Reklama

Artystka jednego przeboju. Twierdzi, że nigdy się jej nie znudzi

Piosenka o rozstaniu, która po latach stała się hymnem silnych kobiet - tak właściwie cały świat myśli o utworze "I Will Survive". Okazuje się, że ta historia ma drugie dno. Nie dość, że piosenkę napisali mężczyźni, to jeszcze inspiracją było zupełnie inne wydarzenie, chociaż też dosyć bolesne. Jaka jest prawda o słynnym hicie Glorii Gaynor?

Piosenka o rozstaniu, która po latach stała się hymnem silnych kobiet - tak właściwie cały świat myśli o utworze "I Will Survive". Okazuje się, że ta historia ma drugie dno. Nie dość, że piosenkę napisali mężczyźni, to jeszcze inspiracją było zupełnie inne wydarzenie, chociaż też dosyć bolesne. Jaka jest prawda o słynnym hicie Glorii Gaynor?
Gloria Gaynor nadal uwielbia śpiewać swój hit /Michel PONOMAREFF/Gamma-Rapho via Getty Images /Getty Images

Niektórzy muzycy twierdzą, że najlepszą inspiracją do pisania są trudne, smutne momenty w życiu. Dino Fekaris, zawodowy autor piosenek, nie miał pojęcia, że właśnie takie trudne chwile są przed nim, kiedy w połowie lat 70. szedł na rozmowę z szefem. Motown Records już wtedy było legendarną wytwórnią, która słynęła z wydawania płyt między innymi soulowych artystów. Praca tam była dla wielu osób spełnieniem marzeń i czymś, czego można było naprawdę zazdrościć. Nic więc dziwnego, że Dino był załamany, kiedy usłyszał od kierownictwa: "Dziękujemy, już z nami nie pracujesz", na dodatek bez konkretnego powodu. 

Reklama

Fekaris nie kradł z firmy długopisów, nie spóźniał się do studia, po prostu zmiany wprowadzane w wytwórni oznaczały, że niektórzy musieli się pożegnać z posadami. Oczywiście to nie łagodziło bólu artysty, który po siedmiu latach w Motown był zwyczajnie zszokowany i nie bardzo wiedział, co robić. Dino przesiadywał więc w domu i użalał się nad swoim losem. Aż do pewnego dnia, kiedy włączył telewizor, a z głośników popłynęły dźwięki "Generation" - piosenki, którą napisał do filmu. Fekaris uznał, że to znak, a z radości zaczął skakać po łóżku i krzyczeć, że da radę, zostanie twórcą piosenek, nawet jeśli dawna firma go nie doceniła.

Obudziła się sparaliżowana, trafiła prosto na stół operacyjny

Dino przegadał swoje pomysły z innym byłym pracownikiem Motown, Freddiem Perrenem i panowie postanowili razem pracować, tworząc piosenki dla różnych artystów. Na początek napisali właśnie "I Will Survive", którego tytuł był w pewnym sensie motywem przewodnim ich nowej działalności. Muzycy mieli jednak kłopot ze znalezieniem odpowiedniej wokalistki, więc utwór trafił na dwa lata do szuflady. I jeśli nie wierzycie w przeznaczenie, to poznajcie historię Glorii Gaynor. Połowa lat 70. też nie była dla tej artystki najlepszym czasem. Wokalistka podbiła co prawda listy przebojów coverem "Never Can Say Goodbye" The Jackson 5, ale poza tym nie mogła się pochwalić hitami na koncie. Do tego Gloria przeżywała żałobę po śmierci matki. Zgodnie z zasadą, że nieszczęścia chodzą parami, a w tym przypadku nawet trójkami, wytwórnia płytowa stwierdziła, że artystka jest słabą inwestycją i podziękowała jej za współpracę.

Myślicie, że to wszystko? Niedługo potem Gaynor poślizgnęła się na scenie w Nowym Jorku. Wyglądało na to, że skończy się na paru siniakach, ale następnego dnia artystka obudziła się sparaliżowana od pasa w dół. Gloria natychmiast trafiła do szpitala, tam przeszła operację, spędziła trzy miesiące na oddziale, a kilka kolejnych w specjalnych pasach ortopedycznych. To nie był dla niej łatwy czas, ale w końcu do wokalistki uśmiechnęło się szczęście. Zmieniły się władze jej dawnej wytwórni płytowej, a rządy objął człowiek, który był fanem Gaynor i koniecznie chciał wskrzesić jej karierę. Miał nawet idealną piosenkę na powrót: "Substitute".

Co prawda nikt nie podzielał jego entuzjazmu, ale wiadomo: szef się uparł, więc pracownicy nie dyskutowali. Firma załatwiła sesję nagraniową dla Glorii, a pomocnikami wokalistki w studiu mieli być, tak, zgadliście, Dino Fekaris i Freddie Perren. Autorzy wynegocjowali z wytwórnią, że przygotują piosenkę, ale w zamian za to będą mogli umieścić na stronie B singla jeden ze swoich utworów. Nikt nie miał z tym problemu, więc ekipa zabrała się do pracy.

Zgodzili się, bo myśleli, że piosenka trafi do kosza

Dino i Freddie na początek zaczęli rozmawiać z Glorią o tym, co chciałaby śpiewać, jakie teksty jej pasują. Artystka powiedziała wtedy, że ma za sobą kilka ciężkich lat, więc marzy o piosenkach, które mają jakiś przekaz, znaczenie i które trafią do serc słuchaczy. Wtedy producenci podsunęli jej kartkę ze słowami "I Will Survive" i zapytali: "Coś w tym stylu?". Nie mogli lepiej trafić.

"Kiedy to przeczytałam, zrozumiałam, że bóg kazał im odłożyć tę piosenkę do momentu, kiedy ułoży moje życie i będę mogła się z nimi spotkać" - wspominała artystka w wywiadzie dla "Audible". Gaynor od razu wiedziała, że to będzie wielki przebój, a Fekaris i Perren byli zachwyceni, bo nareszcie znaleźli osobę, której tak długo szukali. Zanim jednak pojawiły się kolejne powody do radości, ekipa musiała wykonać główne zadanie i nagrać "Substitute". Prace trwały kilka godzin, producenci chcieli przygotować jak najlepszą wersję utworu. Kiedy już udało się wszystko nagrać i zmęczeni muzycy sesyjni zaczęli zbierać się do domów, Freddie poprosił, żeby zostali jeszcze chwilę i nagrali dodatkowy utwór.

Instrumentaliści nie mieli pojęcia, jak brzmi piosenka ani nawet jej tytuł, ale zgodzili się, bo byli przekonani, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Być może dzięki temu muzycy byli wyjątkowo wyluzowani i pozwolili sobie na improwizację. Kilka tygodni później okazało się, że jednak coś wyszło - i to jak!

Gloria była bywalczynią słynnego Studia 54, legendarnej już nowojorskiej dyskoteki. Artystka często tam występowała, ale tym razem nie poszła do klubu po to, żeby śpiewać. Wokalistka przyniosła pierwszą kopię "I Will Survive" i wręczyła ją znajomemu DJ-owi. Akurat trwała impreza, więc DJ postanowił od razu włączyć piosenkę i ją przetestować. Publiczność oszalała, mimo że - jak wspominała sama Gaynor - bywalcy Studia 54 byli bardzo wybredni. Artystka i DJ spojrzeli na siebie i już doskonale wiedzieli, że to będzie wielki hit. Nie pomylili się.

"Substitute"? Jakie "Substitute"? Kilka tygodni później wszyscy chcieli słuchać tylko strony B tego singla, czyli "I Will Survive". Piosenka nie tylko zrobiła od razu furorę w Stanach, ale też zachwyciła Europę, w której muzyka Gaynor zawsze była dobrze przyjmowana. Pamiętacie szefa wytwórni, który tak bardzo naciskał na danie Glorii kolejnej szansy? Tak się zdobywa premię, a sama artystka dostała swoją, w postaci nagrody Grammy i nie tyle odzyskanej, ile po prostu nowej kariery.

"I Will Survive" było zainspirowane utratą pracy, ale piosenka okazała się na tyle uniwersalna, że praktycznie każdy mógł się z nią identyfikować. Tekst dosłownie opowiadał o osobie, która zbiera siły i wie, że poradzi sobie po trudnym rozstaniu. Utwór stał się też jednak popularny na przykład wśród społeczności LGBT, która mocno walczyła wtedy o swoje prawa. Piosenkę nucili też francuscy kibice piłkarscy, którzy w 1998 roku dopingowali swoją drużynę podczas Mistrzostw Świata. Chyba skutecznie, bo Francja wygrała finał. 

Numer ten okazał się największym przebojem w karierze Glorii Gaynor. Wokalistka do dzisiaj kojarzona jest głównie z tą piosenką, ale wcale jej to nie martwi. Na pytanie, czy nie znudziło się jej już śpiewanie tego utworu, artystka odpowiada z uśmiechem: "Nigdy!".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gloria Gaynor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy