze mało znana, bo najwięcej takich nagrań znalazłam z Chin. Szacuneczek za ten pomysł.

Reklama

I już o muzyce. Jazzbois. Trzy dni się zastanawiałam, na którym festiwalu ich już widziałam i w końcu do mnie dotarło, że... na Szigecie, w ubiegłym roku. Miło patrzeć, że przeszli z kameralnego Music Boxa na drugą, po głównej, największą scenę festiwalu. A może by tak przyjechali na następny Jazz Around, co..?

Na dużej scenie mocno popowo. Mimi Webb nie zgromadziła wyjątkowo dużej publiczności, ale nie oszukujmy się - nie wiem, kto musiałby grać, żeby zebrać tłumy w ciągu dnia. Ale przyczepić się nie ma do czego. Na Global Village Djely Tapa, ale tym razem nie tam padło na dłuższy przystanek. Wybrałam TV Girl, kalifornijski indie pop. Ciekawe zjawisko, bo z jednej strony mamy tutaj sample z prehistorycznych czasów, a z drugiej strony zespół doskonale znają ludzie urodzeni już w XXI wieku, bo ich "Blue Hair" podbiło TikToka. Wokalista, Brad Petering, kojarzy mi się z Liamem Gallagherem i jego niezainteresowaniem byciem na scenie, przez co koncert może nie jest zbyt żywiołowy, ale i tak tak wciągający, że przesłuchałam do końca. A to na Szigecie wcale nie jest takie oczywiste.

Niall Horan to kolejna osoba, która zmusiła zebranych pod dużą sceną do piszczenia. "Gramy tak dużo koncertów, tak dużo festiwali i tutaj jest moja ulubiona publiczność" - mówił Niall i dodał jeszcze, że "no bullshit", gdyby ktoś chciał mu zarzucić, że wszyscy mówią tak na każdym koncercie. Wcale tak nie jest. Wcale. Jakkolwiek, faktycznie na Szigecie można liczyć zawsze na dobrze bawiącą się publiczność, nawet jeśli gra się na mniejszej scenie, w trakcie pięciu innych koncertów.

Po opuszczeniu fanów Nialla trudno było zdecydować się gdzie przysiąść. Czy na Petőfi, gdzie grała Saya Noe, która myślę, że spodobałaby się fanom "nowej" Brodki, czy na scenie obok i koncercie M. Byrd, czy jednak w moim comfort place. No, więc na Global Village Vinicio Capossela, który zabrał nas do Włoch. To chyba najliczniejszy jak dotąd koncert na tej scenie w tym roku. Che cos'è l'amor?

W drodze na koncert Davida Guetty zaszłam pod scenę Freedome i występ Jungle By Night. No i... David musiał poczekać. Na razie nr 1 tegorocznego Szigetu. Dla mnie dużo bardziej taneczne niż koncert Guetty. W międzyczasie na inną scenę wyszli muzycy z Besh o droM, który dokładam do szufladki z fajnymi bałkańskimi zespołami. 

Moja ewakuacja nastąpiła, kiedy Moderat jeszcze grał swój set, ale Sziget wcale nie wybierał się do spania. Dalej tam działała choćby Tribute Stage, Colosseum jak zawsze pobudzone, DJ-e bawili ludzi w najlepsze. Wciąż nie chce się spać, bo po co nam sen. Organizatorzy napisali, że "to był cudowny dzień, a dziś (czyli w niedzielę) będzie jeszcze lepiej". Na bank, bo niedzielnym headlinerem są Mumford & Sons.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy