Reklama

Gdy zaczynał, był obiektem kpin. Teraz ma 30 lat i fanów na całym świecie

Na początku niektórzy patrzyli na niego z przymrużeniem oka. Nastolatek miał być gwiazdą jednego sezonu i zniknąć, jak wielu innych dziecięcych idoli. Okazało się jednak, że ten "dzieciak" jest bardziej uparty, niż się wielu osobom wydawało. Justin Bieber jest na scenie do dzisiaj, dorósł razem ze swoimi fanami i właśnie skończył 30 lat. Czego mogliście nie wiedzieć o artyście?

Na początku niektórzy patrzyli na niego z przymrużeniem oka. Nastolatek miał być gwiazdą jednego sezonu i zniknąć, jak wielu innych dziecięcych idoli. Okazało się jednak, że ten "dzieciak" jest bardziej uparty, niż się wielu osobom wydawało. Justin Bieber jest na scenie do dzisiaj, dorósł razem ze swoimi fanami i właśnie skończył 30 lat. Czego mogliście nie wiedzieć o artyście?
Justin Bieber ma fanów na całym świecie /Joseph Okpako/WireImage /Getty Images

Co prawda zwykle takie opisy pasują raczej do starszych gwiazd, ale matematyka nie kłamie: Justin spędził na scenie ponad połowę swojego życia. Cały świat był świadkiem tego, jak młody Kanadyjczyk kolekcjonował swoje pierwsze numery jeden, a potem stał się jednym z najpopularniejszych wokalistów. Nie ma się co oszukiwać: sława dużo Biebera kosztowała i artyście nie udało się uniknąć wpadek.

Justin otwarcie mówił o problemach ze zdrowiem psychicznym, depresji i używkach, a tabloidy rozpisywały się na przykład o awanturach z fotoreporterami albo oddawaniu moczu w restauracji. Muzyk na szczęście sam zauważył, że nie jest z nim dobrze i potrafił zrobić sobie wtedy dłuższą przerwę, mimo że trzyletnie wakacje to w szołbiznesie rzadko spotykana rzecz. Takich zaskoczeń Bieber ma na koncie znacznie więcej. Jak na człowieka, który trafia na listy najbardziej uwielbianych i najbardziej znienawidzonych celebrytów równocześnie przystało.

Reklama

Justin Bieber: na scenę za wszelką cenę

Matka muzyka chciała się pochwalić występem syna przed rodziną i wstawiła klip ze śpiewającym nastolatkiem na YouTube'a. Tak zaczęła się kariera Kanadyjczyka, chociaż wtedy pewnie nikt nie podejrzewał, co się wydarzy. Pattie często nagrywała chłopaka, który lubił śpiewać piosenki między innymi Chrisa Browna czy Ne-Yo. Pierwsze filmy z coverami cieszyły się sporym zainteresowaniem, co tylko zachęciło matkę do wrzucania do sieci kolejnych klipów. Tak się złożyło, że oglądali je nie tylko zwykli internauci, którzy zachwycali się głosem młodego wokalisty, ale też łowcy talentów. Branża muzyczna zorientowała się, że sieć daje wiele możliwości i utalentowanych ludzi można znaleźć dzięki kilku kliknięciom, nawet nie ruszając się zza biurka. Dzięki temu na filmy Kanadyjczyka trafił Scooter Brown, kiedyś pracownik wytwórni, dzisiaj - między innymi dzięki Justinowi - jeden z najpotężniejszych menedżerów muzycznych w Stanach. To właśnie z nim walczyła o swoje piosenki Taylor Swift, ale to już zupełnie inna historia. 

W każdym razie Scooter zgłosił się do rodziców Biebera z propozycją współpracy. Wkrótce przyszły gwiazdor musiał wytłumaczyć nauczycielom, że następnego dnia nie będzie go na lekcjach, bo leci do Atlanty w sprawie debiutanckiej płyty. Ilu młodych muzyków chciałoby móc powiedzieć coś takiego? Swoją drogą, kontrakt z artystą chciały podpisać dwie sławy. Usher, który na początku nie był zainteresowany współpracą, zaczął oglądać klipy Biebera w sieci, zorientował się, że popełnił błąd i zdecydował, że koniecznie musi posłuchać wokalisty na żywo. Po tym występie gwiazdor nie miał już wątpliwości, chociaż do Justina zgłosił się jeszcze jeden znany muzyk: Justin Timberlake. Bieber wybrał jednak lepszą ofertę i dogadał się z Usherem.

Kanadyjczyk już od dzieciństwa wiedział, że chce zostać artystą. Muzyk nauczył się grać na pianinie, gitarze i perkusji, a przede wszystkim oczywiście śpiewał. Rodzice próbowali zgłaszać syna do różnych agencji talentów, ale nic z tego nie wyszło. Pewnie niektórzy po latach pluli sobie w brodę, kiedy zobaczyli karierę niedoszłego podopiecznego. Justin był tak zdeterminowany, że miał nawet plan B. Artysta zamierzał zgłosić się do programu "American Idol", kiedy tylko skończy 16 lat, ale ostatecznie nie miał okazji wziąć udziału w przesłuchaniach. Muzyk został wcześniej odkryty na YouTubie, a jako 16-latek był już sporą gwiazdą.

Nie samą muzyką człowiek żyje i Justin ma też kilka pasji poza sceną. Tym najbardziej widocznym hobby są tatuaże. Artysta zaczął je robić jeszcze wtedy, gdy potrzebował zgody rodziców, a później w błyskawicznym tempie dołączały kolejne malunki. Teraz wokalista ma ponad 70 tatuaży, a w 2018 roku pisał w swoich mediach społecznościowych: "Ponad sto godzin pracy nad dziełami na moim ciele i nie cofnąłbym ani jednego". Bieber lubi sztukę nie tylko na swojej skórze, ale też choćby na murach. Muzyk uwielbia graffiti, na dodatek sam je tworzy. Wokalista przyznał kiedyś, że bieganie z puszką sprayu bardzo go uspokaja, więc korzysta z tego, kiedy tylko może. Justin współpracował nawet ze znanymi artystami, a efekty można było oglądać między innymi w Los Angeles i Londynie. 

Gwiazdor lubi też sport i kto wie, być może gdyby nie trafił na scenę, dzisiaj Bieber biegałby po boisku piłkarskim? W dzieciństwie muzyk występował w kilku lokalnych drużynach i był naprawdę niezły, skoro kilka razy trafił do składów na młodzieżowe turnieje w Kanadzie. Justin do dziś chętnie wychodzi na boisko, chociaż już raczej rekreacyjnie albo w celach charytatywnych. Artysta zebrał pochwały na przykład od Neymara, który był pod takim wrażeniem, że zaprosił wokalistę na profesjonalny trening z ekipą Barcelony. Jakby tego było mało, Bieber ma jeszcze jeden talent - i to dość nietypowy. Muzyk potrafi w mniej niż dwie minuty ułożyć kostkę Rubika. Ktoś tu sporo trenował w trasie.

Zatłoczona winda? Nie, dziękuję!

Wielu artystów cierpi na fobie. Są tacy, którzy za nic nie wsiądą do samolotu w swoje urodziny, bo boją się, że zginą, inni nie mogą sobie poradzić ze strachem przed wyjściem na scenę. Problemy tego typu ma też Justin. Przede wszystkim muzyk cierpi - i to już od dzieciństwa - na klaustrofobię, czyli lęk przed małymi, zamkniętymi pomieszczeniami, ale również przed tłumami. To dosyć niefortunne, że wokalistka ma pracę, która naraża go na częsty kontakt z obiema tymi rzeczami. Gwiazdor przyznał w jednym z wywiadów, że czuje się niekomfortowo, gdy na przykład otacza go tłum fanek, chociaż przez lata zdążył już do tego nieco przywyknąć. Windy to jednak większy problem. Kiedy na dodatek przez Bieberem otworzą się drzwi kabiny, która już jest zatłoczona, możecie mieć pewność, że artysta do niej nie wsiądzie. 

Kolejną rzeczą, której boi się muzyk, są rekiny. Być może Justin nie spotyka ich w swojej pracy na co dzień, ale kiedy okazało się, że wokalista ma wystąpić w parku wodnym, w którym mieszkają te żarłoczne ryby, gwiazdor odwołał koncert. Uniknięcie kolejnego powodu lęku nie jest już takie proste. Bieber nie znosi dentystów. Nawet po solidnym znieczuleniu artysta boi się, że poczuje ból, a już sam dźwięk szorowania narzędziami po zębach i odgłos wiertła przyprawiają muzyka o gęsią skórkę. Współpracownicy Justina śmiali się kiedyś w prasie, że wokalista zabrał na jedną ze swoich wizyt aż sześciu ochroniarzy. Wcale nie dlatego, że bał się o swoje bezpieczeństwo. Ekipa pojechała tam wyłącznie jako "wsparcie psychiczne". Wystarczy spojrzeć na zęby Biebera, żeby domyślić się, że podziałało.

Można by długo wymieniać wszystkie nagrody, złote i platynowe płyty oraz rekordy, jakie ma na koncie Bieber. Jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu muzyk umieścił aż cztery utwory na listach przebojów, co jest sporym osiągnięciem. Wokalista nie ogranicza się jednak do kariery na scenie, Justin jest też sprawnym biznesmenem. Artysta założył własną firmę odzieżową, sprzedawał perfumy, a nawet - za niemałe pieniądze oczywiście - wystąpił w reklamie bielizny. Nie ma co ukrywać, że muzyk przyzwyczaił się do pewnego poziomu i sławy, i życia. Swego czasu głośno było o liście rzeczy, których wokalista wymaga przy okazji koncertów. Artysta chciał poruszać się wyłącznie limuzyną, mieć dostęp do jacuzzi oraz indyjskich olejków eterycznych. 

Prywatnie jednak Justin też lubi luksus. W 2013 roku muzyk szukał dla siebie domu i miała to być posiadłość z dala od nocnego życia Los Angeles. Bieber chciał więc kupić... Neverland, czyli słynne ranczo Michaela Jacksona. Kanadyjczyk od dzieciństwa jest fanem Jacko, zresztą nawet kupił sobie małpkę, zupełnie jak jego idol. Okazało się, że Neverland wymaga zbyt dużych nakładów pracy, żeby przywrócić mu świetność, więc wokalista ostatecznie zdecydował się na inne miejsce. Artysta zdążył jednak po drodze poznać rynek nieruchomości, bo swego czasu mieszkał w dawnej posiadłości Britney Spears, do tego jeszcze jako nastolatek kupił dom dla swojego ojca i przybranego rodzeństwa. Kanadyjczyk zdradził kiedyś, że gdyby ostatecznie nie trafił na scenę, to pewnie zostałby architektem, bo fascynuje go projektowanie budynków.

Justin Bieber na pomoc

Ile zapłacilibyście za pukiel włosów swojego idola? W 2011 roku artysta przekazał fragment swojej fryzury na cele charytatywne. Włosy trafiły do popularnego serwisu aukcyjnego w sieci i znalazły nabywcę za ponad 40 tysięcy dolarów. Niezła sumka, prawda? Pieniądze trafiły do organizacji, która zajmuje się pomocą zwierzętom. Muzyk często angażuje się w pomoc charytatywną. Bieber został na przykład ambasadorem Pencils of Promise. Organizacja, zresztą założona przez brata menedżera wokalisty, buduje szkoły i zapewnia edukację dzieciom w krajach rozwijających się. Justin ma też na koncie długą współpracę z fundacją Make-A-Wish. W jej ramach artysta spotyka się z chorymi dziećmi, które marzyły o poznaniu gwiazdora. Muzyk funduje im bilety na swoje występy, robi sobie z nimi zdjęcia, a czasem nawet gra dla nich kameralne koncerty. 

Wokalista nagrał też z Arianą Grande charytatywną piosenkę "Stuck With U", wspierał ofiary klęsk żywiołowych, samotne matki, dzieci z biednych rodzin, szpitale i promował adopcję zwierząt ze schronisk. O ile reklamy akcji z udziałem artysty są oczywiście bardzo widoczne, o tyle trzeba przyznać, że Justin często pomaga też bez rozgłosu. Wokalista mówi krótko: "Chcę dać coś od siebie za to, co sam dostałem".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Justin Bieber
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy