Reklama

"Livin' La Vida Loca" zrobiło z Martina światową gwiazdę. Za piosenką kryło się małe "oszustwo"

Historia tej piosenki jest tak szalona, że gdyby przyznawano nagrody za najlepiej dopasowany tytuł, to "Livin' La Vida Loca" nie miałoby konkurencji. W tej opowieści roi się od zaskoczeń, eksperymentów i rzeczy, które nie miały prawa się udać. A jednak. W lipcu 1999 roku Ricky Martin udowodnił światu, że "w tym szaleństwie jest metoda".

Historia tej piosenki jest tak szalona, że gdyby przyznawano nagrody za najlepiej dopasowany tytuł, to "Livin' La Vida Loca" nie miałoby konkurencji. W tej opowieści roi się od zaskoczeń, eksperymentów i rzeczy, które nie miały prawa się udać. A jednak. W lipcu 1999 roku Ricky Martin udowodnił światu, że "w tym szaleństwie jest metoda".
Ricky Martin ma fanów na całym świecie /Clint Spalding/amfAR/Getty Images dla amfAR /Getty Images

Pod koniec lat 90. Ricky Martin miał na koncie cztery hiszpańskojęzyczne płyty. Artysta oczywiście cieszył się popularnością wśród fanów muzyki latynoskiej, ale chciał podbić cały świat. Każdy, kto zna muzyczny biznes, wie, że - poza nielicznymi przypadkami - aby osiągnąć światowy sukces, najlepiej śpiewać po angielsku. Wokalista był gotowy na eksperyment, również jego wytwórnia płytowa czuła, że to dobry moment na taką próbę i być może szansa na trafienie z latynoską muzyką do szerszej publiczności. 

Reklama

Firma nie mogła sobie wymarzyć lepszego kandydata do przecierania szlaków. Ricky miał za sobą wiele lat na scenie, był w boysbandzie, grał w musicalach, a nawet telenowelach, umiał ciężko pracować, był świetnym wokalistą, szołmenem, a do tego był przystojny. Zdolny chłopak, do którego mogły wzdychać dziewczyny - czego chcieć więcej? Portorykańczyk wymyślił, że w pewnym sensie zadebiutuje po raz drugi. Skoro nie wszyscy go znają, to piątą płytę zatytułuje po prostu "Ricky Martin" i zaśpiewa wszystkie teksty po angielsku. Artysta potrzebował jednak na ten "nowy początek" piosenki, która podbiłaby wszystkie listy przebojów, bo jak zaczynać, tym bardziej od nowa, to z przytupem. Takim utworem okazało się "Livin’ La Vida Loca".

Małe "oszustwo" jeszcze nikomu nie zaszkodziło

W 1999 roku Rocky Martin był gwiazdą rozdania nagród Grammy. Jego wykonanie "La Copa De La Vida" stało się sensacją imprezy. O wokaliście mówili wszyscy. To był idealny moment na pokazanie jego możliwości. "Livin' La Vida Loca" ukazało się miesiąc później. Piosenkę napisali wspólnie Robi Rosa, dawny kolega Ricky'ego z boysbandu Menudo, i Desmond Child. Wybór tego drugiego był dość oryginalną decyzją. Child oczywiście był świetnym producentem i autorem piosenek, ale najczęściej współpracował z rockowymi artystami, takimi jak: Meat Loaf, Alice Cooper. Kiss czy Aerosmith. Desmond znał się jednak z twórcą Menudo, więc w świecie twórców latynoskiej muzyki był już kojarzony - i to jako świetny specjalista. Poza tym Child widział wcześniej koncert Ricky'ego Martina i stwierdził, że musi pracować z tym człowiekiem. 

Pomysł na "Livin' La Vida Loca" był prosty, trudne było za to wykonanie. Piosenka miała być oczywiście przebojem, ale ekipa postanowiła, że - mimo angielskiego tekstu - utwór powinien mieć latynoskie brzmienie. W rzeczywistości nie ma tam żadnych prawdziwie latynoskich elementów, ale Robi i Desmond robili wszystko, żeby osoby nieznające tej kultury, miały wrażenie słuchania czegoś, co się z niej wywodzi. Małe oszustwo, ale mówi się trudno. Twórcy postanowili na przykład upchnąć w tekście amerykańskie stereotypy dotyczące latynoskiej namiętności. Ricky śpiewa więc o kobiecie, która go uwodzi, a on poddaje się temu uczuciu i nawet nie zauważa, kiedy rujnuje sobie życie. Historia jak żywcem wyjęta z dobrej telenoweli.

W tym czasie na rynek wchodziło nowe, profesjonalne i bardzo zaawansowane komputerowe oprogramowanie do obróbki dźwięku. Wiele osób z rezerwą patrzyło na takie wynalazki, ale Desmond Child był zachwycony i postanowił, że właśnie tego będzie od tej pory używać w swoim studiu. Wtedy niemal każdy pukał się w czoło. Dzisiaj to samo oprogramowanie jest powszechnie wykorzystywane przez profesjonalistów i mało kto wyobraża sobie inną produkcję muzyki. Co prawda pierwsza wersja miała jeszcze sporo niedoskonałości, ale to absolutnie nie zniechęciło Desmonda. 

Producent był na gorącej linii z dostawcą programu, który na bieżąco naprawiał błędy i przysyłał nowe wersje. Child połączył całą swoją wiedzę i komputerowe triki, żeby zrobić jak najlepszą piosenkę. "Livin’ La Vida Loca" jest na przykład tak skompresowane, że dźwięk wydaje się głośniejszy niż w rzeczywistości i ma bardziej energetyczne brzmienie. Nic więc dziwnego, że utwór stał się pierwszym numerem jeden w całości nagranym i zmiksowanym przy pomocy komputera. 

Sukces "Livin' La Vida Loca" i całej płyty nie tylko pomógł zrealizować plan Martina o zostaniu światową gwiazdą, ale też utorował drogę innym latynoskim artystom. Nikt już nie zastanawiał się, czy warto promować na świecie anglojęzyczne albumy Shakiry albo Enrique Iglesiasa. Wytwórnie wyczuły szansę na sukces i nawet ci, którzy jeszcze parę lat wcześniej powiedzieliby o takich pomysłach "loca", wtedy dobrze wiedzieli, że jedynym szaleństwem byłoby zmarnowanie takiej okazji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ricky Martin | Shakira | Enrique Iglesias
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy