Reklama

Na przeszkodzie zawsze coś stawało. Wystarczyła jedna rozmowa z mamą

Kiedy był małym chłopcem, rodzice nazywali go "Pan Mysz", ponieważ nie potrafił długo usiedzieć w jednym miejscu. Ciągle biegał, skakał, przewracał się i wpadał na drzwi, nabijając sobie przy tym sporo guzów na głowie. Ten niespokojny duch, który powodował ciągłą chęć do poznawania i odkrywania nowych rzeczy, pozostał w nim przez kolejne lata i był poniekąd źródłem jego artystycznych dokonań. Przez trzydzieści lat był twarzą i głosem jednej z najpopularniejszych rockowych grup na świecie R.E.M. Teraz Michael Stipe szykuje solowy album.

Kiedy był małym chłopcem, rodzice nazywali go "Pan Mysz", ponieważ nie potrafił długo usiedzieć w jednym miejscu. Ciągle biegał, skakał, przewracał się i wpadał na drzwi, nabijając sobie przy tym sporo guzów na głowie. Ten niespokojny duch, który powodował ciągłą chęć do poznawania i odkrywania nowych rzeczy, pozostał w nim przez kolejne lata i był poniekąd źródłem jego artystycznych dokonań. Przez trzydzieści lat był twarzą i głosem jednej z najpopularniejszych rockowych grup na świecie R.E.M. Teraz Michael Stipe szykuje solowy album.
Michael Stipe przez lata stał na czele grupy R.E.M. /Roberto Serra - Iguana Press /Getty Images

Urodził się w Athens stanie Georgia, jednak nie zagrzał w miasteczku długo miejsca. Jego ojciec był czynnym żołnierzem i w związku z tym rodzina Stipe'ów często zmieniał swoje miejsce zamieszkania. Powrócił do rodzinnej miejscowości na studia, co pozwoliło mu na poznanie Petera Bucka, który został gitarzystą zespołu i największym przyjacielem muzyka.

W wywiadzie udzielonym "New York Times" Michael Stipe wyznał, że dopiero pandemia Covid-19 uziemiła go w jednym miejscu na kilka miesięcy, kiedy spędził czas lockdownu w Athens u boku swojej matki. Wcześniej ciągle był w ruchu. Sesje nagraniowe, trasy koncertowe sprawiały, że każdego dnia był praktycznie w innym miejscu na ziemi. Jednak niespokojny duch dał znać o sobie nawet po zakończeniu działalności R.E.M. w 2011 roku. Razem ze swoim młodszym o 15 lat partnerem fotografem Thomasem Dozolem często zmieniał miejsca pobytu, podróżując między Nowym Jorkiem, Berlinem, południem Francji i Włochami.

Reklama

Michael Stipe: Życie po R.E.M.

Przez wiele lat po rozwiązaniu słynnej grupy nie miał siły na powrót do świata muzyki. Jak sam twierdził w licznych wywiadach, czuł się wyczerpany i niezdolny do tworzenia. Styl życia, jaki prowadził razem ze swoimi kolegami, ciągła presja ze strony wytwórni, niekończące się trasy koncertowe spowodowały wypalenie emocjonalne. Musiało minąć trochę czasu, aby pojawił się wreszcie w studiu nagraniowym. W tym czasie zajął się inną swoją pasją, którą rozwijał od najmłodszych lat - fotografią.

Zawsze interesował się sztuką, a jego pracownia w rodzinnym mieście, dosłownie zawalona jest setkami obrazów awangardowych malarzy, tysiącami fotografii i niezliczonymi rzeźbami. Tę ostatnią dziedzinę sztuki również postanowił zgłębić, tworząc liczne projekty i odlewy. Stipe zbudował swoją pierwszą instalację podczas otwarcia ekskluzywnego sklepu z odzieżą męską na Manhattanie. W tym celu odlał z brązu artefakty kulturowe, takie jak aparaty polaroidowe, kasety magnetofonowe i radiobudziki. Ostatnio wyznał, że chociaż nie jest w tym najlepszy, ale zaczął malować obrazy dla własnej przyjemności i przygotował swoją wystawę sztuki, którą można oglądać od połowy grudnia w Fondazione ICA w Mediolanie.

W udzielonym pod koniec roku wywiadzie dla "New York Times" wyznał podekscytowany, że proces tworzenia solowego albumu jest na ukończeniu. 

Chociaż, jak twierdził, pierwsze pomysły powstały pod koniec 2021 roku, to prace z wieloma przerwami kontynuowane były w kolejnych latach. Jednak na przeszkodzie zawsze stawały zadziwiające życiowe przypadki, jak choroby najbliższych, wichura, która przewróciła stare drzewo na jego samochód i dokonała wielu zniszczeń, zarażenie koronawirusem czy wreszcie blokada twórcza. Jednak sesja nagraniowa w legendarnym Electric Lady Studios w Nowym Jorku, które dzielił z Taylor Swift, popchnęła sprawy do przodu. Muzyk ukończył tam trzy piosenki i zarejestrował swoją partię wokalną do piosenki na nadchodzący album Courtney Love.

"Mógłbym pracować nad tą płytą jeszcze przez dekadę i pozwolić, aby zwyciężyła moja niepewność. Jednak mam już ostateczny termin" - oznajmił w wywiadzie Stipe i dodał, że decyzja o ukończeniu płyty wynikała z jego długiej rozmowy z mamą. To ona upewniła muzyka, że powinien wydać swoje piosenki i rozwiała wszelkie wątpliwości. Ponieważ nie odczuwał już presji związanej z kontraktem płytowym i sam finansował swoje nagrania, nie był zobowiązany do żadnych terminów. Jednak, jak stwierdził, przeciągający się proces twórczy należy kiedyś zakończyć.

Zanim poznamy nowe piosenki autorstwa wokalisty R.E.M., przypomnimy naszym czytelnikom te najważniejsze, które stworzyły legendę grupy.

Big Red Machine & Michael Stipe - "No Time for Love Like Now" (2020)

Zanim wskoczymy w świat przebojów R.E.M. nasz przegląd zaczniemy od kompozycji napisanej przez Michaela Stipe'a razem z grupą Big Red Machine, która była jednym ze zwiastunów powrotu wokalisty do muzycznej aktywności. Big Red Machine, to projekt stworzony przez Aarona Dessnera (The National) i Justina Vernona (Bon Iver), którzy współpracowali z wieloma popularnymi artystami: Phoebe Bridgers, Taylor Swift, Fleet Foxes czy Anais Mitchell. Opublikowana piosenka jest przepiękną nostalgiczną balladą, która ukazuje poetycki kunszt Stipe'a.

R.E.M. - "Losing My Religion" (płyta "Out of Time", 1991)

Michael Stipe przepełniony wrażliwością i tęsknotą śpiewa o bólu nieodwzajemnionej miłości i utracie wiary, wspierany przez charakterystyczne riffy wygrywane przez Petera Bucka na mandolinie. Piosenka stała się światowym przebojem, a kariera grupy wystrzeliła w kosmos. Płyta "Out of Time" stała się bestsellerem, pokrywając się wielokrotnie platyną. Teledysk do przeboju był jednym z najczęściej odtwarzanych filmów przez stację MTV na początku lat 90.

R.E.M. - "Man on the Moon" ("Automatic for the People", 1992)

Kiedy Milos Forman kręcił w 1999 roku film o legendarnym komiku Andym Kaufmanie, wiedział, że film będzie zatytułowany tak, jak doskonały przebój R.E.M., będący hołdem dla talentu i postaci aktora. Ponadczasowy klasyk stał się celebracją humoru i kreatywności Kaufmana i jednym z najważniejszych utworów w dyskografii zespołu.

R.E.M. - "Everybody Hurts" ("Automatic for the People", 1992)

Kolejna przejmująca i zapadająca w pamięć kompozycja z ósmego albumu grupy. Bolesna i piękna refleksja nad ludzką naturą, która daje siłę do działania. Stipe śpiewa, że nawet jeśli czujemy się samotni w naszym bólu, to gdzieś na świecie jest ktoś, kto czuje podobnie. Nie powinniśmy się poddawać, tylko otworzyć na przyjaciół i stawić czoła problemom. Niesamowite przesłanie tekstu potęguje piękno warstwy brzmieniowej. Przepiękną aranżację smyczków stworzył John Paul Jones z Led Zeppelin.

R.E.M. - "The One I Love" ("Document", 1987)

Jak piosenka o cynicznej i niewrażliwej osobie, która rozkochuje partnerów, aby ich brutalnie porzucić, stała się miłosnym hymnem i pierwszym wielkim przebojem grupy? Tego nie wie nikt. Już podczas pierwszych występów muzycy R.E.M. byli zdziwieni sposobem, w jaki publiczność odbierała piosenkę. Na widowni pojawiały się zapalone zapalniczki, a tańczące pary przytulały się do siebie. Wydanie utworu na singlu okazało się przełomowym momentem w karierze alternatywnej grupy, która z dnia na dzień stała się mainstreamową gwiazdą.

R.E.M. - "It's the End of the World as We Know It (And I Feel Fine)" ("Document", 1987)

Kiedy dzień po reelekcji George'a W. Busha na urząd prezydenta Ameryki, R.E.M. otworzyli swój występ w Madison Square Garden właśnie tą kompozycją, stary przebój z lat 80. zyskał nową moc i znaczenie, stając się wymownym politycznie przesłaniem. Kolejny raz kompozycja powróciła na szczyt zestawień w serwisach streamingowych w 2020 roku podczas pandemii, wraz z innymi utworami nawiązującymi do apokalipsy. Wesoła, skoczna kompozycja, kontrastuje z przesłaniem wyśpiewanym przez Michaela Stipe'a.

R.E.M. - "What's The Frequency, Kenneth?" ("Monster", 1994)

Ostry i elektryzujący gitarowy riff jest charakterystycznym motywem przeboju z albumu "Monster", który przyniósł zmianę brzmienia formacji. Piosenka nawiązuje do napadu na dziennikarza CBS Dana Rathera w 1986, kiedy dwóch napastników pobiło go, a jeden wykrzykiwał słowa: "What's The Frequency, Kenneth?". Po latach okazało się, że napastnikiem był William Tager, który atakował w podobny sposób jeszcze inne telewizyjne gwiazdy, i jak wyznał przed sądem, robił to ponieważ stacje telewizyjne miały wysłać sygnały do jego mózgu.

R.E.M. - "Imitation Of Life" ("Reveal", 2001)

To jeden z ostatnich komercyjnych singlowych sukcesów grupy na listach przebojów, z doskonałym teledyskiem autorstwa Gartha Jenningsa, który zainspirował się, tworząc scenę imprezy przy basenie, nagrodzonym Oscarem filmem Zbigniewa Rybczyńskiego "Tango". Piosenka stała się jednym z najczęściej odtwarzanych nagrań w stacjach radiowych w 2001 roku.

R.E.M. - "Drive" ("Automatic for the People", 1992)

Kolejny piękna i nostalgiczna piosenka z albumu "Automatic for the People", z którego była głównym singlem. Akustyczna gitara wspaniale współgra z pięknymi partiami smyczkowymi, które budują monumentalny nastrój utworu. Zagubiona młodość, pragnienie wolności i niezależności to podstawowe przesłanie tekstu wyśpiewanego sugestywnie przez Michaela Stipe’a. Zwrot "Hey kids, rock and roll" jest zaczerpnięty z piosenki "Rock On" Davida Essexa i jest wyrazem hołdu dla artysty.

R.E.M. - "Shiny Happy People" ("Out of Time", 1991)

Na koniec naszego urodzinowego przeglądu twórczości Michaela Stipe’a wesoły przebój wyśpiewany w duecie z Kate Pierson z B-52s. Skoczny rytm i chwytliwy gitarowy riff są elementami napędzającymi nagranie, a głosy obojga wokalistów doskonale się uzupełniają, nic dziwnego, że nagranie stało się jednym najpopularniejszych przebojów R.E.M. na całym świecie. To w końcu jedna z najbardziej napędzanych popową siłą kompozycji w karierze grupy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michael Stipe | R.E.M.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy