Reklama

Co piosenka o Napoleonie robiła na Eurowizji? ABBA miała genialny plan

Chociaż Waterloo kojarzy się raczej z porażką, dla grupy ABBA ta nazwa już zawsze będzie się wiązać z wielkim sukcesem. Szwedzi świętują 50-lecie zwycięstwa na Eurowizji, właśnie dzięki piosence ”Waterloo”. Dla zespołu z krótkim stażem tamten triumf był jak wygrana na loterii, a sam przebój okazał się dla muzyków przepustką do sławy.

Chociaż Waterloo kojarzy się raczej z porażką, dla grupy ABBA ta nazwa już zawsze będzie się wiązać z wielkim sukcesem. Szwedzi świętują 50-lecie zwycięstwa na Eurowizji, właśnie dzięki piosence ”Waterloo”. Dla zespołu z krótkim stażem tamten triumf był jak wygrana na loterii, a sam przebój okazał się dla muzyków przepustką do sławy.
ABBA w 1974 roku /Anwar Hussein /Getty Images

Nie oszukujmy się: gdyby nie słynne zwycięstwo na Eurowizji, ABBA i tak zrobiłaby karierę, chociaż pewnie nieco później i z dużo większym wysiłkiem. Ważniejsze jest jednak to, że gdyby nie sama Eurowizja, być może nie byłoby w ogóle tego zespołu. Dlaczego? Przygoda muzyków z konkursem rozpoczęła się już kilka lat wcześniej, kiedy ekipa jeszcze nawet nie pracowała razem. 

Reklama

W 1969 roku Benny Anderson, czyli właściciel jednego "B" z nazwy, brał udział w krajowych preselekcjach z piosenką "Hej clown", śpiewaną przez Jana Malmsjö. Do Hiszpanii chciała się też wybrać niejaka Anni-Frid Lyngstad, znana później po prostu jako Frida, z utworem "Härlig är vår jord". Żadna z tych piosenek nie wygrała eliminacji, za to artyści "wygrali" coś innego. Benny i Frida dzięki konkursowi poznali się i wkrótce zostali parą. Nazwijmy to dziwnym zbiegiem okoliczności, ale mniej więcej w tym samym czasie Björn Ulvaeus i Agnetha Fältskog wspólnie brali udział w programie telewizyjnym i niedługo potem rozpoczął się kolejny muzyczny związek. 

Tak się złożyło, że zespoły, w których grali panowie, zaczęły się rozpadać. Tak, zgadliście, również niemal równocześnie. Björn i Benny postanowili więc razem pracować, a od czasu do czasu do studia wpadały ich partnerki, które na początku pomagały w nagraniach. Cała czwórka przyłożyła też rękę do singla, jaki Frida wydała w 1971 roku. Właściwie to właśnie wtedy rozpoczęła się historia grupy ABBA, chociaż słynna nazwa pojawiła się chwilę później. Pierwszy wspólny album, "Ring Ring", ukazał się jeszcze pod szyldem Björn, Benny, Agnetha & Anni-Frid. Szef wytwórni Polar Music popatrzył jednak na zespół, potem na imiona muzyków na kartce i wymyślił jedną z najprostszych, a równocześnie najsłynniejszych kombinacji liter na świecie: ABBA.

Być może sukces grupy był spektakularny, ale początki wcale nie były takie proste, jak się wydaje. Jeszcze pod starą nazwą ekipa próbowała dostać się na Eurowizję w 1973 roku. Utwór "Ring Ring" dostał niezłe noty, ale ostatecznie Szwecja wysłała na konkurs inną piosenkę. Na otarcie łez zespół mógł obserwować, jak utwór staje się przebojem w ojczyźnie, jednak nagrody pocieszenia - chociaż miłe - nie były tym, czego oczekiwała ABBA. Członkowie grupy, tym bardziej po porażce, postanowili, że muszą dostać się na Eurowizję. Muzycy byli skromni, ale doskonale wiedzieli, że mają talent do pisania przebojowych utworów, a ich zespół ma ogromny potencjał. Czekali tylko na swoją dużą szansę, a nie było wtedy lepszej okazji do zaprezentowania się publiczności, tym bardziej międzynarodowej, niż taka impreza. 

Muzycy postanowili więc spróbować swoich sił w kolejnym roku. Tym razem grupa zgłosiła piosenkę "Waterloo", napisaną specjalnie na konkurs przez Björna, Benny'ego i Stiga Andersona, czyli menedżera, a przy okazji zdolnego twórcę i producenta. Benny miał do czynienia z Eurowizją właściwie już po raz trzeci, więc liczył na to, że zadziała słynna zasada "do trzech razy sztuka". Nie pomylił się. "Waterloo" okazało się niekwestionowanym zwycięzcą eliminacji i nikt nie miał wątpliwości, że Szwedzi nie mogli wybrać lepszej piosenki z puli. Singel wyróżniał się nie tylko podczas krajowych preselekcji, bo recenzenci zaczęli też nieśmiało mówić, że to jeden z tych utworów, które mogą spodobać się na świecie. 

ABBA postanowiła jeszcze zwiększyć swoje szanse. Artyści przygotowali angielską wersję tekstu, co było akurat bardzo dobrym pomysłem. Na początku lat 70. niewiele zespołów spoza krajów anglosaskich mogło liczyć na międzynarodowe sukcesy, a śpiewanie po szwedzku raczej nie pomogłoby w tej kwestii. Formacja zrobiła więc, co się dało i zaczęła się pakować na wyjazd do Brighton. Co prawda organizatorem kolejnej edycji Eurowizji miał być Luksemburg, ale po jednym finale kraj stwierdził, że to spory wydatek, więc tym razem oddał imprezę Wielkiej Brytanii.

"Waterloo": O co tu w ogóle chodzi?

W dniu samego konkursu, czyli 6 kwietnia 1974 roku, ABBA nie była typowana jako zwycięzca. W kuluarach i wśród dziennikarzy najczęściej mówiło się, że może wygrać Holandia albo Wielka Brytania, chociaż Olivia Newton-John była niezadowolona ze swojej piosenki i twierdziła, że ballada, którą wcześniej proponowała, była zdecydowanie lepsza niż to, czym artystka miała się ostatecznie pochwalić na scenie. Szwedzi jednak nie przejmowali się typowaniem ani ocenami szans innych krajów, bo mieli swoją misję: wygrać Eurowizję. 

Chociaż wiele osób już wcześniej dziwiło się, skąd się wziął Napoleon w popowym utworze, muzycy wiedzieli, co robią. Tekst nawiązuje do słynnej przegranej francuskiego dowódcy pod Waterloo w 1815 roku, jednak za historyczną otoczką kryje się historia kobiety, która w końcu "poddaje się" i zakochuje się w mężczyźnie, który o nią walczył. Ta sama opowieść w zwykłej formie pewnie nie zrobiłaby na nikim wrażenia, ale utwór, która zaczynał się słowami "My, my, at Waterloo, Napoleon did surrender" intrygował nawet tych, którzy niezbyt dobrze znali angielski. Nikt jednak nie przewidział tego, jak ABBA wykorzysta tekst na scenie. 

Szwedzi wystąpili mniej więcej w połowie wieczoru i kiedy pojawili się przed publicznością, ludzie, również ci przed telewizorami, nie wierzyli własnym oczom. Zespół był ubrany w błyszczące, kolorowe stroje, których nie powstydziliby się mistrzowie glam rocka, a dyrygent orkiestry na dole był przebrany za... Napoleona. ABBA postawiła na show i stwierdziła, że zaskoczy publiczność. Oczywiście dzisiaj na Eurowizji "zaskoczenie" jest rozumiane zupełnie inaczej, ale pamiętajmy, że to były lata 70., a na widowni zasiadały osoby w wieczorowych kreacjach.

Szwedzi byli na scenie uśmiechnięci i sprawiali wrażenie pewnych siebie, jednak nie dajcie się zwieść. Muzycy przyznali, że byli zestresowani, po występie jeszcze bardziej. Björn próbował nawet nie spoglądać na tablicę z punktacją. Rzeczywiście momentami nie był to miły widok. Pięć krajów przyznało "Waterloo" zero punktów, do tego grona należeli też organizatorzy konkursu. Nawet to jednak nie przeszkodziło Szwedom w podbiciu serc europejskiej publiczności. Kiedy muzycy usłyszeli, że Eurowizję wygrywa ABBA, byli szczęśliwi, chociaż nerwy nie zdążyły jeszcze odpuścić. Artyści nie mogli uwierzyć, że udało im się zrealizować plan. 

Podobnymi niedowiarkami okazali się ochroniarze. Kiedy na scenę mieli wejść autorzy zwycięskiego utworu, obstawa popatrzyła na stroje Benny'ego oraz Björna, stwierdziła, że tak ubrani ludzie na pewno nie napisali piosenki - i postanowiła zatrzymać muzyków. Zimną krew zachował w tej sytuacji Stig, który podszedł do mikrofonu i podziękował za nagrodę w kilku językach. Menedżer uczył się kwestii przez całe popołudnie, tak na wszelki wypadek.

Czekali, aż ktoś powie, że to pomyłka

Po oficjalnej części konkursu artyści mogli nareszcie odetchnąć. Muzycy zadzwonili do rodzin i znajomych w Szwecji, chociaż nadal nie wierzyli w to, co udało im się osiągnąć. Takich momentów niedowierzania ABBA miała w kolejnych tygodniach i miesiącach znacznie więcej. "Waterloo" błyskawicznie podbiło listy przebojów w Europie, ale singel nieoczekiwanie cieszył się popularnością również w Stanach Zjednoczonych i Australii. ABBA mogła się pochwalić pierwszym wielkim międzynarodowym hitem, jednak przy okazji osiągnęła coś znacznie lepszego. Szwedzi udowodnili sobie i niedowiarkom, że szansę na karierę na świecie mają nie tylko zespoły z krajów anglosaskich. Nic dziwnego, że później grupa postawiła na śpiewanie po angielsku. Eurowizja pokazała, że "da się". Dla ABBY sukces w Brighton okazał się początkiem długiej i pięknej przygody.

Finał Eurowizji 2024 odbędzie się w Szwecji. Dzięki ubiegłorocznej wygranej Loreen z piosenką "Tattoo" artyści będą walczyć w kraju, który wygrał ten konkurs dokładnie 50 lat temu. Na żaden okolicznościowy występ ABBY nie ma raczej co liczyć, bo grupa zakończyła karierę i zapowiedziała, że nie planuje koncertów. Fani jednak obstawiają, że muzycy pojawią się na imprezie. W końcu kto by ominął okazję do świętowania rocznicy zwycięstwa na Eurowizji podczas tego samego konkursu, tylko 50 lat później?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Abba | Eurowizja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy