Wczasy: Warto się skupiać na pozytywnych momentach [WYWIAD]

Duet Wczasy wydał EP-kę "Program" /Nata Moszyńska /materiały prasowe

Wczasy to istniejący od 2016 roku duet, składający się z Bartłomieja Maczaluka oraz Jakuba Żwirełło. Od samego początku twórczość obu panów stanowi amalgamat postpunkowej zimnej fali, ciepłych brzmień synth-popu oraz nostalgicznego zapatrzenia w gitary z lat 90. Przy okazji wydania przez zespół nowej EP-ki udało nam się porozmawiać z Bartkiem i Jakubem na kilka aktualnych tematów.

Kamil Downarowicz: Wydaliście niedawno nową EP-kę zatytułowaną "Program". Czy waszym zdaniem jest na niej coś nowego, czego nie znajdziemy na waszych poprzednich wydawnictwach? Czy słuchacze odkryją nowe wcielenie Wczasów?

Bartłomiej Maczali: - Zdecydowanie tak. Chociażby utwór "Chwila" otwierający EP-kę jest czymś – jak na nas – radykalnie nowym. Chodzi o stylistykę, rytm i przede wszystkim żywą perkusję. której wcześniej nie używaliśmy. W "Chwili" zagrał na niej nasz przyjaciel Tomek Popowski.

Jakub Żwirełło: - W "Chwili" słuchać również echa muzyki house z lat 90. Pewien nasz kolega stwierdził, że to bardzo wesoły kawałek, taki, którego dawno już nie nagraliśmy. Ogólnie mówi się, że nasza druga płyta była dość posępna. Z kolei numer "Matka" utrzymany jest w popowym klimacie, który może być zaskoczeniem dla słuchaczy, znających nas z poprzednich wydawnictw. Wiadomo, jesteśmy starsi, więc jeśli chodzi o teksty, to poruszamy też inne tematy niż te kilka lat temu i dość łatwo to na "Chwili" zauważyć. No i po prostu mamy najzwyczajniej w świecie nadzieję, że z każdym kolejnym albumem, EP-ką czy singlem odbiorcy znajdą coś świeżego. Wiesz, ten efekt świeżości, o który pytasz, jest też ważny dla nas samych. Chodzi o to, żebyśmy się sami sobą nie znudzili.

Reklama

Do numeru "Matka" jeszcze powrócimy, natomiast teraz chciałem zapytać jeszcze o samą EP-kę. "Chwilę" wydaliście na kasecie, planowana jest również wersja winylowa. Zastanowiło mnie jednak, dlaczego nie zdecydowaliście się na płytę CD?

J.Ż.: - Bądźmy szczerzy, mało kto słucha teraz CD-ków. Większość ludzi traktuje nośniki jako gadżet. Wyszliśmy z założenia, że skoro jest streaming i wszyscy słuchają muzyki właśnie w ten sposób, to jeśli ktoś już faktycznie chce kupić płytę na nośniku, to niech będzie to fajny gadżet, którym jest właśnie kaseta. Oczywiście stosunkowa mała liczba słuchaczy korzysta z kaset albo winyli, ale te dwa formaty oferują inne, bardziej przyjemne doznania niż płyty CD. Dźwięk z kaset i płyt winylowych brzmi bardzo specyficznie, natomiast CD-ik brzmi dokładnie tak samo, jak streaming. Stąd zdecydowaliśmy się tak właśnie to rozegrać. Jako ciekawostkę mogę ci zdradzić, że EP-kę w wersji winylowej wydaliśmy na "dwunastce" i tylko jedna strona będzie posiadać zapis muzyczny. 

"Chwila" jest dla mnie potwierdzeniem, że jesteście takim trochę słodko-gorzkim zespołem. Czuję w nim vibe w stylu - hej, jest zabawa, jest fajnie, jesteśmy wśród przyjaciół, ale gdzieś nad tym wszystkim wisi świadomość, że to się zaraz skończy, że zaraz poniedziałek i że trzeba będzie wrócić do rzeczywistości, która nie zawsze jest fajna. 

J.Ż.: -  Zdecydowanie jest tak, jak mówisz. Ja sam siebie postrzegam jako dość melancholijnego gościa. Melancholia to jakaś taka rzecz, która mi cały czas towarzyszy, choć ostatnio staram zawsze sobie mówić w głowie, że jeśli na przykład teraz jest cięższy okres, to być może za jakiś czas będzie lepszy. I o tym poniekąd mówi "Chwila". Warto więc skupiać się na pozytywnych momentach, które czasami trwają dosłownie chwilę. W sumie nie wiem, jaką inną nadzieję można mieć w życiu. 

B.M.: - No ja też jestem raczej melancholikiem i generalnie my niczego nie udajemy. W naszych kawałkach znajdziesz 100% naszych emocji i rozkmin. Jak to kiedyś śpiewała Aldona Orłowska: "Piękne chwile gdzieś czasem w życiu się zdarzają, Nie wiadomo jak tak nam szybko gdzieś znikają”. 

Teledysk do utworu "Parawany" nagraliście spontanicznie po jednym z koncertów.

B.M.: - Klip powstał w hotelowej wannie, a doszło do tego w taki sposób, że po koncercie, który graliśmy w Zielonej Górze, wynająłem apartament z jacuzzi. To był ogromny pokój, naprawdę dziwne i odjechane miejsce. Skórzana sofa, szklany stolik, wielki telewizor i jacuzzi w pokoju. No i spontanicznie stwierdziliśmy, że dobra, to nakręcimy coś tutaj. Oczywiście było przy tym dużo śmiechu.  

Pytam o ten teledysk, bo mam wrażenie, że idealnie obrazuje was, jako ludzi i przy okazji waszą twórczość.

B.M.: - No tak, w sumie racja. Kiedyś już mieliśmy taki łazienkowy teledysk do utworu "Gorączka złota" z naszej pierwszej EP-ki "1000 problemów". Wtedy włożyliśmy Kubę pod prysznic i laliśmy na jego twarz Pepsi.

Numer "Matka" jest z kolei, jak wspomnieliście wcześniej, dość posępny i refleksyjny. 

B.M.: - Początkowo nie planowaliśmy, że to będzie utwór o figurze matki. Zauważ, że słowo matka nie pada ani razu w tekście, więc to jest tylko takie pewne naprowadzenie. Tak naprawdę ten kawałek traktuje o gościnności - w takim bardzo szerokim rozumieniu. No bo z czym się gościnność kojarzy? Z jednej strony są to dobre i ciepłe sytuacje, ale też takie, kiedy czasami jesteśmy wrzucani w sytuacje towarzyskie niejako z przymusu i spotykamy się z ludźmi, z którymi już tak naprawdę niewiele nas łączy. Tak często bywa też w rodzinach. Spędzanie wspólnego czasu przy stole z "bliskimi" potrafi być bardzo niezręczne. Natomiast jeśli wśród tych osób pojawia się ktoś, kto jest autentycznie szczery, serdeczny i gościnny, to od razu wszystko może się zmienić, i osoby które mają ze sobą niewiele wspólnego, potrafią się jednak dogadać, chociażby tylko na te kilka chwil. 

J.Ż.: - Chyba po prostu rodzina była tą strukturą, którą najłatwiej było podpiąć pod tekst "Matki". Napisaliśmy go mniej więcej w listopadzie, kiedy wizja świąt już dość mocno majaczyła na horyzoncie. A wiadomo, jak często wyglądają święta w polskiej rodzinie. Oczywiście nie w każdej, ale to jest taka figura retoryczna do której każdy w jakiś sposób może się odnieść.

Jesteście rodzinnymi facetami? 

B.M.: - Ja już mam dwójkę dzieci, więc właściwie mogę powiedzieć, że jestem rodzinną osobą. Z drugiej strony też ciężko w dzisiejszych czasach do końca określić, co to znaczy rodzinna osoba. Mam wrażenie, że przez ostatnie dwie dekady bardzo dużo się zmieniło pod tym względem i to, co kiedyś było uważane za rodzinne, dzisiaj już takie nie jest. Chodzi mi o to, że ludzie żyli na kupie w jednym domu, czy w jednym mieście i zawsze się było blisko swojej rodziny. Teraz mam wrażenie, że w wielu rodzinach to się zmieniło. Chociażby z tego względu, że młodzi ludzie często wyjeżdżają ze swoich rodzinnych miast, są bardziej mobilni niż poprzednie pokolenia i rzadko wracają do domów rodzinnych. Więzy rodzinne trochę się rozluźniają w dzisiejszych czasach. Przynajmniej u mnie tak to wygląda, że rodziców odwiedzam, ale już kontaktu z babcią na przykład mam trochę mniej niż jakiś czas temu. I nie wiem, może jest to naturalny proces, może to jest jakieś zaniedbanie z mojej strony. To jest ciekawe i zarazem skomplikowane pytanie o to moją rodzinność.

J.Ż.: - Nawiązując choćby do tych świąt sytuacja jest taka, że u mnie w domu zawsze były one wyprawiane na dużą liczbę osób, typu kilkanaście minimum. Wszystko przez to, że moja rodzina mieszka w Olsztynie i wszyscy są o dziwo gdzieś blisko siebie i nawet w tym roku na Wigilii mieliśmy sporą ekipę. Rzeczywiście nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie o rodzinność, bo jeśli np. zdefiniujemy ją przez częstotliwość odwiedzin swojej rodziny, to być może zbyt rodzinny nie jestem, ale właśnie przy okazji tych świąt czuję pozytywną energię z tych wspólnych spotkań i zapisuję je sobie na plus. Czy jestem zatem rodzinnym gościem? Sam nie wiem. 

A kiedy możemy spodziewać się nowej płyty?

B.M.: - Nie wcześniej niż za rok. Teraz wydaliśmy EP-kę, bo mieliśmy spontaniczną potrzebę wypuścić ten materiał jak najszybciej. A płyta to już jest dłuższy proces i zobaczymy, jak nam z nim pójdzie. Muzyka to nie jest jedyne nasze zajęcie, więc sporo zależy od tego, jak potoczą się inne sprawy.

J.Ż.: - Ostatnio Bartosz Chmielewski z Muzyki Końca Lata napisał taki post, że oni wydają płytę i się zastanawia, czy wypuszczanie długogrających albumów ma jeszcze jakiś sens. Podał argument, że jak się wydaje EP-kę albo single, to każdy kawałek jest odpowiednio wyeksponowany i dostaje swój czas, w którym ludzie mogą się z nimi zapoznać. A jeśli się wypuszcza całą płytę, to wiadomo, część z nich po prostu "ginie". To widać nawet po statystykach Spotify - tam pierwsze trzy, cztery numery plus single mają najwięcej odsłuchań. Potem jest przepaść w liczbach. 

B.M.: - Dlatego z potrzeby serca pewnie płyta się ukaże, bo ja na przykład lubię słuchać całych albumów. Natomiast rzeczywiście patrząc z perspektywy warunków rynkowych wydaje się, że to jest jakieś bezsensowne zupełnie działanie. Nie wiem, teraz tak sobie myślę, że może EP-kę jeszcze jedną wypuścimy niedługo… Na płytę zawsze trzeba zebrać energię, myśli, mieć pomysł, w jakim kierunku podążyć. Można też wydać zbiór przypadkowych dziesięciu kawałków, które powstały w danym czasie, ale wiadomo - ilu artystów, tyle różnych podejść do tematu. 

Wracając do waszej ostatniej płycie nagraliście kawałek "Polska", który jest mocno ironiczny i dosadny. Czy po wyborach nasz kraj wydaje się wam nieco bardziej przyjaznym miejscem? 

B.M.: - Z tych wszystkich informacji, które do tej pory do mnie dotarły, to chyba najbardziej cieszę się, że Agnieszka Szydłowska została dyrektorką Trójki. To jest bardzo pozytywna zmiana i mam nadzieję, że ta rozgłośnia zostanie na nowo wymyślona. Szydłowska jest świetną kandydatką do tego, żeby wskrzesić Trójkę, choć z pewnością będzie to trudne zadanie. 

J.Ż.: - Co do kwestii politycznych, to rzeczywiście widzę już pewne pozytywne zmiany, ale też dużo negatywnej energii, która przewala się przez nasz kraj, więc na razie ciężko wyrokować, czy to jest ta Polska, na którą tak długo czekaliśmy. Generalnie chyba wraz z Bartkiem możemy się zgodzić, że nie czujemy się wygranymi w tych wyborach, bo to nie są ludzie, na których głosowaliśmy. Trzeba jednak się cieszyć, że nadeszła zmiana, bo to, co się przez ostatnie osiem lat działo, było po prostu fatalne. Musimy pamiętać też o tym, że politykom i tak zawsze trzeba patrzeć na ręce. Ktokolwiek by to nie był.

Wspomnieliście wcześniej, że jesteście melancholijnym gośćmi. Jakbyście mieli do wyboru żyć w czasach obecnych albo w latach 80-tych lub 90-tych, to na co byście się zdecydowali? W końcu w muzyce Wczasów słychać wyraźne wpływy właśnie tamtych lat.

B.M.: - To pytanie z kategorii "science fiction" oczywiście. Czy zmieniłbym obecne czasy na lata 90-te, hm? Na pewno dużo było wtedy fajnych społecznych sytuacji, których w dzisiejszych czasach już po prostu nie ma. Nie chcę zabrzmieć jak dziad, który mówi, że "kiedyś to było", ale na pewno muzyka w ludziach wyzwalała więcej emocji. Koncerty w latach 90-tych to były prawie jak msze i zwyczajnie bardzo ważne spotkania, które łączyły ludzi. Więc tak, chciałbym na pewno przeżyć na nowo tego typu chwile. Fajnie byłoby przenieść się na jakiś czas w konkretne miejsca i doświadczyć na własnej skórze niektórych wydarzeń. Ale szczerze powiedziawszy nie wiem, czy chciałbym na dłużej zmienić dzisiejsze czasy na to, co było w latach 90-tych.

J.Ż.: - Lubię muzykę z lat 80-tych i 90-tych, co pewnie słychać też w naszej, wspólnej z Bartkiem, muzyce. Ja osobiście chętnie bym się cofnął do czasów "sprzed telefonów" i dużej ilości informacji, bo jest to dla mnie męczące. Jeszcze parę lat temu nie czułem się tak zmęczony na co dzień. Ilość współczesnych bodźców jest dla mnie zdecydowanie zbyt duża. Czasami sobie nawet myślę, że czas zrezygnować ze wszystkich social mediów. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że to by było dość trudne w kontekście pracy artystycznej. A, no i motoryzacja była świetna w latach 90-tych! Jestem fanem samochodów z tamtych lat, więc sam rozumiesz. 

Wspomnieliście, że zawodowo zajmujecie się nie tylko muzyką. To czym innym jeszcze w życiu paracie? 

J.Ż.: - Ja zajmuję się jeszcze pracą artystyczną i sztuką współczesną. Robię instalacje dźwiękowe, kiedyś też kręciłem teledyski, np. dla Króla czy Trupa Trupa, Schaftera, ale obecnie jakoś już od tego odszedłem.  

B.M.: - Ja przez ostatni rok siedziałem tylko i wyłącznie w muzyce. Wcześniej pracowałem około 10 lat w marketingu internetowym SEO. Od roku nie mam pracy, no i przez ten rok bez pracy gdzieś tam mogłem się skupić bardziej na rodzinie oraz robieniu muzy. Dochodzę do takiego momentu, kiedy muszę podjąć decyzję, co dalej ze sobą zrobić, i w jaki sposób zarabiać pieniądze. Jestem więc na rozdrożu i dużo czasu zajmuje mi myślenie o tym i zastanowienie się, w którą stronę podążyć. Ale mam nadzieję, że przyszłość przyniesie pozytywne rozwiązania.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy