Reklama

Odwołała koncert w Polsce: "Nie jestem gotowa, by się prostytuować"

Sinead O'Connor w obszernym liście do fanów tłumaczy odwołanie trasy koncertowej, w ramach której artystka miała wystąpić m.in. we Wrocławiu.

Irlandzka wokalistka wyjaśniła, że nie była w stanie wystąpić na koncertach ze względu na poważne kłopoty zdrowotne. Sinead O'Connor przyznała, że cierpi m.in. na bezsenność, która nie pozwoliłaby jej na wypełnienie zobowiązań kontraktowych.

Artystka zarzuciła również menedżerowi Fachtnie O'Ceallaighowi, że nie przejmując się stanem zdrowia podopiecznej oraz opiniami lekarzy, zakontraktował trasę koncertową.

"Czułam się ekstremalnie i przerażająco źle. Mój menedżer miał świadomość, że głównymi symptomami mojej choroby była zupełna bezsenność i odporność na działanie tabletek nasennych. Nie można wyleczyć takiej choroby w trakcie trasy koncertowej, która została zakontraktowana bez mojej wiedzy" - tłumaczy Sinead O'Connor.

Reklama

"Wokalista nie może występować bez odpowiedniej dawki snu. Ciało wokalisty to jego instrument" - przekonuje artystka.

Sinead O'Connor zaznacza, że choć Fachtna O'Ceallaigh jest "najlepszym żyjącym menedżerem w muzycznym biznesie", to jednak tym razem zawiódł artystkę.

"Bycie menedżerem to nie tylko fantastyczna organizacja biznesu artysty. To praca wymagająca opieki nad klientem, także w aspekcie personalnym. (...) Wszystkie sprawy dotyczące biznesowej strony mojej pracy zostały fantastycznie poukładane. Jednocześnie moja szeroko udokumentowana w mediach ciężka choroba (psychoza maniakalno-depresyjna - przyp. red.), z którą zmagałam się przez ostatnie dziewięć miesięcy, w trakcie której 10 stycznia 2012 roku podjęłam próbę samobójczą, nie został wzięta pod uwagę przy ustalaniu trasy promocyjnej i koncertowej" - czytamy.

Zobacz klip Sinead O'Connor do najnowszego singla "The Wolf Is Getting Married":

Artystka przyznała również, że poczuła się wykorzystana przez osoby z przemysłu muzycznego.

"Moje potrzeby, jako człowieka i artystki, nie zostały wzięte pod uwagę przez ludzi z mojego otoczenia, nieważne jak wspaniale zajmowali się oni moją karierą. Byłam otoczona ludźmi, którzy nie żywili do mnie żadnych uczuć ani szacunku, nie dbali o mnie. Byli ze mną tylko, by móc zarobić i nie przejmowali się tym, jak wiele zdrowia może mnie to kosztować i jak bardzo zniszczyć moje relacje z dziećmi" - atakuje Irlandka.

Sinead O'Connor przyznała również, że podczas wizyty w Nowym Jorku, gdzie spotkała się z decydentami z firmy płytowej, była bliska ponownego targnięcia się na swoje życie.

"Rozważałam wyskoczenie z pędzącej taksówki, ze względu na sposób, w jaki menedżment mnie traktował i ton, jakim się zwracano do mnie" - napisała.

Artystka zapowiedziała, że po powróci na scenę, jeżeli tylko uda jej się wyzdrowieć. Sinead O'Connor podkreśliła jednak, że tym razem będzie skrupulatnie dobierać współpracowników.

"Nie chcę być osobą, dzięki której ktoś spłaci swój kredyt mieszkaniowy. Nie jestem gotowa, by się prostytuować. Mam przecież dar" - napisała o swoim talencie i głosie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: artystka | odwołanie | Sinead O'Connor | koncert | koncert w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy