Reklama

Najsłynniejsza noc w historii popu. Jak powstał wielki hit "We Are the World"?

Piosenka, która miała jeden cel - pomóc potrzebującym - stała się niespodziewanie jednym z najważniejszych utworów w historii muzyki w ogóle. W powstanie "We Are The World" było zaangażowanych tak wielu znamienitych artystów, że o nocy, podczas której nagrano kompozycję, po niemal 40 latach wciąż mówi się jako o "najwspanialszej nocy w historii popu". Jak doszło do powstania słynnej piosenki?

Piosenka, która miała jeden cel - pomóc potrzebującym - stała się niespodziewanie jednym z najważniejszych utworów w historii muzyki w ogóle. W powstanie "We Are The World" było zaangażowanych tak wielu znamienitych artystów, że o nocy, podczas której nagrano kompozycję, po niemal 40 latach wciąż mówi się jako o "najwspanialszej nocy w historii popu". Jak doszło do powstania słynnej piosenki?
Artyści, którzy wystąpili w piosence "We Are The World". Zdjęcie z okładki singla /Blank Archives/Getty Images /Getty Images

Na pomysł stworzenia "We Are The World" wpadł zmarły w ubiegłym roku Harry Belafonte, a zainspirowało go inne zdarzenie, w którym udział wzięli słynni brytyjscy artyści. Mowa oczywiście o "Do They Know It's Christmas" zainicjowanym przez Boba Geldofa. To on zaangażował ludzi z branży muzycznej w nagranie charytatywnego singla, z którego dochód miał być przeznaczony na pomoc głodującej Afryce. Po latach tych, którzy wzięli w tym udział, rozpiera duma i wzruszenie. 

Ale wtedy, 39 lat temu, artyści byli dalecy od podniosłych uczuć, towarzyszyła im panika. Zwłaszcza Michaelowi Jacksonowi i Lionelowi Richie, bo to oni byli odpowiedzialni za napisanie tekstu piosenki zarejestrowanej dokładnie w nocy 28 stycznia przez najpopularniejszych wówczas amerykańskich artystów. 

Reklama

O kulisach tej współpracy opowiada debiutujący na festiwalu Sundance film dokumentalny "The Greatest Night in Pop", który 29 stycznia zadebiutuje na Netfliksie. Tuż przed premierą filmu swoimi wspomnieniami z tej pamiętnej nocy podzielił się w wywiadzie Lionel Richie. Artysta przyznał, że jego zdaniem dziś taki hit nie powstałby.

Najsłynniejsza noc w historii popu. 39 lat temu nagrano hit "We Are the World"

Do piosenki zaangażowano taki zestaw artystów, że nikomu wcześniej, ani nikomu później nie udało się stworzyć tak znamienitego line-upu. Stevie Wonder, Dione Warwick, Paul Simon, Kenny Rogers, Tina Turner, Billy Joel, Michael Jackson, Diana Ross, Bruce Springsteen, Bob Dylan, Ray Charles - to zaledwie garstka z 45 najlepszych amerykańskich artystów, którzy w styczniową noc 1985 roku spotkali się, by nagrać charytatywny singel. 

Dlaczego w nocy? Tylko ta data powodowała, że tak znamienite grono mogło spotkać się w jednym miejscu. 28 stycznia 1985 roku odbywało się American Music Awards, a wracając z bardzo ważnej branżowej imprezy, zaproszeni muzycy zatrzymywali się w studio, by nagrać swoje partie. 

Utwór "We Are the World" został napisany w ciągu zaledwie dwóch tygodni dzięki współpracy Jacksona i Richiego. Początkowo pomóc miał im jeszcze Stevie Wonder, który prędko zrezygnował z projektu tłumacząc to brakiem czasu. 

Lionel Richie wspomina w rozmowie z "Hollywood Reporter", że był niebywale przerażony stworzeniem piosenki, w której każdemu z wielkich artystów miał dać choć linijkę do zaśpiewania. Presję wzmagało dołączanie do projektu kolejnych artystów, a także ważny temat - głodujący ludzie w Afryce. Przez to prace szły mu naprawdę bardzo źle. Ostatecznie "We Are The World" powstało 21 stycznia w rezydencji Michaela Jacksona w Los Angeles.

"Pozwól, że coś wyjaśnię. Jeśli dasz mi cały semestr na napisanie pracy, ja będę z tym zwlekał i pięć dni przed jej oddaniem, dopiero siądę do pracy" - wyznał artysta dodając, że powodem tego ociągania się jest ADD czyli zaburzenie koncentracji uwagi, z którym się zmaga.

Sprawdź tekst do utworu "We Are The World" w serwisie Teksciory.pl!

Gdy największe gwiazdy muzyki spotkają się w jednym pokoju. Tak powstało słynne "We Are The World"

Oprócz napisania słów, jednym z największych dylematów było podzielenie linijek tekstu w taki sposób, by każdy z wybitnych artystów mógł błyszczeć. Wraz z Tomem Bahlerem, czyli producentem piosenki, przesiadywał w studio słuchając nagrań i decydując, który fragment otrzyma dany wokalista. By utworzyć atmosferę wspólnoty, za decyzją Quincy'ego Jonesa (również producenta utworu), "sprawdzano ego" wszystkich wykonawców - artyści zamiast rejestrować partie w pojedynkę musieli śpiewać w jednym studiu, bardzo blisko siebie.

Wielu z nich się to nie podobało, a gwiazdy były zaskoczone sposobem, w jaki ich potraktowano. "Biedny Bob Dylan, przeżywał załamanie nerwowe. Próbował to śpiewać, a my na to: 'Nie Bob, nie śpiewaj tego, bądź Bobem Dylanem'. Jeśli trafiasz do pokoju z grupą piosenkarzy masz tendencję do tego, aby brzmieć jak oni. Ale każdy z wiodących wokalistów, których wybraliśmy, to nie byli tylko piosenkarze, to byli artyści nadający temu styl. Musieliśmy mieć pewność, że każdy kto śpiewa choć pół linijki, że jego głos zostanie natychmiast rozpoznany" - wspomniał współautor przeboju.

Zobacz, jak Bob Dylan nagrywał piosenkę:

Wśród gwiazd uczestniczących w nagrywaniu tego charytatywnego singla miał być także Prince. Richie bardzo chciał, aby zaśpiewał on jedną z solówek. Ostatecznie śpiewa ją w utworze Huey Lewis, bo Prince na nagraniu się nie zjawił.

"Dlaczego? To pytanie za 97 miliardów dolarów, na tyle, na ile go znałem, mogę powiedzieć, że to nie wpisywało się w jego markę. W tamtym czasie nie był artystą, który chciał być kojarzony z grupą, wolał pozostać indywidualistą. Inną rzeczą jest jego rywal, Michael (Jackson). Chcesz zakończyć rywalizację i dołączyć do grupy osób śpiewających piosenkę, stojących obok swojego rywala? Nie? To znaczy, że miał bardzo egoistyczny punktu widzenia. Czy miał się pojawić? Była szansa, pół na pół. Wiedziałem, że w czasie, gdy my byliśmy w studiu, on był w meksykańskiej knajpie na Sunset Strip. Oczywiście, miałem nadzieję, że się zjawi. Aż przyszedł moment, gdy taśma zaczęła się kręcić. Muszę jednak przyznać, że wciąż zadaję sobie pytanie: 'Co, by było gdyby?'" - opowiada 75-letni piosenkarz.

Singiel w liczbie 800 tys. kopii został wydany 7 marca 1985 roku. Nakład wyprzedał się w ciągu trzech dni. Szacuje się, że do dziś zysk z tej inicjatywy sięgnął ok. 145 mln dolarów.

Richie zapytany o to, czy teraz mógłby powstać przebój na miarę tego, który nagrali 39 lat temu, z pewnością stwierdza, że nie. Między innymi dlatego, że dziś wśród współczesnych gwiazd brakuje mu wykonawców o tak charakterystycznym głosie i stylu, tak wyróżniających się.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Lionel Richie | We Are The World | Michael Jackson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy